Czarne trampki rytmicznie uderzały o bruk. Długie, ciemne włosy podskakiwały lekko wraz z każdym kolejnym krokiem dziewczyny. Tak późna godzina nie była najlepszym czasem na wyjście do pobliskiego sklepu, ale czasem życie ma dla nas inny plan. Stare, popękane już cegły, oświetlane jedynie przez nikłe światło pochodzące z również nie najnowszych latarni, wskazywały drogę do domu.
Zwinnym ruchem dłoni, Madison poprawiła opadające na jej czoło włosy. Chciała już dostać się do domu, wypakować małe zakupy z foliowej torebki, którą trzymała w prawej ręce i położyć się do łóżka w swoim ciasnym mieszkaniu. Wynajmowała je od starszego mężczyzny, który przeprowadził się do swojego syna z powodu problemów ze zdrowiem. Niska cena świadczyła o warunkach lokalu, jednak nie było jej stać na nic lepszego. Odkąd straciła posadę i zatrudniła się w okolicznym sklepie z ubraniami, nie mogła sobie pozwolić na większe wydatki. Układanie odzieży dla bogatych snobów, jednak nie zaspokajało jej wysokich ambicji.
Wyobrażenia ciepłego kocyka i ulubionego serialu przerwały czyjeś głosy, wydobywające się z jednej z ciemnych uliczek, których tam nie brakowało. Madison odruchowo przylgnęła plecami do ściany jednego z bloków. Na swój gest, przewróciła oczami,uświadamiając sobie, że przecież nie pracuje już w policji. Przypomniało jej się, gdy wracając z jednego z większych klubów w mieście wraz z Josh'em, dawnym partnerem z akcji, miała miejsce podobna sytuacja. Zakończyła się bójką i kilkoma siniakami. Kręcąc delikatnie głową, chcąc odgonić natrętne wspomnienia, wstrzymała oddech i starając się nie wydać żadnego dźwięku, ostrożnie wychyliła się, aby zobaczyć skąd pochodzą owe głosy.
- Dawaj hajs i spadaj. - wysoki brunet ubrany w czarny dres wyjął z kieszeni mały woreczek z kilkoma tabletkami. Młody, na oko szesnastoletni, chłopak szybko sięgnął do kieszeni ciemnych spodni, zapewne chcąc wyciągnąć pieniądze. Madison zdawała sobie sprawę z tego, że obrzeża Detroit nie są zbyt bezpieczne, jednak sprzedaż narkotyków takim dzieciakom to coś, czego jako była policjantka, nie mogła zdzierżyć . Zawsze uważała, że dilerzy, którzy sprzedają narkotyki nastolatką nie mają jakiegokolwiek sumienia, wprowadzając dzieciaki w nałóg. Wszystko dla pieniędzy. Ciemnowłosa wzięła głęboki wdech, odłożyła reklamówkę z zakupami na chodnik i pewnym siebie krokiem wyszła z ukrycia.
- Nie uważasz, że sprzedawanie dragów gówniarzowi jest totalnym gównem? - zatrzymała się kilka kroków przed mężczyzną i oparła się barkiem o ścianę. Zachowanie dziewczyny wzbudziło niemałe zaskoczenie jednego z członków mafii.
- A ty to niby kto? Kochaniutka, jeśli nie chcesz, żeby coś stało się twojej pięknej buźce, nie wtrącaj się w nie swoje sprawy. - brunet uśmiechnął się przerażająco i odwrócił w stronę kobiety. Mocno zaciśnięta szczęka mogłaby przecinać kartki papieru, a stalowe błękitne oczy - zabijać jednym mrugnięciem. Pięści wysokiego i chuderlawego chłopaka również były zaciśnięte. Na pierwszy rzut oka widać było, że mężczyzna nie grzeszy cierpliwością. Praca w glinach zrobiła swoje, więc takie zagrywki wcale jej nie ruszały.
- Idź stąd. - słowa skierowane w stronę nastolatka podziałały wręcz natychmiastowo. Chłopak schował pieniądze do kieszeni, założył kaptur i szybkim krokiem wyszedł z ciemnej uliczki. - Chcesz wpędzić dzieciaka w nałóg?
- Właśnie wystraszyłaś mi klienta, suko. On sam chciał kupić dragi, ja tylko wykonuję robotę. Nie wpychaj się tam, gdzie cię nie potrzebują. - zdenerwowany mężczyzna zamachnął się chcąc uderzyć dwudziestoczterolatkę. Ta jednak uchyliła się przed jego ciosem, wykręcając rękę bruneta i podcinając mu nogi, przewróciła go na ziemię. . Powalenie go nie stanowiło dla dziewczyny większego problemu, zważając na to, że dawniej robiła to zawodowo. Znów wspomnienia zalały jej umysł, jednak szybko wyrwała się z chwilowego letargu. Ego bruneta ucierpiało, gdy zdał sobie sprawę z tego, że pokonała go kobieta. Nie wiedział jeszcze jak wytłumaczy się szefowi, a on nie uwierzy przecież w pierwsze lepsze kłamstwo. Gdyby tak było - cały ich gang dawno ległby w gruzach.
- Następnym razem uważaj komu chcesz przyłożyć. - Madison mocniej zgięła rękę, wywołując tym samym, syknięcie bólu mężczyzny. Zostawiając bruneta w uliczce ruszyła po swoje zakupy i wznowiła drogę do domu. Na skutek wcześniejszych wydarzeń jej kroki były szybsze niż wcześniej. Nie wiedziała przecież, czy tamten facet nie będzie chciał jej ponownie zaatakować. Mimo to na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, którego nie była w stanie powstrzymać.
Folię z zakupami położyła na kuchennym blacie i mówiąc sobie, że zajmie się nimi jutro, ruszyła w kierunku sypialni.Przeszła przez średniej wielkości salon z brązową, skórzaną kanapą, szklanym stolikiem i telewizorze stojącym na drewnianej komodzie. Całe mieszkanie przeważały ciemne kolory, jedynie łazienkę zalewała biel płytek ściennych. Rzuciła się na dwuosobowe łóżko głośno wzdychając. Przejechała wzrokiem po brązowym biurku stojącym przy oknie, dużej szafie w tym samym kolorze i kilku obrazach, które znajdowały się na czarnych ścianach z czego tylko ta, przy której stało łóżko była kremowa. Chciała zrobić mały remont, ale liczba na koncie jej na to nie pozwalała. Ponownie westchnęła i schowała twarz w poduszkę, wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Dzisiejsza sytuacja przypomniała brunetce jak bardzo, brakuje jej pracy. Układanie ubrań na półkach nie mogło równać się z adrenaliną rozgrzewającą ciało kobiety, gdy tylko dowiadywała się o kolejnej akcji. Kochała to. Uczucie niepewności i pewnego rodzaju strachu, który czuła za każdym razem, kiedy coś szło nie tak. Zawsze jednak udawało się jej odnaleźć sposób, aby wszystko wróciło na właściwy tor. Tęskniła nawet za papierkową robotą, której nienawidziła całym sercem z czego Josh zawsze śmiał się mówiąc, że kiedyś utonie w dokumentach jeśli dalej będzie zwlekała z uzupełnieniem ich. Gdy była mała biegała z zabawkowym pistoletem, który dostała od rodziców na urodziny i strzelała do irytujących kolegów. W późniejszych latach spotkała się z wieloma krytycznymi opiniami na temat tego kim chciała być w przyszłości. Spełnione dziecięce marzenie zostało zniszczone przez jeden głupi błąd. Jeden jedyny błąd, którego nie mogła cofnąć, a to właśnie on zaważył na wszystkim.
CZYTASZ
Adore you
FanfictionUtarte już szlaki pokazują nam, że dobro zawsze wygrywa, a zło jest jedynie elementem, który ma dodać odrobinę akcji. Ukazane zazwyczaj jako mały cień, czarna plama w tym kolorowym świecie. A co jeśli bycie dobrą już znudziło Madison, a w jej życiu...