Rodział 1 - Początek

57 5 4
                                    

Czerwiec to z reguły dość ciepły miesiąc lecz dzisiaj noc wydawała się wyjątkowo mroźna przez silny wiatr. Po chłodnym jak stal asfalcie, mknął zielony, lekko zardzewiały pikap. Siedział w nim młody chłopak, z bujnym zarostem, ubrany w przetarte od starości dżinsy i jasnoczerwoną koszulę z podwiniętymi rękawami. Swoją prawą rękę trzymał na kierownicy, a lewą za oknem.

Światła samochodu przeszywały na wskroś nocną czerń wypełniającą każdy zakamarek puszczy. Gdyby nie wielkość pojazdu, mogłoby się wydawać, że to pociąg przecina krajobraz swoim światłem jak żyletka kartkę papieru.

Mężczyzna nagle wcisnął mocniej pedał gazu, jednocześnie wpatrując się w drogę z nadzieją znalezienia upragnionego postoju. Jechał po krętej drodze która wiła się pomiędzy drzewami jak wąż w wysokiej trawie. Las sprawiał wrażenie zastygniętego w swoim majestacie, jedynie warkot silnika przerywał bezkresną ciszę otaczającą mroczny sosnowy bór. Po pokonaniu kolejnego zakrętu dostrzegł błyszczący w ciemnościach znak informujący o tym że postój znajduje się niedaleko. Odetchnął z ulgą i spojrzał na licznik paliwa którego wskazówka sugerowała że silnik może niedługo przestać pracować. Zwolnił, aby trafić w zjazd. W mgnieniu oka zaparkował samochód na pierwszym wolnym miejscu i wysiadł . Wskoczył na pakę swojego pojazdu i chwycił torbę podróżną ze starą naszywką „Best of Octave Whiskey", wyjął z niej szklaną butelkę i wziął duży łyk. Popatrzył na niebo oraz jasno migoczące gwiazdy, pomyślał:

- Dawno nie jechałem nocą... Piękny widok.-

Z wrażenia oparł się o maskę samochodu i przetarł ją rogiem koszuli. Spod warstwy kurzu wyłonił się złoty, grawerowany napis „Seth". Mężczyzna spojrzał na napis i spochmurniał. Po kilku minutach ciszy zadecydował że musi odpocząć, spojrzał na zegarek - właśnie wybił kwadrans po pierwszej. Ze zwieszoną ze zmęczenia głową wszedł do kabiny, zamknął drzwi i wyjął z dużego wojskowego plecaka śpiwór. Wygodnie ułożył się na fotelu w pozycji leżącej i z kocią gracją wskoczył do śpiwora. Błyskawicznie zapadł w głęboki, spokojny sen.

Rano obudził go szum pędzących po drodze samochodów. Otwierając sklejone ze zmęczenia oczy, przeciągnął się majestatycznie i wyciągnął odrętwiałą jeszcze rękę w kierunku radia. Z głośników zaczęła cicho lecieć muzyka. Spojrzał na drogę skąpaną w blasku wschodzącego ponad drzewami słońca, które jak przez pryzmat chmur, obmywało szosę po której planował dalszą podróż

Rozglądając się, nagle usłyszał pukanie w tylną szybę swojego wozu. Spojrzał za siebie i ujrzał czarnowłosą dziewczynę z ciemną cerą i niebieskimi oczami, zdziwiony obrotem spraw wyszedł z samochodu. Zmarszczył swoje gęste, ciemne brwi i zapytał niepewnym tonem:

-Uhmm... Dzień Dobry. Coś się stało?- zapytał, ledwo podnosząc powieki.

-Dzień Dobry... Dokąd pan jedzie? Szukam kogoś kto mógłby mnie podwieźć...- powiedziała z dozą nieśmiałości w głosie.

-Zgoda, podrzucę Cię - Po chwili zastanowienia zapytał jednak:

-A gdzie dokładnie jedziesz? -

-Chciałabym się dostać do Folksworthcity- powiedziała po cichu dziewczyna

- Hmmm... To bardzo daleko... po drugiej stronie kontynentu, nie dam rady Cię tam zabrać, jednak mogę zapewnić trasnport do najbliższego miasta. - Zamilkł na chwilę po czym wypalił jak z procy:

-Jeśli pozwolisz to chciałbym się zaopatrzyć na podróż, przed chwilą się obudziłem...-

-Ah... tak... jasne- Odpowiedziała speszonym głosem

Na znak zrozumienia kiwnął głową i poszedł do sklepu. Kupił w automacie kawę espresso - bez niej, ciężko było mu utrzymać skupienie podczas jazdy. Następnie udał się do półek z prowiantem gdzie wziął chleb, konserwy, suszony bekon i ser. Włożył te rzeczy do reklamówki i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku kasy. Zanim jednak zapłacił, jego wzrok przykuła półka z wyrobami tytoniowymi:

Bycie cały czas w drodze niejednokrotnie wymaga dużej dozy cierpliwości. Nie od wczoraj wiadomo że nikotyna przynosi ukojenie nerwów, czasem nawet lepiej niż łyk dobrej whsikey. Jednak przez tymczasowy brak środków, upragniony tytoń był całkowicie poza zasięgiem.

-Nie mam na tyle pieniędzy...- pomyślał, podgryzając jednocześnie dolną wargę z poirytowania.

Po rozliczeniu się za swój prowiant, ruszył w kierunku wozu. Spojrzał na dziewczynę stojącą jak na baczność obok samochodu bez większego poruszenia. Otworzył tylne drzwi i zobaczył pusty do tej pory schowek pod środkowym siedzeniem. Starannie umieścił tam swoje zakupy. Przez długą jazdę bez postoju, brakowało mu jedzenia. Na szczęście, schowek błyskawicznie wypełnił się, co wywołało uśmiech na jego twarzy. Zamknął drzwiczki i udał się na miejsce kierowcy. Puknął w szybkę od wskaźnika paliwa który po chwili się ustabilizował. Oleju było bardzo mało, tak samo jak pieniędzy, ale żeby dostać się do następnego miasta potrzebny był on bezwzględnie potrzebny...

-Hej, pomóż mi zatankować.- rozkazał dziewczynie

-Mam na imię Lily...- szepnęła wystraszona poleceniem dziewczyna.

-William.- odpowiedział szorstkim głosem.

Lily uśmiechnęła się niewyraźnie i poszła w kierunku dozownika paliwa. Tymczasem William siadł za kierownicą, wsadził klucz do stacyjki i odpalił silnik który warknął jak niedźwiedź po śnie zimowym. Odetchnął z ulgą powoli poruszając kierownicą i delikatnie wciskając gaz.

Jazda była jego żywiołem mimo że samochodem podróżował od niedawna. Nauczył się jej od Ojca który często zabierał go na przejażdżki terenowe po zagajniku. Will bardzo je lubił, błoto na karoserii zawsze wprawiało go w dobry nastrój, a klekot silnika sprawiał że czuł wewnętrzny spokój.

Gdy pikap znalazł się obok dystrybutora, chłopak wysiadł i rzucił towarzyszce przeszywające spojrzenie mówiąc jednocześnie:

-Nalej diesla, powiem ci kiedy masz przestać.-

-Czemu nie pełny bak?- Zapytała z zaniepokojeniem

-Nie mam pieniędzy na pełny bak, musimy się dostać do najbliższego miasta, tam poszukam pracy, zarobię na dalszą podróż i pojadę dalej-

Lily nie chcąc stracić możliwości dalszej podróży kiwnęła głową. Była zaskoczona podejściem jej kierowcy, który pomimo młodzieńczego wyglądu, sprawiał wrażenie osoby doświadczonej przez życie.

-Pojadę z nim razem do miasta a potem ewentualnie znajdę inny transport... - Pomyślała

Nie miała innego wyjścia, więc podniosła dozownik i umieściła go w baku. Z dystrybutora zaczął wydobywać się dźwięk pompy a wokół samochodu zapachniało ropą.

Po kilkunastu sekundach oczekiwania, Will powiedział donośnym tonem:

-Wystarczy.-

Następnie bez słowa wysiadł, zamknął samochód i poszedł uregulować płatności. Idąc w kierunku lady spojrzał na wskaźnik cen paliw.

-Wyjątkowo drogo...- pomyślał

Paliwo nigdy nie było tanie, jednak niedawny kryzys dalej podwyższył ceny.

Omal nie mdlejąc z wrażenia po otrzymaniu z ust kasjerki wiadomości o tym ile musi zapłacić, wyjął portfel i położył należną kwotę na stole. Portfel prawie świecił pustkami. Podróż do miasta była teraz priorytetem.

Gdy opuścił budynek stacji, spojrzał na drogę. Co chwilę przed jego oczami przejeżdżały auta o najróżniejszych kolorach i kształtach – o tej porze szosa była dość zatłoczona. Zdecydowanie wolał jeździć gdy na drodze nie było nikogo innego, lecz tym razem musiał już ruszać. Dlatego zwykle wybierał drogi leśne lub małe szosy prowadzące po uboczach a nie wielkie, ruchliwe autostrady.

Podszedł do przednich drzwi pasażera i zgrabnym ruchem otworzył je na oścież, dając znać Lily że czas ruszać w drogę. Pasażera wsiadła na swoje miejsce a swój mały bagaż położyła między nogi aby nie zajmował miejsca z tyłu, jednakże wbrew jej myśleniu, Will wziął jej bagaż i umieścił go na podłodze przed tylną kanapą.

-Będzie ci wygodniej a czeka nas długa podróż- zakomunikował

Lily potwierdziła jego słowa lekko mrużąc oczy i kiwając głową. 

William umieścił klucz w stacyjce. Przekręcił go energicznie, jakby chciał obudzić przyjaciela ze snu. Pikap warknął, sapnął i po chwili ruszył.

Byli już na drodze do najbliższego miasta- Umberton...

C.D.N.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 07, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

A Way HomeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz