Wracałam do domu po kolejnym całkiem męczącym dniu szkoły. Deszcz kapał mi na głowę, a ciężar plecaka dawał się we znaki, ale nie śpieszyłam się. Po powrocie i tak czekała mnie nauka do późnego wieczora. Matura zbliżała się nie ubłagalnie, a ja nie byłam tą osobą, która zaczyna się uczyć wiele miesięcy wcześniej, żeby zdążyć ze wszystkim na spokojnie.
Przeszłam przez park, obserwując pozornie szczęśliwych ludzi. Czy naprawdę czuli radość, czy jedynie udawali, żeby uniknąć niewygodnych pytań? Zawsze mnie to zastanawiało.
Dotarłam do domu, od razu kierując się do mojego pokoju. Był nieco ciasny i nie poświęciłam zbyt wiele uwagi dekorowaniu go, ale lubiłam go. Tak zwyczajnie. Od lawendowych ścian teraz odbijało się niemrawe słońce, prześwitujące przez chmury. Przez okno, które zostawiłam uchylone, wpadał cudowny zapach deszczu i świeżego powietrza, a mnie ogarnął cudowny spokój, jakby na świecie nie było żadnych problemów wartych uwagi.
Po zdjęciu plecaka rozprostowałam zbolałe kości i usiadłam przy biurku, okłamując samą siebie, że za chwilę zabiorę się do pracy. Trzymając w ręku długopis, odruchowo postukiwałam nim o pustą kartkę podczas uruchamiania laptopa. Zanim zdążył się włączyć, skierowałam wzrok na tablicę korkową, która wisiała ponad biurkiem. Moją uwagę przyciągnęła mała kartka w rogu ze szkicem postaci, który kiedyś wykonałam. Z pozytywnym zacięciem w oczach wpatrzony przed siebie Midoriya z "My hero academia". Jedyne anime, jakie obejrzałam, gdyż później uznałam, że to nie mój styl. Uśmiechnęłam się jednak na wspomnienie czasów, gdy wręcz szalałam za tą serią. To były dobre czasy.
Zanim zabrałam się do nauki, zdążyłam zjeść obiad, posłuchać muzyki oraz przeczytać kolejny rozdział książki. Rodzice w międzyczasie wrócili do domu, więc słyszałam ich głosy dobiegające z parteru. Przyswajałam materiał całkiem szybko, mimo to skończyłam sporo po północy. Rozplanowałam sobie naukę na każdy najbliższy dzień i starałam się trzymać tego grafiku, choć wcale nie sprawiało mi to przyjemności. Dziękowałam Bogu, że akurat zaczął się weekend, dzięki któremu w końcu mogłam odespać te całe pięć dni.
Położyłam się na łóżku, czując ogarniające mnie zmęczenie, na wpół odbierające świadomość. Życie, jakie ostatnio prowadziłam, daleko odbiegało od moich ideałów. Popadałam w rutynę, przed którą zawsze starałam się bronić na wszelkie możliwe sposoby. Nawet nie wiedziałam, kiedy to się stało. Czy tak miała wyglądać moja przyszłość? Skończę, jak każdy typowy szarak na tej planecie, pomyślałam z goryczą. Chciałam znaleźć w tych słowach coś żartobliwego, cokolwiek pozytywnego. Niestety, to najwyraźniej był nieśmieszny żart i nie przyniósł nic oprócz dziwnego strachu. Nie chcę tak skończyć.
Zacisnęłam powieki, odpychając złe myśli. To nie był czas na popadanie w depresję. Jeśli miałam zmienić swoje życie, musiałam zacząć myśleć bardziej pozytywnie. I może znaleźć jakichś przyjaciół. Przez te wszystkie lata separowałam się od ludzi, sama nie będąc pewna, jaka jest tego przyczyna. Wszystko, co robili, wydawało mi się takie... sztuczne, udawane. Zdawałam sobie sprawę, jak idiotyczne było takie nastawienie, ale jeszcze nie potrafiłam się go pozbyć. Może kiedyś. Tak, kiedyś na pewno.
Odwróciłam się na drugi bok. Zmęczenie odcięło mnie od wszystkich chaotycznych przemyśleń. Po chwili była już tylko czerń.
A potem pojawiło się białe światło.
Chwila... coś tu jest nie tak.
Jeśli to sen, chyba nie powinnam nic czuć. A ewidentnie czułam chłodny podmuch wiatru na skórze. Czy ja umierałam? To nie miało sensu. Po kilku senkundach mogłam się ruszać. Spojrzałam na swoje dłonie, które były w zupełności materialne. Wokół mnie unosiła się jakaś czarna mgła, rozstępująca się, gdy przesuwałam w jej stronę rękę. Mimo to, za nią również znajdowała się niezmącona ciemność. Jedynie centralnie przede mną znajdowało się światło, niczym w światło w tunelu. Ludzie często właśnie tak wyobrażali sobie śmierć.
Z trudem przełknęłam ślinę, robiąc pierwszy krok w obawie, że zaraz stracę grunt pod stopami. To było szalone. Zdzieliłam się z liścia, żeby mieć pewność czy na pewno nie uda mi się po prostu obudzić. Cholera, coś to było mocno nie tak. Nie przypominałam sobie, bym zażywała jakieś podejrzane substancje przed snem.
Jedyne co mi pozostało to kierować się w stronę tego światła, po czym ewentualnie umrzeć. Sytuacja nie wyglądała aż tak źle. Nie, żebym chciała umierać, po prostu nie było źle. Po chwili spędzonej w ciemności zorientowałam się, że tak naprawdę nie czułam bólu (może poza pieczeniem na poliku, w który sama sobie przyłożyłam), ani strachu. Wręcz przeciwnie, ogarniał mnie nienaturalny spokój, jakby to miejsce właśnie tak miało oddziaływać na ludzi.
Wyciągnęłam dłoń w stronę światła wyglądającego zupełnie jak przejście gdzieś na drugą stronę. Rozejrzałam się jeszcze w poszukiwaniu innego sposobu na wyjście z tej sytuacji, jednak nie znalazłam żadnego sposobu. Wzięłam wdech, po czym zrobiłam kolejny krok naprzód.
Otoczyła mnie oślepiająca jasność, niewyraźne kształty mieszały się ze sobą, nie byłam w stanie rozróżnić, co widzę. Dziwna siła sprawiła, że straciłam panowania nad swoim ciałem, lecąc do przodu i lądując boleśnie na ziemi. Zorientowałam się, że była to drewniana podłoga. Najzwyczajniejsza drewniana podłoga.
Gdy zaczęłam się podnosić, uświadomiłam sobie obecność innych osób w pomieszczeniu. Jeszcze niewiele mogłam zobaczyć przez mroczki przed oczami. Potarłam ręką twarz.
– Kurogiri, co to ma być?
Wyprostowałam się nagle w szoku. Znałam ten głos.
***
– A więc twierdzisz, że trafiłaś tutaj z innej rzeczywistości, gdzie nasze życie to... anime? – Jego głos brzmiał na znudzony, ale czerwone przymrużone oczy przyglądały mi się sceptycznie, jakby ich właściciel obmyślał dla mnie sposoby śmierci. – Kurogiri, czy to w ogóle możliwe? Z drugiej strony, jak mogła dostać się do portalu bez twojej wiedzy? – Zaczął się zastanawiać.
Słowa nie mogły wyrazić absurdu tej sytuacji, trafiłam do świata anime i w dodatku rozumiałam każde słowo osób tutaj, tak jak oni rozumieli moje. I ugrzęzłam akurat w siedzibie Przymierza Złoczyńców, a przede mną siedział ich przywódca. Shigaraki Tomura, o ile dobrze zapamiętałam.
– Wiem, że to niedorzeczne, ale musicie mi uwierzyć. – Podrapałam się po głowie, nie wiedząc, co więcej mam im powiedzieć.
Przechylił nieznacznie głowę z nieodgadnionym wyrazem na twarzy.
– Właściwie, jedyne, co musimy to jakoś się ciebie pozbyć. Nie masz Mocy i prawdopodobnie możesz być chora psychicznie. – Rozłożył ręce z uśmiechem, jakby nagle zamierzał być miły. – Widzisz, nie mam innego wyjścia. Może nawet na tym skorzystasz.
Życie ewidentnie mnie nienawidziło.
Zaczęłam biec do okna. Drogę zagrodził mi Kurogiri. Udało mi się go ominąć, o dziwo nie zostając pochłonięta przez jego portal. Mimo swojej mglistej postaci wyglądał na mocno zaskoczonego, że nie udało mu się mnie zatrzymać. Niestety to było na tyle z mojej brawurowo nieprzemyślanej ucieczki, gdyż poczułam mocny uścisk na ramieniu.
Obróciłam głowę z trudem. Ogarnął mnie strach. Blada dłoń z suchą skórą należała do Shigarakiego. Przygotowałam się na śmierć, mimo to nic się nie działo. On chyba również się tego nie spodziewał, bo tylko mruknął coś niezrozumiałego i ponownie przyłożył dłoń do mojej szyi. Czekałam w konsternacji, nie bardzo wiedząc, co zrobić oraz bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Próbował jeszcze kilka razy, zanim z wyraźną irytacją się poddał.
– Hm, a więc to tak. Nie masz indywidualności, ale nie działają na ciebie indywidualności innych – powiedział w zamyśleniu, przyglądając się swojej ręce. – Może na coś się przydasz. Od dzisiaj należysz do Przymierza. – Odwrócił się i odszedł, dając jakieś rozkazy Kurogiriemu.
Nie miałam wyboru, co nie?
___________
No cześć, witam
Nie lubię głównej bohaterki jak na razie, chyba pierwszy raz stworzyłam tak... depresyjną? postać, której w sumie nie zależy za bardzo na niczym, ale okej. Postaram się ją ewoluować. I wiem, że może akcja poszła trochę za szybko, zazwyczaj nie mam tego w zwyczaju, ale w tym wypadku wolałam tak to zostawić, bo nie uśmiechało mi się pisać dłuższego wstępu przy opowiadaniu, które tworzę właściwie głównie dla rozrywki. Cóż, przy dalszej akcji bardziej się postaram...
Niektóre rzeczy będą pewnie odbiegać od oryginalnej fabuły, postaram się nie dawać spojlerów, ale jakby co, polecam się przygotować na jakieś fakty z czwartego sezonu. Tak jakby co.
Liczę na komentarze, bo lubię mieć interakcje z czytelnikami. Poprawianie błędów mile widziane. (Tego prologa akurat nie sprawdzałam, więc może się ich trochę pojawić, nie mam teraz na to wystaraczającej silnej woli, przepraszam :( )
CZYTASZ
Światło w mroku | BNHA FanFiction
FanfictionPrzeciętność to jedyne słowo, jakim opisaliby ją znajomi. Więc dlaczego to akurat ona zobaczyła ten cholerny tunel? Dlaczego postanowiła przez niego przejść? I... gdzie podziała się rzeczywistość, jaką znała? Odnalezienie się w całkowicie obcym mi...