Promienia słońca powoli zaczęły wypalać moje ostatki tłuszczu w stópkach. Przez to łaskotanie, otworzyłem powoli swoje srakowato-zielone oczy. Po chwili jednak je zamknąłem oraz zmarszczyłem swoje krzaczaste brwi. Przypomniało mi się, że nadszedł kolejny dzień mojej udręki ze społeczeństwem. Czuję się jak jedna, samotna, biała skarpetka wśród ciemnej bielizny w pralce. Nie pasuję tu. Powoli przez te ciemnoty, moja nieskazitelna dusza przesiąka ich ciemną, autodestrukcyjną, bez żadnych zainteresowań barwą. Nienawidzę ich, ale muszę wstać. Muszę pokazać innym moje własne CV. Niech wiedzą, że są niczym. "Netflix&Chill"? Serio? Zamknij lepiej mordę i idź przeczytać książkę o mordowaniu zwierząt.
Ubrałem na siebie niebieską koszulkę oraz srakowate spodnie, tak by pasowały mi do koloru oczu. Swoje ciemne włosy zaczesałem na żel do tyłu, a na moim nosie spoczęły okulary z kwadratowymi oprawkami.
Poszedłem zjeść śniadanie. Postawiłem dzisiaj na wege pasztet, z wege skipką chleba. Było byczo. Ubrałem szybko kurtkę oraz buty, założyłem plecak i wybiegłem z domu na przystanek tramwajowy, ponieważ w moim mieście są tramwaje.
C++
Wszedłem do trywialnej placówki dla przyszłych rozwódek z trójką dzieci oraz informatyków, którzy w gimnazjum grali w fortnite'a - szkoły. Omijając tych zjadaczy chleba bez żadnych perspektyw na życie, podszedłem do swojej szafki, by schować niepotrzebne zeszyty i książki. Gdy zadzwonił dzwonek, pomaszerowałem w stronę sali od historii. Usiadłem w ostatniej ławce w rogu klasy, czytając artykuł o psychologii szczurów, aż nie usłyszałem szurania krzesła obok mnie. Źródłem hałasu okazała się moja koleżanka - Bobi. Ta przepiękna dziewczyna, co wygląda jak jakaś bogini seksu, zajęła miejsce obok mnie. Jej długie, blond włosy zarzuciła sobie na plecy, a jej twarz wyrażała zniesmaczenie osobami przebywającymi z nami w pomieszczeniu. Niebieskie gagały wpadające w odcień szarości, zatrzymały się na mnie, pełne usta zaczęły się otwierać, by powiedzieć:
- Ale gówniana ta godzina naszego początku dnia.
- Nie da się ukryć, towarzyszko. - Odrzekłem.
Po chwili do sali wszedł nauczyciel historii. Wszyscy zamknęli swoje mordy i usadowili swoje cztery litery na krzesłach. Już miał się z nami witać, gdy drzwi od sali gwałtownie się otworzyły. Osoba, która w nich stanęła, wzbudziła niemałe zamieszanie. Był to niebywale powabny mężczyzna. Jego wzrost wynosił dużo, może jakieś 190 cm, ciemne włosy zaś tworzyły artystyczny nieład, co było bardzo pociągające. Jego oczęta zdobiły okulary łudząco podobne do moich. Jednak co innego budziło we mnie pożądanie tego syna Adama. Mianowicie jego długie nogi upiększone były czarnymi zakolanówkami, a tego samego koloru szorty opinały najpiękniejszą pupinę, jaką kiedykolwiek widziałem. Aż mi ślinka pociekła, gdy zachwycałem się każdym skrawkiem ciała tego czarującego człowieka lub anioła. Każdy był wniebowzięty, nawet jedna, niziuteńka, urocza Asiurax, gdyż jego nienawiść do wszystkich feministek czuć było w każdej komórce ciała.
- Klaso, o to nasz nowy uczeń. Proszę, przedstaw się. - Głos zabrał uwiedziony nauczyciel.
- Nazywam się Masterino Nazino, ale możecie mówić mi Master Nazi lub po prostu Nazi. - Jakie piękne imię... - Pochodzę z rodu "Contum a mulieribus" i będę teraz z wami w tej szkole. - Zakończył.
Tak bardzo chciałem, by usiadł obok mnie, ale jedyne wolne miejsce było obok tego kleszcza - Pepe. To najsmutniejszy typ w naszej klasie. Ma on ogromne powodzenie u płci przeciwnej. Nie mam pojęcia, na co te wszystkie baby lecą, co on w sobie ma takiego atrakcyjnego, bo na pewno nie zakolanówki. Moje rozmyślania przerwała znowu Bobi:
- Weź daj podręcznik na środek, bo swój zalałam w domu rozpuszczalnikiem. - Rozkazała.
Podałem jej książkę, a ta po chwili otworzyła ją na odpowiedniej stronie. Dzisiejszym tematem lekcji okazał się Adolf Hitler. Zapowiada się ciekawie... Pewnie te półgłówki myślą, że Hitler był Niemcem. Nikt w tej szkole mnie nie zaskakiwał. Oni to tylko ciemna bielizna, która w ogóle nic nie wnosi, a jedynie pochłania i niszczy.
- To może zaczniemy od czegoś prostego. W którym roku wybuchła II wojna światowa? - Spytał się nauczyciel.
- Serio? Będziemy pieprzyć o pogodzie zamiast przejść do konkretów? - Zabrał głos Nazi, zwracając tym samym uwagę wszystkich na siebie.
- Co masz na myśli? - Indagował historyk.
- Gówno. Twój stary włazi ci do wanny. - Wkurzył się Master.
Zaimponował mi, nie powiem, że nie. Tyle jadu w nim było, ile w moim sercu. Może i jestem cichą osobą, która zwykle nie zwraca na siebie uwagi, ale tym razem było inaczej. Postanowiłem zabrać głos. Niech wie, że nie jestem potulny:
- Zamknij ryj, tępa jednostko. - Gdy to wypowiedziałem, wszyscy zamarli, a nowy powoli zaczął obracać się w moją stronę.
- A ty kim jesteś, do cholery? - Zapytał mnie.
Widziałem jak moja koleżanka, Bobi, napina swoje wszystkie mięśnie, a każde oczy w klasie są skupione na mojej osobie.
- Ja? - Postanowiłem grać na czas.
Może zaraz zadzwoni dzwonek, oznaczający pożar albo atak terrorystyczny. Szanse na to są bardzo niskie, ale nie zerowe...
- Nie, żyd w moim mydle. Oczywiście, że ty, deklu.
- Ja jestem Milky Mleczny. - Odpowiedziałem mu, gdyż nie widziałem większego sensu w zatajaniu takich informacji.
Nie mogę okazać teraz przy wszystkich strachu. Nie mogę, po prostu nie mogę. Nazi otwierał już te swoje wysmakowane usta, by pewnie rzucić we mnie kolejną wiązanką słów nienawiści, gdy zadzwonił dzwonek 3 razy pod rząd. Nie wierzę! Pożar! Normalnie, to bym się cieszył przez to, że jacyś członkowie tego obłąkanego społeczeństwa mogą spłonąć żywcem, ale tym razem moja radość wypływała z myśli o uwolnieniu z tej sytuacji.
Nauczyciel zaczął w pośpiechu wszystkimi dyrygować, by po chwili już ustawiać nas na szkolnym boisku przed szkołą. Wszystko szło dobrze. Stałem sobie z Bobi i mówiłem jej o tym, jak niebiańsko by było, gdyby jakieś dziecko w akcie desperacji wyskoczyłoby z okna na swoją pustą głowę. Okazało się, że alarm był próbny. Już mieliśmy zmierzać ku wejściu do szkoły, aż w pewnym momencie poczułem ziemię na mojej twarzy. Zdezorientowany szybko podparłem się dłońmi, by zbadać sytuację. Przyczyną mojego upadku, były te cudowne nogi w zakolanówkach... Nazi stał nade mną i śmiał się z resztą klasy. Taka istota o boskiej twarzy i ciele z niebywale nienawistnym charakterem. Już wtedy wiedziałem jedno. Wstałem, patrząc w te piękne oczy. Patrzyłem w nie zawzięcie i wiedziałem jedno - nienawidzę cię Nazi.