Cały czas widziała jego twarz. Troskę i przerażenie w jego niebieskich oczach. Później pojawiła się ona. Ciemność.
Stella podniosła głowę z mokrej od łez poduszki.
Poczuła tępy ból w okolicach klatki piersiowej. Odkaszlnęła z trudem i powoli otworzyła oczy.
Widziała go. Leżał pod przeciwległą ścianą pomieszczenia, okryty gruzem i pyłem. Z takiej odległości nie widziała dokładnie jego twarzy, lecz mogłaby przysiądz, że się uśmiechał.Spojrzała na cyferblat zegara stojącego na szafce nocnej, lecz nie potrafiła określić godziny. Wskazówki i cyferki zlewały się, tworząc czarną plamę. Nie wiedziała, czy była to wina zamglonego od płaczu wzroku, czy alkoholu. W końcu ostatnio nie stroniła od obydwu czynności.
Zachwiała się, jej skołowany organizm nie mógł poradzić sobie z taką ilością adrenaliny. Powoli ruszyła w jego kierunku. W połowie drogi potknęła się o zalegającą na podłodze maskę. Podniosła ją i szybkim ruchem starła zalegający na niej kurz.
Jej wzrok z zegara przeniósł się na stojącą przy nim ramkę ze zdjęciem. Pamiętała dokładnie kiedy zostało zrobione. Wieczór na plaży. Siedzieli tam wszyscy razem. Matt uwiecznił moment, gdy obydwoje wpadli do wody. Byli szczęśliwi. Bardzo szczęśliwi.
Maska z łoskotem upadła na ziemię, gdy przerażona usłyszała alarm. Leżał w bezruchu zbyt długo. Patrzył na nią.
Powoli skierowała się do łazienki. Stanęła przed lustrem i niechętnie spojrzała na swoje odbicie. Zapuchnięte od płaczu oczy oraz splątane włosy nie wydawały się być dla niej największym zmartwieniem.
Upadła na kolana tuż przy jego twarzy. Oddychał. Widziała ból w jego oczach, gdy podniósł rękę i chwycił jej podbródek.
Przejechała dłonią po poliku, cały czas wpatrując się w swoje odbicie. Blada skóra, wyostrzone rysy twarzy i mała blizna na lewym łuku brwiowym w odbiciu wyglądały znacznie gorzej niż w rzeczywistości.
Z trudem patrzyła na jego wykrzywioną w grymasie cierpienia twarz.
— To nie miało tak wyglądać. Miały być kwiaty, muzyka. Choć alkohol też by wystarczył — wyszeptał, a do jej oczu zaczęły napływać łzy.
— Nie powinnam. Nie powinnam była krzyczeć. Nie powinnam unosić na ciebie głosu. Nie powinieneś tego słyszeć —
Przerwał jej kładąc palec na ustach.
— To ja nie powinienem. Nie powinienem do tego dopuścić —Uderzyła pięścią w lustro. Szkło pękło, a jego fragmenty uszkodziły jej kłykcie i palce, z których powoli zaczęła sączyć się krew.
Położyła się obok niego. Przez ich radioodbiorniki po pomieszczeniu rozniósł się głos Casey'a, lecz obydwoje go zignorowali. Oplótł ją ręką i przyciągnął do siebie.
— Nie słuchaj ani słowa z tego co do ciebie mówię. Każdy mój krzyk brzmi tak samo, choć milczę —
Spojrzał na nią z uśmiechem. W jego oczach nie było już troski ani przerażenia. Był szczęśliwy.Osunęła się pod ścianę. Przetarła nos zranioną ręką, rozcierając przy tym krew po twarzy. Pozwoliła łzom spłynąć po polikach.
Leżała wtulona w jego klatkę piersiową. Usłyszała go. Krzyczał. Niechętnie otworzyła oczy, ale nawoływanie nie ucichło. On jednak był cicho. Nie poczuła, gdy jego ręka przestała obejmować ją w pasie. Nie zauważyła, gdy z jego twarzy zniknął uśmiech. Nie usłyszała, gdy zamilkł.
Drzwi od łazienki otworzyły się, co zasygnalizowały nienaoliwione zawiasy. Poczuła, jak ktoś siada obok i przyciąga ją do siebie zaczynając płakać razem z nią.
— On nie żyje Stella. Tak mi przykro — oczy Matta zaszły łzami.
— Mylisz się! Ja go słyszę! On tu jest — krzyczała przez łzy, gdy przyjaciel odciągał ją od jego ciała. Cholernie sztywnego i martwego, milczącego na wieki Severide'a.
— Stella, umysł płata ci figle, przeszłaś za dużo. Tu jest cicho —Płakali razem. Każde z nich straciło kogoś bliskiego. On przyjaciela, a ona jedyną bliską osobę. Bardzo bliską. Straciła cząsteczkę siebie.
— Nie słuchaj ani słowa z tego co do ciebie mówię. Każdy mój krzyk brzmi tak samo, choć milczę —
— Miałaś rację Stella — wyszeptał — On tu jest, słyszę go —
CZYTASZ
𝗹𝗶𝘁𝘁𝗹𝗲 𝘁𝗮𝗹𝗸𝘀 | stella kidd
Short Story𝘄𝗵𝗲𝗻 𝘆𝗼𝘂 𝗵𝗲𝗹𝗽 𝘀𝗼𝗺𝗲𝗯𝗼𝗱𝘆 𝗲𝗹𝘀𝗲, 𝘆𝗼𝘂 𝗵𝗲𝗹𝗽 𝘆𝗼𝘂𝗿𝘀𝗲𝗹𝗳 𝘁𝗼𝗼. kinda one shot - ©lintashaa;2020