Rozdział 1

202 14 4
                                    

Spacerowałam po lesie, rozmyślając o wszystkim i niczym. Las o tej porze był naprawdęprześliczny. Pewnie przyczyniał się do tego księżyc, który był tego dnia w pełni i nie przysłaniały go żadne chmury, a i gwiazdy miały swój urok, migocząc w oddali. Lecz ja dalej zmierzałam wznajomym mi kierunku, a mianowicie szłam na moją ulubioną polanę. Zawsze się tam udaję, kiedy potrzebuję chwili samotności. To pomaga mi się odprężyć. Patrząc tak na księżyc,rozmyślałam nad problemem, rozważałam wszystkie opcje, aby dobrze go rozwiązać. Zawsze tak robię. No i też staram się trzymać od nich z daleka, ale nie zawsze się tak da. Dziwne, odkąd tu przyszłam, towarzyszyło mi dziwne uczucie, tak jakby ktoś cały czas mnie obserwował. Naprawdę dziwne, pora wracać. Cały czas towarzyszyło mi to uczucie. Szłam z powrotem na plażę, cały czas zerkając za siebie i na boki, próbując kogoś dostrzec. Nie potrafiłam pozbyć się tego uczucia. Emily, spokojnie, nic ci nie grozi, powtarzałam cały czas w myślach, aby nie wymyślać niepotrzebnych scenariuszy. Zamarłam, kiedy nagle za sobą usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Serce podeszło mi do gardła, ale powoli się odwróciłam. Strach niemal całkowicie mną zawładnął. Nie wiedziałam nawet czy mam Jakiś wpływ na swoje ruchy.

- Cz-czy ktoś tam je-jest? - zapytałam drżącym, łamiącym się głosem, ale nikogo za mną nie było.

Czy aby na pewno coś słyszałam? Na pewno. Tylko co to mogło być? Co gorsza, uczuciebycia obserwowaną nie zniknęło. Znowu się wzdrygnęłam. Powoli zaczęłam się rozluźniać, bypo chwili znowu mieć wszystkie mięśnie napięte, gdy w oddali zauważyłam czerwone ślepia,wlepione prosto we mnie. W dodatku kierowały się w moja stronę. Chciałam uciekać, alestrach skutecznie mi to uniemożliwiał. Byłam sparaliżowana. Nie mogłam nic zrobić, tylkopatrzeć. Zwierze było coraz bliżej. Powoli zaczynałam dostrzegać zarys sylwetki, ale to, coujrzałam, wychodziło poza wszelkie granice tego świata. Nigdy w życiu nie widziałam takiegozwierzęcia, o ile można to tak nazwać. Bestia była ogromna, prawie jak niedźwiedź... Nie, jak dwa niedźwiedzie. Na wszystkich czterech łapach miała wielkie pazury. Jej pysk był wilczy, z wielkimi kłami. Cała była porośnięta sierścią. Nadal nie mogłam się ruszyć. Nie dowierzałam temu, co widziałam, a wilk był coraz bliżej. Z dwóch stanął na cztery łapy. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów.Wilk patrzył prosto w moje oczy. Cholernie się bałam, ale byłam też wściekła na siebie, że nie potrafiłam się w ogóle ruszyć. Pomyślałam o wszystkich, którzy byli mi bliscy, rodzinie, przyjaciołach. Nawet nie będzie mi dane się z nimi pożegnać. W tamtej chwili bardziej przepełniał mnie smutek. Wilk zaciągnął się moim zapachem, spojrzał w górę, i zawył tak, jak robią to wilki. Musiałam zatkać uszy. Myślałam, że bębenki mi pękną. Nie sądziłam, że wilki potrafią tak głośno wyć. Gdy przestał, znowu na mnie zerkał, ale to co stało się po chwili... Nie wiem nawet, jak to opisać. Przede mną nie stał wilk, a człowiek. Wielki wilk zmienił się w człowieka. Chyba na imprezie dosypali mi czegoś do drinka...

- Moja - wypowiedział chrapliwym, niskim i przerażającym głosem.

W mgnieniu oka stał przede mną. Nie zdążyłam w żaden sposób zareagować, bo zatopił swoje kły w moim obojczyku. Poczułam niewyobrażalny, palący ból. Przed oczami zrobiło mi się ciemno, świat wokół mnie jakby zwolnił, dźwięki ucichły, a ból stawał się coraz bardziej odległy, aż w końcu zniknął, a ja pewnie zemdlałam.


Wilcza krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz