Niezręczna cisza to mało powiedziane, atmosfera była tak gęsta, że gdyby ktoś miał siekierkę, to bez problemu mógłby ją wbić. Żadne z nas nie wiedziało chyba jak się zachować czy co powiedzieć w obecnej sytuacji.
W końcu odezwała się jakaś dziewczyna w wieku około 20 lat. Jest drobną dziewczyną, o szczupłej sylwetce, z niezbyt dużym wzrostem, na moje oko jakieś metr sześćdziesiąt. Ma niezbyt charakterystyczne rysy twarzy, na którą spadało kilka kosmyków jej śnieżno białych włosów, oczy w kolorze jasno niebieskim, mały, zadziorny nosek, który w połączeniu z delikatnymi piegami wokół jej policzków dodawał jej tylko uroku. Jest naprawdę śliczna, emanowała od niej aura dobroci, o ile można to tak nazwać.
- Pewnie nie wiesz jak się tu znalazłaś? - zapytała z lekkim pogodnym, uśmiechem.
- Nie do końca, jedyne co pamiętam ze wczoraj to, że wyszłam na spacer do lasu, następnie napotkałam jakiegoś zmutowanego wilka, który z wilka zmienił się w człowieka i mnie ugryzł, ale nie mam żadnej rany czy też śladu po ugryzieniu. - dopiero kiedy to powiedziałam, zdałam sobie sprawę z tego, że brzmi to co najmniej śmiesznie i wezmą mnie za jakąś wariatkę, która uciekła właśnie z jakiegoś psychiatryka, ale ja wiem co widziałam, ten widok głęboko zakorzenił się w mojej pamięci.
Biało włosa zaczęła się śmiać, u reszty też dało się dostrzec lekki uśmiech, który wkradł się na ich usta. - Ahh, cały Zack. Wilk, o którym mówisz to Zack, dokładniej wilkołak. - powiedziała kiedy przestała się śmiać.
Zaczęłam się zastanawiać czy aby przypadkiem nie żartuje, wpatrywałam się w nią, aby dostrzec coś co będzie oznaczać, iż rzeczywiście żartuje, ale nic na to nie wskazywało.
- Wilkołak, chodzi ci o te mityczne zwierze, które z człowieka potrafi zmienić się w wilka lub coś co przypomina wilka? - po tym co zobaczyłam wczoraj była bym skłonna w to uwierzyć, ale to jest nie możliwe to tylko mit. Bajki, które opowiada się małym dzieciom, że jak będą niegrzeczne to wspomniany wcześniej wilk przyjedzie je zjeść. Ja już dzieckiem nie jestem. Wiem że coś takiego nie może istnieć, a to co wczoraj widziałam na pewno można jakoś wyjaśnić. Teraz to ja zaczęłam się śmiać, wywołując u reszty zdezorientowanie.
- Co cię tak rozśmieszyło? - zapytała z nutą ciekawości i niepewności w głosie.
- Wilkołaki, przecież to dobre dla dzieci, jak miała bym w to uwierzyć, jestem dorosła, w życiu w to nie uwierzę. - powiedziałam, kiedy trochę opanowałam śmiech i stałam się nieco bardziej poważna.
- W takim razie jak wyjaśnisz to co widziałaś wczoraj? Sama powiedziałaś, że widziałaś "zmutowanego wilka". - powiedziała pewna siebie wpatrując we mnie swoje spojrzenie, a przy ostatnim zdaniu zrobiła cudzysłów w powietrzu.
- To na pewno da się jakoś wytłumaczyć... - powiedziałam sama nie będą do końca przekonana, ale dalej ni mogłam uwierzyć w coś takiego jak wilkołaki.
- Da się wytłumaczyć, wilkołaki już istnieją od dawien dawna. Z resztą chyba póki nie zobaczysz to nie uwierzysz. - powiedziawszy spojrzała na jednego z chłopaków, który również znajdował się w jadalni.
Jest wielki i nie, nie mówię tu tylko o wzroście, który spokojnie sięgał powyżej metra dziewięćdziesięciu, ale też o torsie, na który miałam dobry widok przez szarą koszulkę na ramiączkach, naprawdę miał świetnie wyrzeźbione mięśnie ramion, barków czy klatki piersiowej, zresztą jestem pewna że reszta też nie odstaje formą od tych. Ma krótkie, brązowe włosy, oczy w kolorze błękitu oraz mocno zarysowaną szczękę. Przyznaję jest przystojny.
Błękitnooki odszedł kawałek od stołu. Staną przede mną w odległości jakichś dwóch metrów, spojrzał na mnie przelotnie i lekko się uśmiechną? Po chwili, właściwie to w ułamku sekundy usłyszałam trzask łamanych kości. Tuż przede mną nie stał już ten świetnie zbudowany facet, wilk. Wielki czarny wilk, który swoje czarne ślepia wpatrywał prosto we mnie.
Serdecznie dziękuje za wszystkie gwiazdki, to bardzo motywuje.
CZYTASZ
Wilcza krew
WerewolfOpowieść ta będzie o pewnej dziewczynie I pewnym wilkołaku, których lubiący płatać figle los gdzieś połączy po drodze. Razem, ramię w ramię będą musieli sprostać wszystkim trudnością losu, a uwierzcie będzie ich co nie miara...