(one) home.

23 3 2
                                    

𝙷𝙾𝙼𝙴
ONE

Powroty do domu od zawsze były dla Louisa czymś wprawiającym go w poczucie komfortu. Kto, pomimo tego jak bardzo unikał rodzinnego ciepła i domowego spokoju nie czuł się dobrze, kiedy docierał do niego fakt, że w końcu może uciec z miejskiego tłoku w znajome zacisze, gdzie nikt już nie będzie mu przeszkadzał? Louis Tomlinson z pewnością się cieszył. Cała jego kariera nabrała niesamowitego tempa, co z kolei przekładało się na to, że mężczyzna nie do końca wiedział czy wszystko co osiągnął, było dokładnie tym, czego oczekiwał od swojego życia. Nie chodziło o to, że nie uważał, że to wszystko straciło sens. Nie. Louis w dalszym ciągu chciał się rozwijać, koncertować, spotykać się z fanami, a przede wszystkim chciał dalej tworzyć i śpiewać, ale chyba jednak ta przerwa była każdemu potrzebna i to prędzej czy później. Doskonale zdawał sobie sprawę, że fani będą zrozpaczeni - zresztą już byli, bo cały świat trąbił przecież o przerwie jaką One Direction postanowiło zrobić w swojej karierze i dobrze wiedział, co każdy z nich musiał przeżywać. Jednak wszystkie te poprzednie lata, szczególnie ostatni rok wiele dały każdemu do myślenia i wspólnie podjęta decyzja wydawała się być najodpowiedniejsza dla każdego, a po wydaniu stosownego oświadczenia każdy w końću udał się w swoją stronę, aby móc odpocząć. 

Doncaster chyba od zawsze było względnie spokojnym miasteczkiem. Louis uśmiechnął się pod nosem, widząc mijane przez samochód ulice, czując przy tym także jak wszystkie wspomnienia do niego wracały. Te dobre i te złe. Szatyn bezwiednie przeczesał palcami włosy, a później odwrócił głowę w drugą stronę. Uliczki, sklepy i cała reszta sprawiały, że dopiero wtedy zdał sobie sprawę jak bardzo tęsknił za domem i jak bardzo brakowało mu tego miejsca. Nie chodziło o to, że w Londynie, Los Angeles czy w jakimkolwiek innym mieście nie czuł się dobrze, bo tak naprawdę gdziekolwiek nie pojechał, potrafił się odnaleźć, ale jednak rodzinne miasto i uczucie, które pojawiało się w sercu, po tym jak się pojawiało w nim po długiej nieobecności było czymś niesamowitym. 

Zanim zdążył się obejrzeć, znalazł się pod domem i wysiadał z samochodu. Miała czekać na niego cała rodzina i nie mógł nic na to poradzić, że sam nie mógł się już doczekać, aby ich wszystkich zobaczyć, bo tak naprawdę SMSy czy rozmowy przez telefon były tylko marnym substytutem obecności obok, a Louis od jakiegoś już czasu potrzebował otoczenia swojej rodziny bardziej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. 

— Przyjechał! Louis! — Usłyszał za sobą, kiedy wyciągał z bagażnika swoją torbę z rzeczami, nie przejmująć się szoferem, który chciał to zrobić za niego. Szatyn spojrzał w stronę drzwi wejściowych i zobaczył tam stojącą Phoebe, przy której zaraz pojawiła się Daisy. 

— Cześć, dzieciaku — zaśmiał się cicho, kiedy poczuł jak Phoebe wpada na niego, a sekundę później robi to jej siostra bliźniaczka. Mężczyzna tylko pokręcił głową i objął ję mocniej swoimi ramionami, ciesząc się, że je widział. — Dobrze was widzieć — dodał, wzdychając z wyraźną ulgą, po czym spojrzał na nastolatki. Nawet nie zorientował się, że tak bardzo już wyrosły i gdyby nie fakt, że starał się wiedzieć, co było słychać w domu jak najczęściej, to z pewnością byłby o wiele bardziej zdziwiony niż wtedy. 

Niedługo po Phoebe i Daisy, zjawiła się Lottie, a na końcu ich matka. Johannah wyszła do nich z szerokim uśmiechem na twarzy, otulona w sweter, który Louis kupił jej na święta, kiedy jeszcze był nastolatkiem. Kobieta tak naprawdę nosiła go od tamtego czasu cały czas, kiedy tylko dni były chłodniejsze i deszczowe, a w Anglii było tak dosyć często. Sweter był już znoszony, ale nadal dobrze się sprawował, a Louisowi na sam jego widok i jego własnej matki, która uśmiechała się szeroko, ciepło wypełniło serce. 

— Mamo — szepnął, podchodząc do kobiety i otoczył ją swoimi ramionami. Johannah bez słowa pozwoliła mu się do siebie przytulić, a później otarła łzy wzruszenia ze swoich policzków. Zawsze bardzo przeżywała powroty Louisa do domu, nieważne czy zostawał w Doncaster parę dni, tygodni czy dłuższy czas. Była w końcu jego matką i nie mogła nic poradzić na to, że bardzo za nim tęskniła, kiedy był tam gdzieś w wielkim świecie i spełniał swoje marzenia. Była z niego przez to niesamowicie dumna, ale czasami to jednak dalej był jej mały chłopieg, który czasami stwarzał masę problemów, przynosząc do domu jakieś zagubione i znalezione na ulicy zwierzęta. — Tęskniłem — dodał, chowając twarz we włosach starszej kobiety.

— Wiem, Louis. Ja jeszcze bardziej — szepnęła i pokiwała głową, a później odsunęła go od siebie na odległość ramion i zaśmiała się poprzez łzy. — Wyrosłeś. 

— Powtarzasz to za każdym razem, kiedy wracam do domu — Louis zaśmiał się cicho, a później wyprostował się już. - Dobrze tutaj być.

— Przyda ci się odpoczynek — Kobieta pokiwała głową, a później odsunęła się, aby szatyn mógł wejść do środka ze swoją torbą. Daisy i Phoebe mu pomogły, choć prawda była taka, że to i tak Louis dźwigał największy ciężar, ale i tak był wdzięczny, że bliźniaczki w ogóle zaoferowały swoją pomoc. 

— Też tak uważam — Louis skinął głową, a później uśmiechnął się lekko, wdychając zapach domu, którego również bardzo mu brakowało. Nareszcie poczuł się tak, że znajdował się we właściwym miejscu i o właściwej porze. 

Szatyn wcale nie był zdziwiony, kiedy okazało się, że kolacja już na niego czekała. Wtedy jednak Johannah przeszła samą siebie, przygotowując wszystkie jego ulubione potrawy oraz deser. Wszyscy usiedli przy stole, słuchając tego co miał do powiedzenia, delikatnie też przezbywając się nieco ze sobą, przez co było zabawnie i nikt nie czuł się skrępowany tym, że Louis wrócił na bliżej nieokreślony czas i chociaż nie było wiadomo jak to wszystko się potoczy, to zarówno jego matka jak i siostry były szczęśliwe, że w końcu za moment nie zniknie na jakiś koncert, wywiad czy inne obowiązki, z jakich musiał wywiązywać się po podpisaniu kontraktu. 

Powitanie było ciepłe, ale atmosfera ociepliła się jeszcze bardziej, kiedy wszyscy usiedli już w salonie, aby móc porozmawiać. Louis usiadł na fotelu, Daisy i Phoebe zajęły się przeglądaniem najnowszych zdjęć na Instagramie, a Lottie i Johannah sączyły powoli swoje wino, słuchająć tego, co Tomlinson miał im do powiedzenia.

///

pierwszy rozdział, w końcu! mam nadzieje, że jeszcze ktoś tutaj jest i będzie chciał przeczytać to fanfiction:) 

little disclaimer; nikt tutaj nie umarł, jeśli chodzi o bliskich louisa, a przynajmniej na razie nie planuje takich sytuacji, zobaczymy jak całośc się rozwinie x

lots of love and enjoy you reading! red x

[soon] alone • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz