Konfrontacja: piąta

527 73 57
                                    

- No dalej... - mruknął zdenerwowany, przeczesując swoje ciemne włosy. Westchnął ciężko, ponownie klikając w zieloną słuchawkę. - To nie jest ani trochę zabawne, San. Odbierz, no odbierz!

~'«⁜»'~

- Saaannie! Wstawaj szybciutko. - wesoły głos Wooyounga zmusił bruneta do otworzenia zaspanych oczu. Wyprostował się, niechcący uderzając w grzejnik, który ani trochę nie dawał mu ciepła, po czym czekał aż do pomieszczenia wejdzie wspomniany blondyn. - Dzień dobry.

- Hej.

Jung obdarzył chłopaka dziwnym spojrzeniem, po chwili jednak podchodząc do niego. Przywitał go pocałunkiem w czoło, posłał w jego stronę uroczy uśmieszek, aż w końcu wyciągnął mały kluczyk i najzwyczajniej w świecie pozbawił Choia kajdanek. Ten zszokowany od razu chwycił za swoją zdrętwiałą rękę, pocierając jej nadgarstek.

- Wiem, że nie ładnie tak bez śniadania, ale ktoś nas odwiedził, wiesz?

- Naprawdę?

Wooyoung odmruknął wesoło na pytanie Sana, łapiąc go za rękę. Splótł ich palce ze sobą, ciesząc się niezmiernie z tego, iż starszy nawet nie próbował protestować. Szybko wyprowadził bruneta z biura; zmierzał w stronę kuchni, gdzie puścił Sana, by otworzyć jedną z szafek i poszukać czegoś, co niedługo mu się przyda.

- Naprawdę ktoś przyszedł? Nie widzę, aby ktoś tu był, Wooyoung... - zaczął w miarę delikatnie, nie chcąc przypadkiem ponownie rozwścieczyć blondyna. San podejrzewał, iż młodszy mógł sobie to wszystko wymyślić. Jung na szczęście obdarzył go rozbawionym wzrokiem, ukazując mu kolejny klucz.

- Naprawdę, skarbie.

Wooyoung znów złapał za dłoń bruneta, prowadząc go do drzwi piwnicy. San westchnął odrobinę niepewnie; spojrzał kątem oka w stronę blondyna, który był bardzo zadowolony, nie to co Choi. Ten bał się i tylko próbował nie uciec; piwnica i goście - to nie wróży niczemu dobremu.
Młodszy popchnął delikatnie wyższego w stronę schodów, nadal pamiętając o drobnej kontuzji jego stopy. San niechętnie zszedł po schodach, nie wiedząc czego ma się spodziewać; czegoś złego, to pewne, ale czego dokładnie...? Ładnie przystanął z boku, czekając na Younga, który pojawił się przy nim niczym błyskawica. Ruchem dłoni kazał mu poczekać. Choi był wystraszony i zestresowany.

- San! Poznaj proszę... Mizuguchi Yuto oraz Hwang Minhyuna. - wymruczał pod nosem, prowadząc dwóch chłopaków obok siebie. - Tak jak ci mówiłem, mamy gości. To właśnie oni. Przywitaj się, skarbie.

Starszy wstrzymał na chwilę powietrze, widząc strach na twarzach tych dwóch; mieli zakryte usta, natomiast ich dłonie zostały zawiązane grubą liną. Przeskanował dwie sylwetki, kończąc na uśmiechniętym Jungu.

- Cóż... W takim razie przejdźmy do rzeczy...

- Co? Co takiego chcesz zrobić? - jakby rozbudzony rzucił w stronę Wooyounga, który prychnął pod nosem, kierując się w stronę pralni; zniknął za jej drzwiami i dosyć długo nie wychodził z pomieszczenia, co jeszcze bardziej peszyło trójkę mężczyzn. Po dłuższej chwili chłopak ponownie stał przed Minhyunem i Yuto. Choi przyglądał się przyniesionym przez blondyna broniom; siekiera, nóże, metalowe rury. Niestety chyba już zdążył się domyślić, co takiego Jung zaplanował.
Ten bez słowa chwycił za siekierę.

- Chciałbyś może spróbować, Sannie?

- Co?

-  Doskonale wiesz o co chodzi. Ale skoro się boisz, możesz popatrzeć.

Wooyoung od razu zamachnął się. Odrąbał głowę jednego z obcych chłopaków, na co San rozszerzył wystraszony oczy; kilka kropel krwi padło na jego policzki, co jeszcze bardziej go przeraziło. Blondyn z szalonym uśmiechem również wbił narzędzie w brzuch ofiary, by po chwili chwycić za nóż i całkowicie rozerwać kawał skóry. Starszy od niego próbował nie wymiotować na widok świeżych narządów, jelit, które powoli wylewały się z ciała. Potrząsnął głową próbując przepędzić wszelkie dreszcze wędrujące po nim od stóp do głów.

Wooyoung cały we krwi spojrzał w stronę sparaliżowanego bruneta w akompaniamencie krzyków ostatniej ofiary. Były one tłumione, jednak doskonale słyszalne.
San nie miał pojęcia co robić. Czy to jego ostatnie minuty? Wzrok Junga definitywnie na to wskazywał.

Ostatecznie jasnowłosy podał wyższemu siekierę, którą samodzielnie wsadził mu do rąk. Przytrzymał go i zmusił do podejścia bliżej.

- Twoja kolej, kochanie. - wyszeptał mu do ucha, przez co nieprzyjemny dreszcz przebiegł po kręgosłupie Choia. Niepewnie zacisnął palce na rączce narzędzia, cały czas będąc asekurowanym przez Younga.

San zagryzł mocno wargi oraz zamknął oczy, gdy Jung pchnął go do zrobienia zamachu; zanim zdążył to zatrzymać, głowa uwięzionego chłopaka leżała przy jego butach.
Oddech bruneta był szybki i chaotyczny; czuł jakby miał się rozpłakać. Twarz ciemnowłosego została upaćkana w krwi. Co najgorsze, malutkie kawałki szczątek, wszelkich żył czy tętnic znalazły się na jego dłoniach. Wooyoung nie pozwolił mu oczyścić swoich rąk; blondyn mocno zaciskał palce na jego łokciu jak i nadgarstku.

- To nie było dla ciebie proste, co? - zapytał po chwili zatroskany, samodzielnie strzepując ze swojego chłopaka resztki zwłok. Obrócił go w swoją stronę, zarzucając po chwili dłonie za kark Choia. Przykleił się do niego, przez co między nimi nie widać było żadnej przestrzeni; wyglądało to przerażająco - obaj ubrudzeni we krwi, wśród martwych ludzi.

- T..to straszne, ale właśnie było.

Jung uśmiechnął się, ścierając kciukiem krew z czoła starszego. Zlizał ją po czym złączył jego usta z zakrwawionymi wargami bruneta.

- Jestem dumny, Sannie. Baardzo dumny.

✔Psychopath Diary || WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz