Muszę się do czegoś przyznać.
MAM DEPRESJĘ.
Ale cholerka, jak to źle brzmi... Żadne inne z moich zaburzeń - ani nerwica, ani fobia społeczna, chroniczna bezsenność, zaburzenia odżywiania - no nie brzmi tak kolokwialnie i błaho jak właśnie "depresja". A cała reszta jest przy tym paskudnym choróbsku moim najmniejszym zmartwieniem, może dlatego, że to ona mi połowę z owych przypadłości przyprawia.
Szczerze, wstydzę się tego, że choruję na depresję. Dlaczego? Bo ludzie nadali jej znaczenie zupełnie nieadekwatne do rzeczywistego stanu. Cóż może być piękniejszego niż pisanie wierszy o tęsknocie niczym Mickiewicz i przeżywanie wartościowego cierpienia, jak Werter? Cóż może być bardziej inspirujące od wpatrywania się w deszcz za szybą, słuchając smutnych piosenek o niespełnionej miłości? Ileż ludzie by oddali aby poczuć tę ulgę po nacięciu skóry i by oddać się obrazowi spływającej po przedramieniu strugi krwi...Otóż nie.
Tak nie wygląda depresja. Znaczy poniekąd tak, ale jest o wiele brzydsza niż może się wydawać. Więc jeśli macie taki obrazek w głowie to go wyrzućcie. I nie dajcie gnojkowi wrócić. Depresja wcale nie jest "aestethic", wręcz przeciwnie. Wcale nie jest piękna. Nie jest inspirująca. Nie jest w żadnym stopniu dobra. To choroba, a nie dar. I przestańcie ją idealizować.
Oczekiwania w tej kwestii są zupełnie inne niż rzeczywistość. Wielu myśli, że depresja pojawia się kiedy chce i magicznie potrafi zniknąć po kilku tabletkach. Prawda jest taka, że potrafi sięgać czasów wczesnego dzieciństwa i kształtować się, mutować wraz z waszym rozwojem. Aktywować może ją wszystko. A odinstalować już się nie da. Można ją zaleczyć, ale nie opuści was, nawet po latach leczenia farmaceutycznego i wałkowaniu jej na terapiach. Ona po prostu jest z wami do końca. Jaki ten koniec by nie był...Początki mojej kariery z cichą współlokatorką sięgają według mojej psychiatry jeszcze podstawówki więc niejako doświadczenie posiadam by się, mam nadzieję, że merytorycznie, wypowiedzieć.
Nie zamierzam pisać tu o swoich nie wiadomo jakich przeżyciach - choć trudno to zrobić, bądź co bądź to sprawa bardzo personalna i na pewno wcisnę sporo od siebie - ale postaram się ogólnikowo streścić co działo się w moim mózgu. Nie jestem w końcu w stanie wypowiedzieć się za ogół. Każdy przeżywa tę chorobę indywidualnie i bardzo proszę - nie bagatelizujcie jej jeśli widzicie, że ktoś z waszych bliskich przejawia jej oznaki.
U mnie zaczęło się potocznie zwanym "lękiem szkolnym". Błędna diagnoza, zdarza się. Leki, które otrzymałam nie były zbyt silne, jednak na tyle żeby po dłuższym stosowaniu zaczęły działać. A na co?
Na to, że przed każdym wyjściem do szkoły trzęsłam się, czasami nie mogąc wyjść z łóżka. Na wymioty spowodowane stresem, że muszę pojawić się wśród szkolnych rówieśników. Na leżenie w łóżku albo na podłodze z wyrzutami sumienia, że tak wiele mam do zrobienia, a "nie chce mi się". Na bezsenność, utratę pozornej kontroli nad rzeczywistością, na głodówki albo też nadmierne jedzenie. Na utratę zainteresowania rzeczami, które nie tak dawno sprawiały mi ogrom radości. Na niemycie się przez dwa tygodnie bo czułam, że nie dam rady tego zrobić. Innymi słowy - na wszystko co potocznie i jednym słowem było zwane zaburzeniem. Nie było to jednak i tak najgorsze stadium. Właściwie dopiero zaczynała się cała jazda bez trzymanki.
Czy odczuwacie już ten dysonans poznawczy? Brud, smród i niechciejstwo. Obraz typowego lenia i nieroba! Jak się później okazało - nie jestem tak leniwa jak mi się zdawało.
Półtora roku farmakoterapii poskutkowało zdecydowaną poprawą. W międzyczasie chodziłam do naprawdę beznadziejnej pani psycholog, która jedyne co odpowiadała to "musisz się okropnie czuć, współczuję ci". Osoby z depresją zazwyczaj czują się nierozumiane i niechciane przez społeczeństwo, ale jej zachowanie tylko mnie w tym dodatkowo utwierdzało.
CZYTASZ
|| ogród w mojej głowie ||
RandomOgród jak to ogród - pełno w nim róż, pełno w nim chwastów. Moim ogrodem chcę się z kimś podzielić. Nie uważam go za najpiękniejszy, jednak nie ulega mojej wątpliwości, że niejedną osobę może on zainteresować. Serdecznie zapraszam na nieco humoru i...