Kiedy jego ciało zetknęło się z taflą wody czas jakby zwolnił. Delikatnie zanurzał się w błękitne odmęty gdy dookoła nadal trwała bitwa. Tytani i Zwiadowcy walczyli zaciekle, mimo straty wielu towarzyszy, wszystko zostało postawione na szali i to od nich zależało czy ocalą ludzkość przed zagładą. W oddali dostrzegł szatyna który mimo wielu obrażeń właśnie zabijał dziesięciometrowca, podziwiał go pod tym względem, nigdy się nie poddawał, wiedział że nawet jeśli odejdzie, on będzie walczyć do końca, do ostatniej kropli krwi, ostatniego oddechu, ostatniej nadzieji...Dreszcz przeszedł po całym jego ciele poczynajac od karku, ból już nie miał znaczenia, zbyt często go doświadczał.
"Jesteś naprawdę głupi, szanuj swoje życie, idź gotowy na śmierć ale rób wszystko żeby wyjść z tego cało. Moc nie daje ci gwarancji przeżycia, więc bądź rozsądny, niewiele osób dostaje taką szansę ale los wybrał ciebie, więc doceń to dając z siebie wszystko szczeniaku. To rozkaz!" - w oczach chłopaka pojawił się dziwny błysk, szybkim ruchem starł łzy które do tej pory spływały po jego policzkach.
"Tak jest Heichoū!" - zasalutował, dumnie wypinając pierś, z jego oczu biła pewność siebie. Kapitan wiedział że teraz nie może pozwolić by ani on, ani inni żołnierze zwątpili w swoje siły, od tej bitwy zależały losy ludzkości.Zastanawiał się dlaczego akurat teraz przypomniała mu się ta rozmowa. Dodawał otuchy innym, sam nie będąc pewien swoich słów, jednak liczyło się to że oni w to wierzyli, oni musieli być pewni, nie mogli się zawachać i to z jaką pewnością mówił napełniło ich serca nadzieją i odwagą dzięki której udało im się zajść tak daleko. Teraz duma wręcz go rozpierała, wiedział że dali z siebie wszystko, żałował tylko że nie będzie mógł zobaczyć swiata pozbawionego tytanów.
Wiedział że może zginąć, był tego świadomy każdej misji, jednak nie spodziewał się że ostatni oddech opuści jego usta akurat teraz, wtedy gdy wszystko w jego życiu w końcu zaczynało się układać. Zanim zniknął całkowicie pod powierzchnią wody zdążył jeszcze spojrzeć na Erena, chłopak akurat odwrócił się, nawiązując z nim kontakt wzrokowy, była to może sekunda ale zdawał się w jego oczach dotrzec czyste przerażenie, tuż po tym ogarnął go błogi spokój, zimna ciecz okalała go ze wszystkich stron niwelując ból od obrażeń jakie otrzymał, była to doprawdy miła odmiana. Cisza która zapanowała dookoła była naprawdę przyjemna, a on poczuł się taki zmęczony, rozmyty obraz pozwalał mu jedynie dostrzec promienie słońca rozproszone dookoła.
"Co za piekna pogoda nie uważasz? Aż chce się żyć." - westchnął szatyn wystawiając głowę w stronę słońca, jego rysy twarzy złagodniały a na ustach błądził delikatny uśmiech za to przymrużone oczy zatrzymały się gdzieś na choryzoncie.
"Słońce czy deszcz, nie ma znaczenia. Ważniejsze jest to co się czuje, nawet najorsza burza może napawać radością, choć wydaje się to dziwne trzeba spojrzeć na to z innej strony." - mruknął od niechcenia, dla niego pogoda nie miała znaczenia, chociaż czasem przyjemnie było w milczeniu obserwować krajobraz, czy to słoneczną polanę latem, czy to las podczas ulewy czy nawet ludzi podczas pochmurnego dnia.
"Może i masz rację, ja jednak uwielbiam słońce, wydaje się być zawsze takie radosne chociaż świat nam się wali, ono tam jest zawsze i mimo wszystko."Tym razem i on dostrzegł tą radość, może i znajdował się w fatalnej sytuacji bez wyjścia i może było to ostatnim czego doświadczy w swoim życiu, ale cieszył się że może w końcu zobaczyć i poczuć to o czym mówił chłopak.
Im niżej opadał tym więcej szkarłatu rozprzestrzeniało się dookoła, czerwona mgła przysłoniła nieco promienie słońca a jemu wydawało się że światła jest coraz mniej. Ostatnie bąbelki powietrza opuszczały jego usta uciekając ku powierzchni, po chwili woda zaczęła napływać do jego płuc. W naturalnym odruchu zaczął ksztusić się próbując złapać oddech, klatkę piersiową przeszył palący ból który przyćmił jego myśli.
"I co. Masz zamiar się poddać? Chyba nie tego cię uczyłem." - szorstki głos zganił go. Nie do końca wiedział skąd pochodzi, jego oczy błądziły dookoła bezradnie próbując namierzyć osobę która do niego przemówiła. Nagle przed jego twarzą pojawiła się zamglona postać mężczyzny.
"Zdradzę ci tajemnicę karzełku, nigdy nie miałem zamiaru cię zabić, bądź co bądź to ja cię wychowałem. Wiedziałem że zawsze wyjdziesz cało nawet z najwiekszego gówna i że zawsze uda ci się mnie wykiwać. Wiesz dlaczego? Bo jesteś pieprzonym Ackermanem, a nas praktycznie nie da się zabić, to że wtedy nie wstrzyknąłem sobie serum, było moją własną świadomą decyzją, przeżyłem co miałem przeżyć i zrobiłem co miałem zrobić. Jednak ty masz jeszcze sporo niedokończonych spraw więc do cholery jasnej nie daj się tak łatwo pokonać szczylu! Nie poddawaj się bez walki!" - echo ostatnich słów dudniło w jego głowie, przed oczami miał jedynie niewielką jasną plamę. Płuca paliły go żywym ogniem, ale mimo to zmobilizował się do ruchu. Zaczął wymachiwać rękami i nogami co spowodowało ból który na nowo przyćmił jego umysł, płuca paliły żywym ogniem ale mimo to nadal usilnie próbował dostać się na powierzchnię, musiał to zrobić. Był w końcu Ackermanem śmierć nie mogła go pokonać, nic nie było w stanie. W jego sercu pojawiła się nadzieja oraz chęć walki które wręcz rozpierały go od środka. Chciał żyć, chciał żyć by móc oglądać wschody i zachody słońca, chciał żyć by móc znowu opieprzać kadetów, chciał żyć by podziękować zwiadowcom za służbę, chciał żyć by móc zobaczyć świat pozbawiony tytanów, chciał żyć by przysłużyć się ludzkości, chciał żyć dla swoich przyjaciół którzy już dawno odeszli, chciał żyć dla tego irytującego szczyla.. by móc jeszcze raz go zobaczyć. Mimo szczerych chęci nie był w stanie wypłynąć na powierzchnię, z każdą chwilą jego mięśnie stawiały coraz większy opór by w końcu zastygnąć w bezruchu. Ręką sięgał do góry mając nadzieję że jest na tyle blisko że zaraz się wynurzy jednak nadal znajdował się zbyt daleko. Czerń zaczęła go pochłaniać, odchodził wiedząc że dał z siebie wszystko.
"Nie daj się Eren, jesteś nadzieją ludzkości..."
To była ostatnia myśl.
CZYTASZ
I'll don't forget |Levi| One shot
Fanfiction"Jesteś naprawdę głupi, szanuj swoje życie, idź gotowy na śmierć ale rób wszystko żeby wyjść z tego cało. Moc nie daje ci gwarancji przeżycia, więc bądź rozsądny, niewiele osób dostaje taką szansę ale los wybrał ciebie, więc doceń to dając z siebie...