Chłód uderzył w twarz nastolatki, w momencie gdy przekroczyła próg domu. W oddali słyszała jeszcze daremne krzyki i nawoływania swojej matki, ale nie zatrzymała się. Zimno panujące na dworze co prawda otrzeźwiło jej umysł, lecz szczera nienawiść wygrała nad rozsądkiem, każąc jej iść.
Evelyn tak naprawdę nie wiedziała co robić. Była tak cholernie zagubiona, tak mała i bezsilna. Zagrała tylko przed matką zdecydowaną i pewną siebie, choć w oczach zbierały jej się kolejne łzy. Jedyna osoba w jej życiu, którą darzyła prawdziwą miłością i zaufaniem zawiodła ją, doszczętnie niszcząc większość uczuć które dziewczyna do niej żywiła. W tej chwili uświadomiła sobie właśnie, że nie ma nikogo, co tylko przywołało kolejną porcję łez. Na szczęście dochodziła już do furtki, dzielącej teren jej dotychczasowego domu, co oznaczało, że mało prawdopodobnym jest, że stojąca w progu matka Eve je zauważy.
Wychodząc, Evelyn nie wiedziała czy kiedykolwiek będzie jej dane tu wrócić. Rękoma drżącymi z zimna i ze złości otworzyła furtkę i odwróciła się za siebie powoli.- Szukam! - jasnowłosa dziewczynka odsłoniła oczy i z uśmiechem na ustach pobiegła wgłąb ogródka.
Było ciepłe, majowe popołudnie, więc zgodnie z tradycją rodzice Evelyn organizowali rodzinnego grilla. Dziewczynka bawiła się w chowanego ze swoim dość licznym kuzynostwem, grono wujków żywo dyskutowało o najnowszym meczu piłki nożnej, babcie i dziadkowie wspominali z ciotkami "jak to kiedyś było", a rodzice Eve krzątali się po kuchni, przygotowując potrawy na grilla. Wszyscy jakoś obchodzili się bez rozmów o polityce i innych kontrowersyjnych tematów, więc gillowe popołudnia upływały zawsze w miłej atmosferze i były lubiane przez całą rodzinę.
Mała Evelyn właśnie znalazła ostatniego kuzyna za zjeżdżalnią, gdy rodzice zawołali dzieci na jedzenie. Mieli zjeść na dworze, na tarasie znajdującym się za domem.
Jako, że Eve była psotliwym dzieckiem, nie mogła tak po prostu przyjść - jej pięcioletnia wyobraźnia natchnęła ją na pomysł, aby wejść frontowymi drzwiami, przejść przez dom, następnie wymknąć się drzwiami tarasowymi na taras i zakraść do pierwszej lepszej osoby z przerażającym okrzykiem. Dla niej był to plan doskonały, dlatego zachichotała i zaczęła biec ku drzwiom frontowym domu. Obejrzała się przez ramię, by zobaczyć czy nikt jej nie widzi i... niespodziewanie zderzyła się z czymś miękkim, co okazało się być nogami jej mamy. Eve podniosła głowę i mimo, że to zderzenie zepsuło jej misterny plan wystraszenia jakiegoś członka rodziny, widząc uśmiechniętą twarz mamy sama zaśmiała się, udając niewiniątko.Uśmiechała się. Uśmiechała się do wspomnień, lecz tym razem twarz matki stojącej w progu domu nie uśmiechała się razem z nią. Wręcz przeciwnie, chłodny, nienawistny wyraz twarzy rodzicielki Eve zgasił jej chwilowy przypływ pozytywnych emocji w najbardziej możliwy, brutalny sposób.
Jej smutek przeradzał się powoli w gniew. Zaklęła głośno i z furią otworzyła furtkę, którą potem zatrzasnęła z głośnym hukiem. Była wściekła, oczywiście, że była. Dlaczego taka drobnostka potrafi tak wiele zmienić? Dlaczego jej matka nie potrafi patrzeć na nią tak samo? Dlaczego nie może po prostu jej kochać, tak jak kiedyś? Dlaczego nie może jej wesprzeć? Dlaczego, do kurwy, nie może być tak, jak kiedyś?
Zasypywała samą siebie pytaniami, na które odpowiedzi nie było dane jej poznać. Złość odeszła tak szybko, jak przyszła, a na jej miejsce znów zagościł smutek. Jej łzy mieszały się z coraz mocniej padającym deszczem, a ciało dygotało z zimna. Wiatr smagał jej twarz chłodnymi podmuchami, przez co włosy dokuczliwie wpadały jej do oczu. Odgarniając je z twarzy, kątem oka zauważyła tak dobrze jej znany, plac zabaw. Huśtawka pod wpływem wiatru kołysała się, jakby ktoś jeszcze nie tak dawno z niej korzystał.- Wyżej! Wyżej! - krzyczała roześmiana dziewczynka wymachując nogami. Rozwiane włosy, związane w dwa kucyki, unosiły się i opadały rytmicznie.
CZYTASZ
error
Short Story[one shot] o tym jak jeden, z pozoru nieistotny fakt, potrafi wywrócić życie do góry nogami.