Badanie

40 4 11
                                    

Nagły rozbłysk światła. Próbuję zasłonić ręką oczy by zobaczyć cokolwiek ale zamiast tego czuję piekący ból w prawym nadgarstku. Oczy przyzwyczaiły się już do jasnego oświetlenia. Mogę zacząć się rozglądać. Ku mojemu niemałemu rozdrażnieniu zauważyłam, że jestem przykuta metalowymi klamrami za kostki i nadgarstki do metalowego stołu. Ktoś kto budował to pomieszczenie ustawił stół na środku dzięki czemu mam widok na cały pokój. Przykuto mnie też za szyję ale na tyle luźno że mogę oddychać swobodnie i obracać głowę, więc zapoznaję się powoli z otoczeniem.  Rozglądając się widzę nieskazitelnie białe ściany na których wiszą trzy czarne jak smoła półki. Umieszczone są na tyle nisko by można było do nich sięgnąć, ale na tyle wysoko, na moje nieszczęście, że z tej pozycji w jakiej się teraz znajduję nie widać ich zawartości. Podłoga pokryta jest kafelkami w kolorze czerni tak samo jak sufit dzięki czemu wydaje się, że znajduję się w otoczonej czterema ścianami części nicości. Do moich uszu dociera dźwięk otwieranych drzwi. Odgłos jest tak nieprzyjemny że krzywię się mimowolnie i natychmiast odwracam głowę w stronę z której on dobiegł. Okazało się to być złym posunięciem gdyż jak tylko wykonałam ten ruch to poczułam ostry jak brzytwa ból głowy, aż krzyknęłam. W między czasie  pokazały mi się radośnie tańczące czarne plamy w polu mojego widzenia. Usłyszałam czyjś śmiech. Wzdrygnęłam się.

-To chyba nie należało do najmądrzejszych ruchów z twojej strony- powiedziała postać. No serio ? Dzięki nie zauważyłam... Gdy już odzyskałam jasność widzenia spostrzegłam postać przekraczającą próg. Jest to kobieta o prostych mysich włosach, spiętych luźno na karku kończących się tuż za łopatkami, wysokich kościach policzkowych, orlim nosie, wąskich i prawie sinych ustach oraz oczach które przyprawiają o gęsią skórkę. Jedna tęczówka jest idealnie czarna, druga zaś tak blado fioletowa że szło pomylić ten kolor z białym. Widać w nich było iskierki czystego szaleństwa. Przeraziłam się. Co ona zamierza ze mną zrobić? Po co mnie tu przywlekła? Po co jej jestem ?

-Obudziłaś się już. To wyśmienicie. Zbadam cię teraz a potem zobaczymy. Może się pobawimy, co?- Zaśmiała się melodyjnie acz szaleńczo a mnie przeszedł dreszcz. Nie brzmi to dobrze. Dopiero teraz usłyszałam szuranie. Kobieta ciągnie za sobą jakiś stolik z mnóstwem rzeczy, hałasując tak bardzo, że myślałam, że za chwilę czaszka pęknie mi na kilkanaście części. Gdy byłam już na skraju wytrzymałości, dźwięk ucichł a ja zwróciłam wzrok w stronę stolika. Po dokładnym przyjrzeniu się zawartości tego mebla mogę stwierdzić, że większości rzeczy nie rozpoznaję. Zdołałam jedynie  rozszyfrować niewielką ilość rzeczy a mianowicie: strzykawki różnych rozmiarów, flakoniki z nieznaną mi zawartością, stetoskop, nożyczki i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu czarny kieszonkowy dyktafon. Kobieta podeszłą do mnie i unieruchomiła mi głowę.

-Puszczaj- syknęłam gdy głowa zapulsowała tępym bólem od jej dotyku i od metalowej klamry którą mocno zacisnęła na moim czole.

-Nie ma mowy kochaniutka- zaświergotała- bo mnie jeszcze ugryziesz. A do tego nie mam zamiaru dopuścić.- pstryknęła mnie palcem w nos po czym odwróciła się  w stronę stojącego nieopodal stolika.-Od czego by tu zacząć... Może to... albo nie jednak to... chociaż... - mamrotała do siebie. Boję się tej kobiety na prawdę nie mam pojęcia co zaraz może mi zrobić. Nie chcę tu być.

-O już wiem!- krzyknęła nagle- zobaczymy jak długo będziesz w stanie znieść to- po tych słowach wyjęła z za pleców coś, co chyba nazywa się obcęgami, ale głowy za to nie dam. Podeszła do mnie z iście szatańskim uśmiechem. -Który by tu wybrać?- Zapytała.- Może ten?- chwyciła narzędziem za serdeczny palec mojej lewej ręki- Albo ten?- teraz złapała za kciuk tej samej dłoni- Hmmmm... Ciężki wybór mruknęła.no dobrze niech będzie ten- chwyciła za paznokieć małego palca i jednym szybkim ruchem wyrwała mi go. Wrzasnęłam z bólu który rozdarł  mi rękę. Chwilę później poczułam jak stróżka ciepłej, lepkiej i szkarłatnej krwi spływa mi po palcu i skapuje na podłogę.- No nie przesadzaj aż tak to chyba nie bolało.- Powiedziała zanosząc się szaleńczym śmiechem. W jej oczach dostrzegłam czyste szaleństwo. Złapała za kolejny palec i z nów pociągnęła. Kolejny wrzask, i kolejny... i kolejny... Krzyczałam tak długo jak pozwalało mi na to zdarte gardło. Później już tylko żałośnie pojękiwałam z bólu. Gdy skończyły mi się paznokcie które mogła wyrwać westchnęła teatralnie i wyszła. Zostałam sama, na granicy jawy i snu. Chce mi się płakać, ale nie mam już czym. Leżę tak, bezsilnie czekając na powrót mojej oprawczyni, bo nie uwierzę że już skończyła. Leżę tak mając nadzieję że niedługo przyjdzie . Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Gdy się ocknęłam dalej byłam przykuta do stołu, nie licząc odpiętej klamry, którą wcześniej kobieta zapięła mi na głowie by ją unieruchomić. Mam zabandażowane palce ale nikogo nie ma w pokoju. Jak długo byłam nie przytomna? Naprawdę  spałam aż tak mocno że nie zorientowałam się że ktoś robi coś z moimi naprawdę bolącymi palcami? Do moich uszu dobiegł odgłos otwieranych drzwi... Proszę tylko nie ona... niech to nie będzie ona...Błagam w myślach. Niestety nie zostały one wysłuchane a moim oczom ukazał się nie kto inny jak właśnie ta kobieta.

-Nie możesz przecież aż tak szybko zginąć.- Powiedziała widząc jak przypatruję się bandażom na czubkach palców.- Jak wyjdę z tego pomieszczenia to klamry puszczą a ty będziesz mogła coś zjeść.- oznajmiła ciepło. Na prawdę nie pojmuję jej. Jednego dnia wyrywa mi paznokcie i zanosi się szaleńczym śmiechem a następnego mówi do mnie jak do swojej ukochanej córki. Nie ufam jej ale mimo to kiwam twierdząco głową.-Jest jedno "ale". Jak zjesz to wracasz na stół a klamry są automatycznie zamykane zrozumiano? Od razu po jedzeniu wracasz na swoje miejsce. Żadnego buszowania po pokoju.-jezu  ale ona ględzi, pomyślałam.

-Tak. Zrozumiałam-odparłam. Kobieta kiwnęła głową, postawiła coś na pustym już stoliku i wyszła. Chwilę po zatrzaśnięciu się drzwi klamry odpięły się z głośnym trzaskiem. Powoli siadam, obawiając się potwornych zawrotów głowy po zbyt szybkim wstawaniu. Opuszczam nogi na posadzkę, syczę gdy moje stopy spotykają się z zimnymi jak lód kafelkami. Powoli podchodzę do stolika i aż zaburczało mi w brzuchu na widok naleśników ze śmietaną i jagodami. Chwyciłam widelec, odkroiłam dość spory kawałek i wsadziłam do ust. Rozpłynęłam się. Naleśniki są delikatne, śmietana tak kremowa i pyszna(nigdy tak dobrej nie jadłam), a jagody jakby zerwane prosto z krzaków. W dość szybkim tempie spożyłam posiłek. Już miałam kłaść się z powrotem na stół, lecz ciekawość wzięła górę i spojrzałam w stronę półek. Niestety dalej nie widziałam co się na nich znajduje, nawet najmniejszego zarysu. 

-Cholera... durne metr pięćdziesiąt cztery...- klnę pod nosem. Idę w stronę stołu ale nie po to by się położyć, a po to by zobaczyć co takiego jest na tych półkach. Wdrapałam się w końcu na stół, co było nie lada wyzwaniem bo w pewnym momencie musiałam cały ciężar oprzeć na pokaleczonych dłoniach. Bolało... bardzo, ale ciekawość wzięła górę. Stoję na stole, gardło mam zaciśnięte ze strachu, nie mogę się ruszyć. To co widzę na półce, przeraża mnie do szpiku. W różnej wielkości słoikach znajdują się ludzkie fragmenty ciała takie jak oczy, palce, serce i wiele innych w śród których znalazły się moje paznokcie... Czuję jak posiłek którym tak się zachwycałam podjeżdża mi do gardła. Nadal ledwo się ruszając położyłam się z powrotem a klamry zacisnęły się z trzaskiem. Kilka minut a może godzin leżałam czekając aż ona przyjdzie. W końcu doczekałam się ale nie jestem z tego zadowolona. Boję się tej kobiety jeszcze bardziej  niż na początku. Widząc mój strach roześmiała się tym swoim przerażającym śmiechem, a ja po raz nie wiem który się wzdrygnęłam. 

- Miałaś być grzeczną dziewczynką ale widzę że nie mogłaś się oprzeć i rzuciłaś okiem na moje skarby- ostatnie słowo powiedziała z taką czułością że aż mnie zatkało. Jak o czymś tak obrzydliwym i strasznym można mówić w taki sposób?-Skoro mnie nie posłuchałaś to teraz czeka cię kara.- Podeszła do drzwi i wymieniła stolik z jedzeniem na mebel z narzędziami do jej "badań". Odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła a w jej oczach ponownie zatańczyły szalone iskierki. Co mnie teraz czeka? Cała się spięłam ale leżałam spokojnie. Zapięła mi klamrę na głowie.-Kochanieńka przed następnym wybrykiem dwa razy się zastanowisz- Powiedziała zniżając ton głosu i niemal szepcząc. - Tym razem spróbujemy czegoś innego- Odparła na powrót normalnym tonem.- Może spróbujemy połamać ci te zgrabne nóżki ? Co ty na to ?- Zachłysnęłam się z przerażenia.-A więc się zgadzasz. Jak milutko.-zaświergotała radośnie po czym wzięła do ręki dosyć sporych rozmiarów młotek, zamachnęła się i... czuję tylko potworny ból promieniujący z obu nóg. Ponownie tracę świadomość.




Hejka wszystkim. To znowu ja przychodzę tym razem z zupełnie innym opowiadaniem. Mam nadzieję że wam się spodoba. Dajcie znać co o tym myślicie. Szczególnie chcę podziękować 

Eneculixeaa która przez pewien czas pisania bardzo mi pomogła wytykając błędy, motywując i oceniając.

Jak to ja mam w zwyczaju podam wam jeszcze ilość słów(bez tego nie byłabym sobą) a jest ich *werble*1393. Jestem niesamowicie szczęśliwa bo po raz pierwszy napisałam tak długi rozdział. Szczerze mówiąc nie wiem co ile będę wstawiać następne rozdziały ale obiecuję że postaram się je dodawać jak najczęściej tylko będę mogła. Dobra to ja już spadam bo się trochę rozpisałam. Buźka lisiaki i do następnego!


Laboratorium Nowego ŚwiataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz