Prolog

84 4 2
                                    

- Mówiłeś, że jest normalna! - usłyszałam krzyk Alice, dziewczyny mojego brata, Adama.

- Wyjaśnij mi, skąd miałem wiedzieć? Moce, jak sama wiesz, dają o sobie znać w dniu pierwszych urodzin. U niej nic się nie zadziało! Ani większej reakcji żywiołów, ani znaku. Wiesz, że w historii było tylko kilka takich przypadków! - odpowiedział zdenerwowany Adam.

- Pamiętasz mam nadzieję, jak się one skończyły?! - Alice znów podniosła głos.

Nie dziwię się ich zdenerwowaniu. Ja sama wiem jak się to kończyło - śmiercią. Osoby te nie zdążyły na czas nauczyć się opanować swojej nadzwyczajnie dużej magii, która ich przerosła. Po prostu ona ich pochłaniała.

Czym w ogóle jest magia i czy ona istnieje? Niektórzy z nas, co prawda nieliczni mówią, że to tylko duże siły umysłowe - nie rozumiem ich. Widząc jak moje rodzeństwo uczy się swoich mocy nie mogę ich zrozumieć. Magia istnieje, wpływa na nasze życie, bo praktycznie wszystko z niej powstało. Niestety, musi się ona ukrywać przed światem. Ludzie nie lubią inności, niezwykłości. Nie lubią czuć się słabsi, dyskryminowani przez los. Magia nie jest dla wszystkich. Musisz mieć szczęście, by się takim urodzić - tu jak zwykle jestem wyjątkiem. Przychodząc na ten świat miałam wielkiego pecha.

***

Kim jestem? Jaka jestem? Jak wyglądam? Jak mnie określić?

Jestem Gemma, mam 15 lat. Mam długie czarne loki i bladą cerę. Jestem chuda i wysportowana. Żyję jak typowa nastolatka, chodzę do głupiej szkoły, mam przyjaciółki i wspaniałego chłopaka. Jestem miła. Wiodę normalne i nudne życie typowej nastolatki...

ale tylko w moich marzeniach. W rzeczywistości moje imię i wiek się zgadza, jednak biorąc pod uwagę resztę względów, jestem zupełnie inna. Mam proste, blond włosy, które sięgają mi do ramion. Nie powiem, żebym była gruba, ale najchudsza też nie jestem. Mimo kilkuletniego pływania moja kondycja zbyt dobra nie jest. Nie jestem też zbyt sympatyczna, co w połączeniu z wyjątkową kłótliwością odstrasza prawie wszystkie potencjalne przyjaciółki i chłopaków bez wyjątków. Ostatnio nie mam czasu się nudzić. Próbuję tylko uciec spod kosy Pani Śmierci. O, taka moja codzienność.

Urodziłam się w dość znaczącej rodzinie. No dobra, w wielkim, znanym klanie, gdzie od setek lat nie urodził się nikt Niemagiczny. Po dwójce bardzo utalentowanych dzieci, od trzeciego oczekiwano bardzo dużo. I tu proszę, urodziłam się ja.

Magia zwykle daje znać o sobie w dniu pierwszych urodzin. Na czole pojawia się znak, który zostaje widoczny dla istot magicznych do końca życia. W tym dniu uaktywnia się nadmierna działalność żywiołu przypisanego dla tego dziecka. Tu muszę rozwiać znane wszystkim przekonania - nie ma tylko czterech żywiołów. Żywiołem nazywamy każdą moc szczególną dla danej istoty. Tak więc moja siostra, Amelia ma żywioł światła, a znany już mój brat - Adam ma moc wody.

Ja, mimo sławnych światu magii rodziców nie dawałam żadnych znaków. Byłam uważana za pierwszą w naszej rodzinie Niemagiczną. Ukrywano mnie jak tylko było można. Nie przeszkadzało mi to, przyzwyczaiłam się. Potem urodziła się moja młodsza siostra, Veronica - obecnie pięciolatka z duży potencjałem w żywiole roślin. Żyłam sobie spokojnie, w cieniu mojego rodzeństwa.

Jednak im bliżej było do moich piętnastych urodzin, tym bardziej czułam w sobie pustkę. To bowiem również jest ważna data w życiu każdego Magicznego - to wtedy ujawnia się cała moc, pełna aura. Najsilniejsze istoty przechodzą ten dzień bardzo burzliwie - żywioł ziemi powoduje pęknięcia w skorupie ziemskiej, czy jej trzęsienie. Moc światła powoduje wysoką temperaturę i dziwne przesuwanie się słońca po niebie, zaś ciemności zaćmienie słońca. Ja zaś przecież byłam Niemagiczna.

Ten dzień zaczął się dziwnie. Po obudzeniu się dość szybko podniosłam się z łóżka, w rezultacie czego zakręciło mi się w głowie. Jak się potem okazało, gdzieś w Azji rozpoczęło się wtedy wielkie tornado - ujawniła się moc powietrza. Na żywioł umysłu nie musiałam wiele czekać - nieświadomie zażyczyłam sobie wyższej temperatury. Chwilę później ujrzałam moją siostrę „majsterkującą" przy słońcu, zupełnie nieświadomą tego, co robi, i że może ją ktoś zobaczyć.

Mogłabym dalej wymieniać, ale byłoby to zupełnie bezsensowne. Ujawniały się po kolei moje następne umiejętności, było ich coraz więcej. Znałam historie ludzi takich jak ja, którzy w końcu dostając swój ostatni żywioł mówiąc dosłownie - rozpadali się. Dlatego gdy moja aura, widoczna dla wszystkich Magicznych zaczęła się powiększać, natychmiast zaczęto mnie uczyć.

Kiedyś życie było łatwe. Teraz walczę, często każda minuta to wysiłek. Nie jest łatwo żyć z myślą, że w każdej chwili mogę umrzeć. Ba, jest to okropne i strasznie dołujące. Pojawiła się jednak motywacja - przecież tak naprawdę nic nie przeżyłam! Tyle jeszcze przede mną! Chcę żyć choć chwilę dłużej... dla niego.

(Nie)magicznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz