Nie mogłam uwierzyć że tak po prostu wyszedł.

40 6 0
                                    

Kate///

Obudziłam się, leżąc na Luku. Tak słodko wyglądał, kiedy spał. Nie przypominał groźnego gangstera, jakim tak naprawdę był. Westchnęłam. Nadal nie wyznał mi swojej małej tajemnicy, trochę sie martwiłam że on mi nie ufa. Zanurzyłam rękę w jego ciemnych i miękkich włosach, we włosach które kochałam. Bawiłam się nimi, myśląc co by tu robić do godziny 18. Nie było tego dużo:

pooglądać jakieś denne seriale, jedząc swoje żelki.

Pogadać o tajemnicach ze swoim (już) chłopakiem.

Pomęczyć Kam, i ruszyć dupę na przejażdżkę motorami.

Poszperać w danych i poszukać reszty członków BC-Blood Cobres

Iść na siłownię

Więcej nie wymyśliłam. Położyłam się w łóżku uśmiechając się do siebie, na wspomnienie wczorajszego dnia. Lukę obiecał że będzie czekać i położyliśmy się spać. Obudziliśmy się dopiero w nocy, grając w 10 pytań. Oczywiście na dziesięciu się nie skończyło, i dopiero po godzinie poszliśmy znowu spać. Kam, o dziwo, dała nam spokój. Normalnie każda dziewczyna byłaby teraz prze szczęśliwa, ale bałam się że chciał mnie tylko przelecieć. A ja się dałam, od razu. Bałam się też czy to nie zepsuje naszej relacji. Cieszyłam się że dzisiaj niedziela, bo nikt nie szedł ani do pracy (Luke) ani do szkoły (Kam). Luke powoli się budził, przewracając na drugi bok i przysuwając mnie do siebie, oraz ściskając w szczelnym uścisku. Wywróciłam oczami z zirytowania, ale z drugiej strony zrobiła o mi się od razu lepiej. Mocno powstrzymywałam się żeby nie walnąć chłopaka, lub nie wczepić coś w niego. Z trudem wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki obok pokoju, ogarnąć się. Umyłam się żelem o zapachu czekolady, związałam włosy w warkocze bokserskie, założyłam i strój do ćwiczeń. Na natłok myśli zawsze najlepsza była siłownia. Zeszłam na dół, z zamiarem rozbudzenia się (czytaj: zrobienia sobie kawy) . Kiedy włączyłam ekspres i odwróciłam się po kubek, gwałtownie podeszła do mnie Kam.

-Zmęczona po wczoraj?-zapytała robiąc sprośne miny, a ja przewróciłam oczami. Jak dziecko.

-A ty nigdy seksu nie uprawiałaś?-Kam uśmiechnęła się, i nagle zrozumiałam że złapałam się na haczyk.

-Chodziło mi o myślenie nad Zenem.- Klepnęłam się w czoło myśląc "idiotka" i spojrzałam na Kam, błagalnym wzrokiem.
-nic się nie wydarzyło.

Na szczęście dała mi spokój a ja wzięłam się za robienie mojej latte. Gdy była już gotowa, wypiłam ją i poszłam w stronę siłowni. Musiałam się wyładować.

Luke///

Obudził mnie dźwięk wiadomości mojego telefonu. Kate już nie było, pewnie wstała. Z jękiem obróciłem się, w stronę telefonu.

"Baza główna. 15 minut. Spotkanie bossów z różnych krajów. Ma być NY, Meksyk, Miami, Nebraska, Tokio, LA. Martin czeka.

Zeno."

Spojrzałem na zegarek, a widząc że mam tylko 10 minut, szybko ściągnąłem się z łóżka, ubrałem się i w miarę ogarnąłem. Musiało coś się stać, żeby nas ściągali w niedzielę. I to z takim pośpiechem. Miałem jeszcze z osiem minut więc poszedłem na dół, szukając Kate.

-Cześć. Jak tam?

-Dobrze widziałaś Kate?-spytałem Kam a ona pokazała mi na drzwi od siłowni. Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem. Moja Kate, walcząca? Nieee.

-Sukooooo, twoja latte, zaraz ja wypiję.-żadnej odpowiedzi-Zrobiłam naleśniki!-nadal nic-znalazłam twoje schowane żelki, i zaraz je zjem, suko!-Dziewczyna wyskoczyła z siłowni, lekko zdyszana, i pobiegła od razu do Kam , przyciskając ją do ściany. Wyszczerzyłem oczy.

-Ździro dawaj moje żelki! MOJE HARIBOOOOO!-wydarła się, lekko podduszając Kam a ja patrzyłem i nie mogłem się napatrzyć. Po chwili zrozumiała że stoję i się im przyglądam. Puściła Kam. Patrzyłem jej w oczy szukając wyjaśnienia ale przerwał mi dzwonek mojego telefonu.

"Stary, już wszyscy są. Szczęście że cię lubię. Masz dwie minuty. Ruszaj dupę, leniu. Martin"

Spanikowany, wyminąłem dziewczyny, i poszedłem ubierać kurtkę i buty.

-A ty gdzie idziesz?-no tak. Kate.

-Kochanie, śpieszę się. Pogadamy później.-dałem jej całusa w policzek.

-Ale gdzie?-Dziewczyna była nieugięta. Musze coś wymyślić.

-do pracy-właśnie zdobyłem medal za najgorszą wymówkę świata. Dałem jej kolejnego całusa i wyszedłem na dwór, aby uniknąć pytań.

Pobiegłem do mojego samochodu. Odpaliłem i od razu pojechałem w stronę bazy.

Kate///

Nie mogłam uwierzyć że tak po prostu wyszedł. Wściekła i zła, minęłam zaskoczoną Kam, i weszłam do siłowni. Bardzo żałowałam że siłownia nie była zamykana na klucz. Najpierw porozciągałam się o drabinki, Później trochę pobiegałam ale nadal czułam tą złość, buzującą we mnie. Miałam tylko jedno wyjście.

Worek.

Powoli podeszłam do worka, przypominając sobie na czym się skończyło, kiedy ostatnio go używałam, ale u siebie w siłowni. Dotknęłam rękawic, które były na półce przy worku. Założyłam je i od razu poczułam przenikająca mnie złość, niedowierzanie i gniew. Wystarczyło jedno dotknięcie a za chwilę uderzałam w worek z całej siły. Uderzałam chyba już z dwie minuty bez przerwy a worek cały czas wydawał z siebie brzdęki. Nic to jednak nie dało. Zła zrzuciłam rękawice i weszłam w trans. Nie wiedziałam co się dzieje, jedyne co zajmowało moje myśli to uderzanie w worek. Lewa noga, prawa ręka, kopnięcie z półobrotu, lewa ręka, unik, seria ciosów. Przy każdym uderzeniu, uciekało ze mnie trochę złej energii. Byłam zła na wszystko i wszystkich.

Na rodziców że mieli mnie w dupie.

Na brata że mnie zostawił.

Na Zeno że mnie okłamał.

Na Luka że ma tajemnice.

Na Kamilę że wszyscy ją lubią.

Na Susan bo mnie zawiodła.

Tylko worek się liczył.

Dopóki nie zasłoniła wszystkiego ciemność.

Life (not) so easy W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz