Spędziłem dziś pół dnia zabiegany, przeskakując z autobusu do autobusu. Założę się, że dziennie odwiedzam więcej przystanków, aniżeli robiłby to tutejszy mieszkaniec. Musiałem jednak jakoś dotrzeć do domu, a niestety była to jedyna możliwość, bo mieszkałem daleko, poza miastem, gdzie mało kto zaglądał – była to raczej grupa bloków, których mieszkańcy stworzyli odrębną społeczność, więc trzeba sobie jakoś radzić. W końcu jednak znalazłem się na swoim osiedlu i poszedłem w znanym mi kierunku, którym codziennie udawałem się do szkoły. Pogoda była okropna – padał deszcz, a lodowate krople uderzały mnie w twarz niczym bicz, który potęgowany był przez silny wiatr, aż musiałem przymknąć oczy i udawać, że nie sprawia mi to trudności, choć kto by mnie tu widział? Widok zamazany był deszczową kurtyną, która nie pomagała w dotarciu do celu, ale stanowiła też pewnego rodzaju kryjówkę dla takich jak ja. Czułem, jak mroźna woda spływa mi po policzkach, ochładzając rozgrzaną w autobusie skórę, wdzierając się przez kołnierz kurtki pod koszulę. Przeszył mnie dreszcz. Idąc przez ulicę, zauważyłem, że jest dosyć ciemno, jak na tak wczesną godzinę, ale biorąc pod uwagę obecną porę roku oraz utrudnioną widoczność, było to w miarę normalne. Dziś dodatkowo niebo pokryte grubą, ciemną warstwą chmur, przeszkadzało promieniom słonecznym w dotarciu do ludzkości. Szedłem więc drogą spowitą ciemnością, aż w końcu dotarłem do zaplanowanego miejsca.
Blok, w którym mieszkałem, nie był nowy, ale też niestary – dosyć młody, zważając, że moja ciocia pamięta, kiedy go budowano – często opowiada, jak to było za jej czasów, kiedy musieli na wszystko ciężko pracować, aby dorobić się tego, co teraz mają. Mieszkanie bardzo mi się podobało, gdyby nie balkon, który był źle rozmieszczony. Kto buduje balkony od północnej strony?! Słońce świeciło tam tylko wczesnym rankiem o świcie, kiedy promienie słoneczne jeszcze nie były tak silne, lub wieczorem o zachodzie, ale to nic nie dawało, bo też stopniowo ciepło uchodziło... Wyklucza to więc opalanie się nawet w okresie letnim, nad czym strasznie ubolewam, bo więcej czasu spędzałoby się na nim. Lokal miał tylko dwa pokoje, w których spaliśmy, oraz kuchnię i łazienkę z osobną toaletą. Zajmowałem mniejsze pomieszczenie, które jeszcze kilka lat temu dzieliłem razem z rodzeństwem. Mój brat zamieszkał z ojcem, a siostra wyjechała na studia. Pokój był niemal całkowicie zielony – tapety, łóżko, dywan, firany, a nawet pościel! Można zwariować! Spędzałem w nim najwięcej czasu, bo traktowałem go jako mój własny, co oczywiście nie było w stu procentach prawdą, bo każdy wchodził sobie do niego, kiedy chciał... ale patrząc na to z drugiej strony, to właśnie tutaj trzymałem swoje rzeczy, miałem szafkę na książki, ubrania itd. W drugim natomiast pokoju znajdowało się łóżko, stół z czteroma pufami oraz na jednej ceglanej ścianie o kolorze beżowym wisiał telewizor, a pod nim stały komody na całej szerokości. Pełnił on funkcję sypialni wujka i ciotki oraz salon, pokój dzienny, w którym odbywały się wszelkie spotkania rodzinne. Ja tam raczej nie zaglądałem – wolę zawsze swój pokój.
Tradycyjnie po przyjściu do domu zjadłem obiad i poszedłem zająć się zadaniami domowymi oraz nauką. Szkoła była jedyną rzeczą, która pozwalała mi zapomnieć o rzeczywistych problemach, uciec od tego świata pełnego krzyku, nienawiści i głupoty ludzkiej, na którym przyszło nam żyć. Ucząc się, nie miałem czasu na myślenie o tym wszystkim, pozostawiałem mózg zajęty sprawami edukacji i z tego czerpałem radość, jeśli radością można nazwać brak czasu na smutek. Siedziałem spokojnie przy biurku, pisząc starannie notatkę przesłaną przez nauczyciela na geografię o zróżnicowaniu kulturowym, którym notabene bardzo się interesuję, bo pomaga zrozumieć inne kultury świata, kiedy usłyszałem za ścianą kłótnię. Cały zesztywniałem i nasłuchiwałem, co się dzieje za ścianą. Okno miałem uchylone, więc chłodny wiatr poruszał firaną i muskał delikatnie moją twarz. Poczułem dreszcz, który przeszył całe moje ciało. To, co usłyszałem wśród rzucanych bez namysłu przekleństw i wyzwisk, totalnie mną wstrząsnęło. Zostałem za plecami oskarżony o granie w gry! Przez ostatnie tygodnie spędzałem czas tylko na nauce, udając trochę, że nie przejmuję się niczym wokół i tłumiąc w sobie emocje, dlatego teraz zaczęło się we mnie gotować. Czułem, że zaciskam już pięści, więc po prostu wstałem, włożyłem kurtkę, buty i wyszedłem bez słowa z domu, pozostawiając kolejny element zrujnowanego świata za sobą.
CZYTASZ
ANGEL MAN
JugendliteraturCzy wśród bólu i cierpienia znajdzie się miejsce na... normalność?