~
*perspektywa Elevena*
~Nie musiałem czekać zbyt długo, aby usłyszeć krzyki i jęki boleści dochodzące z parteru.
Od razu zbiegłem na dół, o mało co nie potykając się o własne nogi.
- Boże Zeron... Mówiłem, że mogę się z tobą zamienić... - powiedziałem zawiedziony wyglądając zza rogu ściany w kuchni. Ten jednak nawet nie odwrócił się od zlewu. Jedyne co zrobił to ciężko westchnął i dalej był pochłonięty zmywaniem, sycząc cichutko pod nosem co parę sekund z najpewniej powodu bólu głowy, jak i wczoraj zranionej kostki.Okropnie nie lubię patrzeć na kogoś jak się męczy, a co dopiero jeśli jest to jakiś mój bliższy znajomy czy przyjaciel, na którym mi zależy. - Dobra dawaj tą gąbkę, ja zmyję - powiedziałem podchodząc do niego od tyłu, lecz ten jedynie odtrącił moją rękę łokciem. - Mało mi zostało, dam radę, spokojnie. To tylko zmywanie naczyń, nie jest to jakoś szczególnie wymagające - rzekł brunet nawet na mnie nie spoglądając.
Widocznie nawet brudne talerze są bardziej interesujące ode mnie.Nic nie mogłem na to poradzić. Jest chyba najbardziej upartą osobą jaką miałem okazję poznać, przysięgam. Czasami można dostać pierdolca od jego zachowania. Coś go boli? - dobra, nie przejmuj się, nic takiego, przejdzie. Coś się dzieje? - jest okej, naprawdę, nie przejmuj się mną. Coś trzeba zrobić? - nie, daj, sam zrobię, spokojnie, dam sobie radę. Naprawdę, Zeron to najbardziej niezależna kobieta jaką widziałem na oczy.
W końcu z moich przemyśleń wybudził mnie brązowooki, który pomachał zapienioną gąbką przed moją twarzą.
- Będziesz tak tutaj stał i podziwiał jak zmywam gary czy łaskawie przestaniesz mi zagradzać szafkę na naczynia? - zapytał żartobliwie. Klapnąłem nieco zrezygnowany na kuchenną kanapę potajemnie pilnując Daniela, żeby czasem nie walnął 180° w kuchni na główkę.Po skończeniu swoich wszystkich obowiązków na najbliższą godzinę, Zeron przysiadł się obok mnie.
- To kiedy pojedziemy do tego sklepu? - zapytał.
- Szczerze mówiąc to wszystko praktycznie zależy od tego, jak się czujesz, czy już nic cię nie boli i oczywiście czy zwyczajnie jesteś w stanie gdzieś dziś wycho-
- Nie no, spokojnie, czuję się bardzo dobrze, wszystko jest w jak najlepszym porządku - przerwał mi w pół zdania, w dodatku kłamiąc prosto w twarz. Dobrze wiedziałem, że absolutnie nie jest dobrze. Wiedziałem, że sobie nie radzi.
Już wiedziałem, że woła o pomoc.
Nie, Zeron, Słońce - nie czujesz się dobrze, nie jest w najlepszym porządku. Nic nie jest. Nie mogę być spokojny, nawet nie mam prawa w takiej sytuacji zachować jakikolwiek spokój.Najgorsze w takiej sytuacji dla człowieka jest to, że nie wie jak zareagować. Nie pomaga w tym również trudność w wyrażaniu jakichkolwiek innych emocji niż śmiech czy załamanie. Stajesz się w takiej sytuacji jedynie widzem cudzego upadku. Nie wiesz, co masz odczuwać. Nie wiesz, co mógłbyś powiedzieć.
Nie wiesz, jak pomóc.Na razie mogę tylko obserwować, póki Daniel nie poczuje się na tyle komfortowo, aby ze mną o to jakkolwiek zahaczyć ALBO póki ja nie przestanę być obsraną pizdą i go w końcu w jakiś niesamowity sposób powiadomię o tym, że wszystko widzę i wszystko mam na wierzchu, szczerze to po prostu jak na tacy. On potrzebuje mieć kogoś przy sobie, widać to.
On potrzebuje cholernej pomocy.
I w sumie wracając parę myśli wcześniej...
Wiem, że nie wiem wszystkiego. Zdaje mi się, że jak na razie mam zebrane tylko powierzchowne fakty i myślę, żeby tak na razie lepiej pozostało. Wszystkie komunikaty muszą jeszcze się przetworzyć, połączyć. Trochę to zajmie.-Uhm... wiesz, też trzeba wpierw jakoś w miarę jako-tako się ogarnąć, bo aktualnie to oboje jebiemy potem, wódą i nie wiadomo czym jeszcze - starałem się odpowiedzieć jak najnormalniej po chwilowej ciszy. Brunet przytaknął na moje słowa, po czy zaczęła się rozwinięta dyskusja na temat tego, kto powinien iść pierwszy do łazienki. Wpierw każdy argumentował swoją własną stronę i dupę, ale po chwili zamieniliśmy się własnymi argumentami, by jeden przepuścił drugiego. - Powinieneś iść pierwszy, w razie czego to usłyszę jak coś by ci się stało pod prysznicem, na przykład jakbyś się wywalił przez tą kostkę czy coś -.
- Nie nie nie, ty powinieneś iść pierwszy. Jesteś gościem w moim domu, a tak poza tym, to przez tą kostkę mogłoby dłużej zająć właściwie so... I'll wait - uargumentował zgrabnie brunet, co szczerze mówiąc przekonało mnie (choć pomińmy fakt tego, że z jakieś 2 minuty temu to były jednak MOJE argumenty). Przytaknąwszy pomaszerowałem na górę ku łazience, wpierw pytając, jak upierdliwie zmartwiona matka czy jej dzidzi na pewno aby czasem czegoś nie potrzebuje. Zaszedłem jeszcze na moment do swojego pokoju, by wziąć jakieś może choć trochę czystsze ciuchy niż dresy oblane piwskiem.Wybieranie ubrań na zakupy spożywcze nie jest raczej niesamowicie ciekawym i wymagającym zadaniem, tak więc tutaj opis byłby raczej zbędny.
Zamknąłem się w łazience z wewnętrzną nadzieją, że zamek w tych drzwiach faktycznie działa i NIKT w trakcie mycia do mnie nie wejdzie i nie przykurwi mi z impetem w moje chude dupsko.
To byłoby niemiłe.
Odłożyłem wszystkie rzeczy, jakie ze sobą wziąłem na pralkę i odpaliłem prysznic, po krótkiej rozkminie jak to ustrojstwo w ogóle się przestawia. Stopniowo zacząłem podwyższać temperaturę wody, przy czym przyzwyczajałem swoją skórę do wrzątku, który spływał wzdłuż mojego ciała. W zwyczaju preferowałem zimniejsze kąpiele, bo człowiek się wtedy rozbudza i takie tam, aczkolwiek ostatnio otulająca, ciepła woda zaczęła bardziej do mnie przemawiać. Plus sam fakt, że kac był też równie dobrą wymówką, aby zafundować sobie tak istny komfort.Nigdy nie byłem typem osoby, której mycie się zajmowałoby dłużej niż 10 minut, ale dzisiaj przeszedłem sam siebie. Spędziłem ponad pół godziny pod prysznicem. Co takiego robiłem? Myślałem nad swoją marną egzystencją, przy czym niemalże wrząca i natychmiastowo parująca ciecz spływała po mojej sylwetce. Było to bardzo przyjemne doświadczenie. Oczywiście nie obeszło się bez myśli o Zeronie przeplatających moją głowę, ale chciałem przestać się martwić chociażby na moment. Z prysznica wyniosłem w tej kwestii tylko tyle, że prawdopodobnie będę musiał zostać u niego na dłużej aniżeli jedynie dwa tygodnie. W czternaście dni nie rozwiąże się przecież wszystkich problemów, które narastały u kogoś mentalnie przez lata, tak? A poza tym każdy w osamotnieniu dostaje pierdolca, także chętnie zostanę jego towarzyszem do momentu, aż przestanie tego potrzebować.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ja tak tylko szybko na koniec
przepraszam ze to jest tak zajebiscie krotkie ale wydaje mi sie, ze dalsza czesc historii brzmialaby znacznie lepiej w kolejnym rozdziale anizeli jesli mialabym wszystko wszysciutenko pisac w jednym rozdziale a potem zmula ;/
postaram sie napisac kolejny rozdzial szybciej
um
ZNACZNIE SZYBCIEJ
niz ten
to na pewno
tbh nie chce mi sie czekac znowu jakies dwa lata by napisac kolejny rozdzial jakiegos gownofica bitch plsserdecznie przepraszam ze musieliscie tyle czekac i to w dodatku na tak krotkie gowienko kktore i tak nic nie wnosi
idk, mam nadzieje ze zrozumiecie czy cos
i'm not mentally ok for the last few months so i hope that yall understand me or smt
milego dnia/wieczoru/nocy
<3PS z rana jeszcze pewnie tu wroce naprawic jakies tam drobne bledy czy cos, i hope you'll enjoy
CZYTASZ
Two Weeks. - Eleven x Zeron
FanfictionFanfiction o Mateuszu i Danielu, dwójce zjebanych przyjaciół, którzy zostali współlokatorami na dwa tygodnie, bo za smutno im w życiu było. Sounds nice, right?