21 Sierpnia 2017 rok
Leżałam w łóżku gapiąc się w biały sufit licząc zadrapania na nim. Kiedy doliczyłam się po raz setny zadrapania numer 28 spojrzałam na zegarek. Było za dziesięć szósta rano. Całą noc nie mogłam zasnąć. Wciąż dzwoniły mi w uszach słowa rodziców dobiegające zza ściny wczorajszego wieczoru. Kłócili się. Już po raz kolejny. A ja nie mogłam nic zrobić. Słyszałam jak krzyczeli na siebie. Znowu chodziło o pieniądze, moje wychowanie i dalszą drogę życiową. W pewnym momencie mama kazała tacie wynosić się z pokoju. Usłyszałam trzask drzwi i ciężkie kroki na schodach. Tata spędził dzisiejszą noc na kanapie w salonie. Tak jak parę już wcześniejszych.
Rzuciłam się z powrotem na łóżko i westchnęłam. Chciałam chociaż na chwilę zamknąć oczy i spróbować przespać chociaż dwie godziny, jednak kiedy poczułam promienie wschodzącego słońca na twarzy, a w uszach zabrzmiał mi melodyczny świergot ptaków zrozumiałam, że tej nocy nie będzie to już możliwe. Wstałam z łóżka i podeszłam do wielkiej szafy z jasnego drewna, stojącej w rogu mojego pokoju. Wyjęłam z niej moje ulubione, czarne spodnie dresowe i zarzuciłam na siebie granatową, rozpinaną bluzę z logiem mojej szkoły po środku klatki piersiowej. Kręcone, brązowe włosy sięgające mi do łopatek związałam w luźny warkocz i wyszłam przez otwarte okno po starym dębie, na którym zbudowany był domek na drzewie wprost do ogrodu znajdującego się przy moim piętrowym domu. Przeskoczyłam przez zamkniętą bramę wjazdową i wyszłam na ulicę. Stamtąd mogłam iść już tylko przed siebie.
Po paru minutach marszu doszłam do starej, dwupiętrowej kamienicy zbudowanej z czerwonej cegły, która od paru lat była opuszczona i zdążyła zarosnąć bluszczem od tamtego czasu. Weszłam do budynku i skierowałam się na schody. Po wejściu na strych, wdrapałam się do dziury w płaskim dachu i usiadłam na jego krawędzi. Przez to, że kamienica znajdowała się na wysokim wzgórzu, miałam z niej piękny widok na panoramę miasta. Tak też spędziłam ranek patrząc na budzącą się w złotych promieniach wstającego słońca Atlantę. Położyłam się na dachu i wciągnęłam nogi z powrotem na grunt. Zamknęłam na chwilę oczy, ale to wystarczyło, abym natychmiast zasnęła.
Po jakimś czasie poczułam, że ktoś delikatnie potrząsnął moim ramieniem. Wraz z gestem dobiegł mnie znajomy mi od tak wielu lat głos.
-Clem? Clementine?
-Gabe? Co ty tu robisz?
-To raczej ja powinienem zadać ci to pytanie. Dziewczyno, całe osiedle cię szuka!
-Co, ale jak to? Nie zniknęłam przecież na aż tak długo. Która jest godzina?
-Jest wpół do pierwszej, Clem.
-Niemożliwe!
Szybko wstałam, otrzepałam się z kurzu i zeskoczyłam na strych. Zbiegłam po schodach i biegiem puściłam się drogą do domu. Wiedziałam, że będę miała przerąbane. Wpadłam do domu. Drzwi były otwarte.
-Mamo? Tato? Wróciłam! Już jestem w domu!
Z kuchni wybiegła przerażona mama i przytuliła mnie mocno do swojej piersi.
-Jejku, Clem! Tak się o ciebie martwiliśmy z tatą.
-A właśnie... Gdzie on jest?
-Szuka cię. Zaraz do niego zadzwonię i powiem mu, że się znalazłaś, ale najpierw chodź. Jeszcze raz cię przytulę.
Mama wyciągnęła do mnie ręce, jednak ja odsunęłam się niechętnie.
-Mamo... Już wystarczy. Szkoda, że z tatą się tak nie witasz.
-Co tam mruczysz pod nosem?
-Nic...
Poszłam do kuchni zrobić sobie tosty z masłem, a mama w tym czasie obdzwoniła wszystkich znajomych i sąsiadów z nowiną, że wróciłam cała i zdrowa do domu i żeby się nie martwili. Nalałam sok pomarańczowy do szklanki i usiadłam w salonie na kanapie, żeby zjeść moje śniadanie. Spojrzałam na telefon. Miałam mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości z zapytaniem, gdzie zniknęłam. Zignorowałam to i weszłam na Instagrama i zaczęłam przeglądać relacje moich znajomych. Większość z nich dotyczyła mojej mini ucieczki z domu. Wkurzyłam się i wyłączyłam telefon. W tym momencie do pokoju weszli moi rodzice. Tata uściskał mnie mocno na powitanie. Jak na mój gust, to nawet zbyt mocno.
-Clem, skarbie! Jak dobrze, że nic ci nie jest. Gdzie ty byłaś? Nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiliśmy.
-Ja... Potrzebowałam się przewietrzyć, więc wyszłam na spacer. Byłam strasznie zmęczona, dlatego usiadłam na ławce na uboczu i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
-To co ty Clemmy, nie spałaś w nocy?
-Akurat, tak się składa, że nie, mamo.
-Masz jakieś problemy ze snem? Musimy iść do lekarza?
-Nie, mamo. Wszystko w porządku. Chociaż właściwie... Nic nie jest w porządku. Cały czas się kłócicie, a ja w nocy nie jestem w stanie zmrużyć nawet oka. Tata znów przespał kolejną noc na kanapie w salonie! Jak mam się dobrze czuć wiedząc, że między wami są takie spięcia?!
-Clem, my... Nie mieliśmy pojęcia, że tak to odbierasz. Między mną a mamą nie ma żadnych spięć.
-Ach tak? Jak długo zamierzacie mi jeszcze mydlić oczy tymi wymówkami? Nie udawajcie, że wszystko jest dobrze. Słyszę zza ściany wasze kłótnie! Zarówno te o pieniądzach jak i te o mnie! Dajcie już spokój! Będzie mniej bolało, jeżeli nie będziecie tego dłużej ukrywać!
-Ale słońce... My nic przed tobą nie ukrywamy.
-Skończcie z tym! Nie rozmawiam z wami!
Wybiegłam z salonu cała zapłakana i pobiegłam do swojego pokoju. Wyskoczyłam przez okno do domku na drzewie. Tam mogłam w spokoju pozwolić sobie na łzy. Słyszałam jak ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju, a potem dotarł do mnie głos matki.
-Edward?! Ona znowu uciekła!
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Po paru minutach usłyszałam kroki zmierzające w moim kierunku. Był to mój tata.
-Clementine, córciu... Wiem, że tam jesteś. Dobrze, możesz tam siedzieć, ale chociaż mnie wysłuchaj. Masz rację. Razem z mamą nie układa nam się najlepiej, ale nie wiedzieliśmy, że odbierzesz to w ten sposób. To nie jest twoja wina. Nie przez ciebie się kłócimy. Proszę cię. Zejdź z drzewa i porozmawiajmy jak ludzie.
Słysząc łamiący się głos taty czułam, że nie mam żadnego wyboru. Zeszłam po drabince i opadłam w jego ramiona. Mój głos był drżący i łamliwy tak, jak moje ciało.
-Chcę wyjechać. Chcę mieć nowy start gdzieś z dala od Atlanty. Może do Macon, tam gdzie pracuje wujek Lee i ciocia Carley. Nie obchodzi mnie gdzie. Po prostu, nie chcę tutaj dłużej być.
---
Słowem od autorki
A więc zacznijmy od tego, że nie umiem robić początków historii, ale mam nadzieję, że moi czytacze mają co do mnie inne zdanie XD. No... Więc postanowiłam napisać AU, jakich mnóstwo, ale jedno trzeba mi przyznać... Szkolne dramy to moja specjalność. No więc mam nadzieję, że nie zrazicie się do mnie, ale z chęcią będziecie czytać o relacji Louisa i Clementine z gry "The Walking Dead". Do wszystkich osób, które gry nie znają. Nie potrzebujecie znać fabuły, ani postaci. Jest to alternatywne uniwersum, czyli postaci się nakładają. Co najwyżej możecie nie załapać paru ester eggów, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
A więc co mogę więcej powiedzieć... Życzę miłego czytania :D
Do następnego ;)
CZYTASZ
"Bilet W Jedną Stronę" ([TWDG AU] Clementine x Louis) [ZAWIESZONE]
FanfictionSiedemnastoletnia Clementine Crawford pragnąc zacząć swoje życie od nowa wyprowadza się z rodzinnej Atlanty do Macon - miasta, w którym dawniej do szkoły chodzili jej rodzice. Dziewczyna szybko zawiera nowe znajomości, jednak czy będą to prawdziwe p...