Kate///
Znowu mnie poobijali, Kam będzie miała co mi wypominać. Ku mojemu zdziwieniu zaraz jest wieczór, a do mnie ani Ray ani Zeno nie przyszli porozmawiać. Widocznie mniej ich obchodzę niż myślałam. Ewentualnie są na akcji. Sen dobrze mi zrobił i chociaż jestem poobijana, to mogę uciec w takim stanie.
Wcześniej.
Obudził mnie zgrzyt krat i szczęk zamka. Było coś około popołudnia. Do celi wszedł Ashton, zwany przez chłopaków Ash. Podszedł do mnie i zaczął mnie obmacywać. Oczywiście wyrywałam mu się, lecz nie mogłam użyć całej mojej siły. Chciałam mu przyjebać ale uznałam że poczekam. Kiedy już chciał mnie pocałować, do sali wszedł rozwścieczony Luke i mocno przyjebał chłopakowi w twarz, a następnie, nawet nie patrząc na mnie, wziął go i wyprowadził z celi. Zjechałam po ścianie, łapiąc się za głowę i myśląc czemu Luke tak się zachował. Cieszyłam się że zabrał Ash'a ale nawet na mnie nie spojrzał.
Moje rozmyślenia ponownie przerwał dźwięk skrzypiących drzwi od celi. Tym razem wszedł przez nie ten ich boss, dupek. Ciekawe jak on miał. Michael?
-A więc, Kate, powiedz mi kto dał ci nasze dane oraz skąd, a nic ci nie zrobię.-prychnęłam. Naprawdę on uznaje że jestem aż takim wielkim zerem?
-Panie wielmożny dupku, nikt mi nie dał waszych danych. -chłopak był już na skraju wybuchu, ale założył maskę obojętności.
-Kate, mam na imię Martin-aaaa, kojarzyłam że coś na „m"- i dobrze wiemy że ktoś dał ci te dane. Nie chcę cię zabijać, ani torturować. Wystarczy że powiesz.-znowu prychnęłam żeby go wkurwić - wystarczy że powiesz. Jedno zdanie, może uratować ci życie.-nie zgodziłam się i pokiwałam głową.-dobrze. Więc Yay, pokaże ci małą część tego co cię jutro czeka, kiedy nic nie powiesz.-pstryknął na dryblasa, który zaczął mnie kopać gdzie popadnie, chociaż chyba najczęściej celował w brzuch. Zwijałam się z bólu, ale nie mogłam go powalić, musiałam zachować pozory. Po kilku minutach katorgi, kiedy nie mogłam się podnieść z podłogi, Yay wyszedł zostawiając mnie z Martinem.
-Czemu nie możesz po prostu powiedzieć? Przecież mówiłaś że nie należysz do gangu.-Chłopak był naprawdę zadziwiony moim zachowaniem.
-Bo jeśli bym wam powiedziała, złamałabym zasadę. Idź już, Martin, nic więcej ci nie powiem.-chłopak kiwnął głową i wyszedł zatrzaskując drzwi celi.
Spróbowałam wstać i mimo obrażeń, jakoś mi się to udało,jednak po chwili znowu opadłam na podłogę jęcząc z bólu. Naprawdę nieźle mi dołożył. Położyłam się na zimnej podłodze i usiłowałam zasnąć.
Miałam ułożony cały plan. Spojrzałam na słońce, które wskazywało że jest coś po dwudziestej pierwszej lub drugiej. Naprawdę długo spałam.
Sprawdziłam swoje uzbrojenie, i musiałam z przykrością stwierdzić że usypiacz* nadaje się do kosza. Zostały mi jeszcze noże, pistolet z kulami i naboje usypiające do pistoletu. Nie chciałam nikogo skrzywdzić, ale jeśli mi naboi nie wystarczy, będę zmuszona.
Przypomniał mi się tekst z jednej piosenki. Zaczęłam ją nucić pod nosem.
„Szubienica, pestycydy, broń
Dobry losie weź mnie przed tym chroń
Chcę mieć w dłoni tylko twoją dłoń
Rapapapa parapapapapapa
No bo życie piękne jest jak Wrocław
Jak moja mam dama no i siostra...
-Naprawdę chcesz mieć w dłoni, tylko jego dłoń?-wzdrygnęłam się.
Moje nucenie przerwał dobrze znany mi głos.
Ray.
-Cukiereczek?-zapytałam cicho.
-Moja królewna.-zaśmiałem się cicho.
Retrospekcja
Siedzieliśmy na placu zabaw, huśtając się na huśtawkach i rozmyślając co jeszcze nas czeka. W pewnym momencie spojrzałam na mojego brata.
-Brat?-Ray podniósł na mnie wzrok.
-Hmmm???
-Musimy znaleść sobie jakieś pseudo, wtedy jak będziesz mnie wolał będę wiedziała że to ty.-chłopak wyszczerzyła się słodko, a ja się zaśmiałam. Chyba już znalazłam dla niego przezwisko.-ja już mam. Ty będziesz cukiereczkiem, bo tak słodko się szczerzysz do mnie.-zaśmialiśmy się obydwoje, te przezwisko było takie beznadziejne, że aż fajne.
-A ty moja droga rządząca się siostruniu, będziesz moją królewną.-przytaknęłam mu, przytulając się do jego torsu i lekko się śmiejąc. Niby on był starszy, ale miał rację, zawsze się rządziłam.
-Taki brat jak ty, to skarb.-chłopak zaśmiał się.
-Dziękuje moja królowo, ty też jesteś dla mnie ważna.-uśmiechnęłam się. Uwielbiałam nasze przekomarzanie, nawet jeśli kończyło się ono wrzuceniem mnie do basenu czy wytwarzaniem w błocie. Kocham mojego cukiereczka, i to się nigdy nie zmieni.
Koniec retrospekcji
Otarłam łzę z oka. Przytuliłam się do jego ręki która wsunęła się pomiędzy kraty.
-Ray, musisz być silny. Ja dam sobie radę. Pamiętaj że ty też należysz do gangu, więc im nie utrudniaj, a pomagaj. Im szybciej mnie znajdziecie tym lepiej. A teraz idź spać do domu. Jeszcze się spotkamy. -chłopak był zdziwiony ale pokiwał głową.
-Obiecaj, że się spotkamy królewno-przytaknęłam i wsunęła rękę pomiędzy kraty, wyciągając mały paluszek w stronę mojego brata.
-Obiecuję.-zawarliśmy przysięgę.
Ray wyszedł z piwnicy a ja zaczęłam ponownie analizować mój plan. Ściemniło się, i to zupełnie, co bardzo mnie cieszyło, bo element zaskoczenia zawsze się przyda. Uznałam że mogę zaczynać.
Luke///
Zostałem dzisiaj na noc w bazie, bo nie miałem co robić. Bardzo wkurwiła mnie postawa Kate. Nie dość że jest wmieszana w te całe gówno, to nie chce się z niego wyplątać. I jeszcze ten Ash. Kiedy zobaczyłem go, jak obściskuje się z moją księżniczką, to krew mnie zalała. Jednak najgorsze było to, że dziewczyna prawie wcale się nie broniła.
Zabolało, i to w huj mocno.
Siedziałem nad tymi papierami od sam nie wiem kiedy, ale opornie mi to szło bo czarnowłosa wciąż zajmowała moje myśli. Chciałem ją sobie ot tak wyrzucić z głowy, ale nie potrafiłem. Była dla mnie bardzo ważna, była częścią mnie. Jest częścią mnie.
Odłożyłem te beznadziejne papiery na biurku i westchnąłem. Nadal nie przychodziło mi do głowy dlaczego i w jaki sposób udało jej się zdobyć nasze dane, a co jeszcze lepsze, to po co są jej. I czemu tak naciskała żebym jej powiedział o gangu, skoro i tak o nim wiedziała?
Najlepszym sposobem będzie rozmowa z nią, bo podobno nic nie powiedziała Martinowi, a jutro ma dostać tortury, jeśli tak dalej pójdzie.
Kiedy wyszedłem z biura, przywitała mnie nieprzyjemna cisza. Poźniej usłyszałem bardzo cichy strzał i znowu cisza.
Co tam się do cholery działo?!
Zeszłym po cichu na dół, trzymając pistolet w gotowości. Minąłem celę Kate, widząc że drzwi są zamknięta ale jej w środku nie ma. Mam koszmarne przeczucia.
Na swojej drodze ujrzałem ze cztery ciała naszych ochroniarzy, ale co dziwne, oprócz siniaków i w miarę „drobnych" skaleczeń nic im się nie stało, a leżeli i się nie ruszali. Ruszyłem dalej korytarzem i już miałem zawrócić, kiedy poczułem pistolet przy skroni. Zdziwiłem się, ale układałem już w głowie plan, jak go pozbyć pistoletu. W jednej chwili wytrąciłby mu pistolet ręką, ale zdążył strzelić. O dziwo nie poczułem bólu, ale senność, a czarne plamy przesłaniały mi rzeczywistość. Kroś delikatnie ułożył mnie na podłodze.
-Chciałam tego uniknąć, ale nie dałeś mi wyboru. Żegnaj Luke.-kogoś mi przypominał ten głos.
Zanim spowiła mnie całkowita ciemność, przypomniałem sobie kto jest autorem tego głosu.
Kate.
CZYTASZ
Life (not) so easy W TRAKCIE POPRAWEK
Action"Znowu kłamiesz! Czemu wy wszyscy kłamiecie! Jesteście oszustami! Nie rozumiecie że kłamstwo mnie zabija!" To jest książka, nie dla tych co szukają miłosnych historii. To jest książka dla tych co lubią pot, krew, łzy i akcję tnącą jak brzytwa. To je...