Rozdział pierwszy

928 77 163
                                    

— Muszę wam dać szlaban, chłopcy. — powiedział Dumbledore i oparł się o oparcie krzesła.

Od pół godziny dyrektor Hogwartu próbował dowiedzieć się co było przyczyną kolejnego sporu pomiędzy Złotym Chłopcem a Księciem Slytherinu. Niestety współpraca z tą dwójką młodych czarodzieji nie była zbyt owocna więc Dumbledore posunął się do radykalnych, jak na niego, środków. Dał im szlaban.

— Szlaban? — powtórzył Harry, niedowierzając.

Starzec prawie nigdy nie karał uczniów szlabanem. Nawet nie odbierał punktów. Zawsze kończyło się na upomnieniu i tyle. Prościej mówiąc, na szlaban u Dumbledora trzeba było sobie po prostu zasłużyć.

— Owszem, Harry, szlaban. — przytaknął głową — Męczę się z wami już szósty rok, a moje upomnienia już dawno straciły dla was wartość. Cóż innego mi pozostaje?
— Ale pan nigdy nie daje szlabanów! — brunet dalej nie rozumiał co się tak właściwie dzieje.
— W takim razie czujcie się wyjątkowi. — profesor pogładził ręką swoją długą, siwą brodę i uśmiechnął się życzliwie do dwojga nastolatków.
— Po co ta cała szopka? Nie może pan nam po prostu odjąć punktów i już? — zapytał zniesmaczony całą sytuacją Malfoy. Co jak co, ale odrabianie kolejnego szlabanu z Potterm nie było jego ulubionym zajęciem.
— Mógłbym, ale nic by to nie dało. Wasze domy straciłyby punkty, a wy dalej nawzajem byście sobie dogryzali. Pewnie za tydzień znów byśmy się tutaj spotkali na kolejną rozmowę. — podsumował dyrektor, tym samym dając znak, że uważa dyskusję za zakończoną — Profesor McGonagall poinformuje was na czym wasz szlaban ma polegać.
— Oczywiście profesorze. — Gryfon pokiwał głową i dodał jeszcze bardziej zmieszany: — Jeszcze raz przepraszamy.

Draco prychnął, słysząc jego słowa i przewrócił oczami, za co został skarcony wściekłym spojrzeniem Harry'ego.

— Zapraszam za mną. — powiedziała McGonagall, swoim jak zwykle poważnym tonem, i ruszyła w stronę wyjścia.

Chłopcy wstali ze swoich krzeseł,
pożegnali się z dyrektorem i udali się za profesorką. Całą drogę przebyli w milczeniu. Ciszę przerwał dźwięk skrzypiących drzwi od starej, nie używanej klasy. Nauczycielka weszła pierwsza a za nią dwójka zdziwionych uczniów.

— Usiądźcie. — powiedziała i wskazała ręką na puste ławki. Widząc, że chłopcy usiedli w dwóch oddzielnych ławkach, w dodatku na dwóch końcach sali, dodała: — Razem, w jednej ławce.

Harry jęknął, Draco prychnął, ale koniec końców znaleźli się razem przy jednej ławce.

— Wasza kara jest... prosta. Wystawcie do przodu jedną rękę. — zaczęła — Panie Potter, myślę, że lepiej będzie jeśli wystawi pan lewą rękę.

Zdziwiony do granic możliwości, Harry zmienił rękę i popatrzył na McGonagall z podniesionymi brwiami. Ta jednak nic sobie z tego nie robiła i po prostu wyciągnęła różdżkę. Machnęła nią parę razy i chwilę później na nadgarstkach u obu chłopców pojawiły się... kajdanki? Oczywiście byli oni przypięci nawzajem do siebie.

— CO?! — wrzasnęli w tej samej chwili i bezskutecznie próbowali ściągnąć metal ze swoich rąk.
— Nic to nie da. — powiedziała kobieta i skrzywiła się — Waszą karą jest siedzieć w tej klasie do końca dnia w tych — westchnęła — kajdankach, trzymając się za ręce. Jesteście zwolnieni z dzisiejszych zajęć. Oczywiście są rzucone odpowiednie zaklęcie, dzięki którym będę wiedzieć kiedy sumiennie wykonujecie swoją karę.

Harry omal nie spadł z krzesła, a Draco pobladł jeszcze bardziej, o ile było to w ogóle możliwe. Obydwoje próbowali coś powiedzieć, ale tylko na przemian otwierali usta, z których nie wydobywał się żaden dźwięk.

𝐉𝐄𝐒𝐙𝐂𝐙𝐄 𝐉𝐄𝐃𝐄𝐍 𝐒𝐙𝐋𝐀𝐁𝐀𝐍 || 𝐃𝐑𝐀𝐑𝐑𝐘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz