1. ᴡɪʟᴋ

326 25 5
                                    

𓃥

W lesie jedyne co było teraz słychać to śpiew ptaków, szum lasu i plusk pobliskiego strumyka. Wczesne, letnie poranki w leśnych warunkach dla każdego mieszkańca tego rejonu były jednymi z najlepszych momentów, jakie można było doświadczyć. Niesamowitą ciszę przerwał jednak dźwięk otwierania, startych drewnianych drzwi i rozmowa przeprowadzona szeptem.

— Bądź tylko ostrożny, tak? — powiedział jeden z głosów, którego słychać było jeszcze przed wyjściem z domu.

— Przecież wiesz, że te tereny są bezpieczne, ile razu już tak chodziłem? Prawie co tydzień tam jestem, Nam — odpowiedział ten drugi, łapiąc chłopaka w drzwiach, za rękę i przyciągając ją do swojego policzka automatycznie wtulając się w nią policzkiem.

— Zdaje sobie z tego sprawę, ale wciąż, bądź ostrożny, nigdy nie wiesz co może cię spotkać w lesie Jinnie — podszedł do niego bliżej i cmoknął swoimi ustami te należące do drugiego.

— Tak, tak, wiem, wiem, ale teraz muszę już lecieć, wrócę za jakieś dwie godziny — uśmiechnął się, poprawił białą torbę na ramieniu i pomachał na pożegnanie swojemu kochankowi, który zaraz to odmachał i ziewnął, wchodząc w głąb domu.

Dwudziestodwulatek, który właśnie wyszedł z domu i żegnał swojego przeznaczonego nazywa Kim Seokjin, beta pochodząca z Watahy Kesean. Brunet właśnie wychodził na swoje, niemalże cotygodniowe zbieranie roślin, nadających się na leczenie. Po prawie że dwóch latach chodzenia po nie, wie doskonale gdzie czego szukać, a gdzie niczego nie znajdzie. Pierwsze rośliny z nasionami, które mogły się przydać były prawie na samym początku jego trasy. Potem musiał przejść przez parę minut, żeby znaleźć obszar, na którym rosły niebiesko-białe kwiaty, zmniejszające ból spowodowany raną od czystego srebra. Następne miejsce, które posiadało jakieś lecznicze rośliny znajdowało się około sześć kilometrów od drugiego miejsca, dlatego Seokjin zawsze ten teren przebiegał w swojej wilczej formie. Zajmowało to o wiele mniej czasu niż jakby szedł jako człowiek. Wziął w pysk torbę i przemienił się w swojego wilka. Było słychać przez chwilę brzęk kości, a potem szybki bieg jakiegoś zwierzęcia jakim był właśnie wilk Kima. Jasną brązową sierść rozwiewał wiatr, a słońce przyjemnie świeciło u gór nieba, sprawiając, że poranny bieg stawał się czymś cudownie przyjemnym.

Jednak spokojny bieg skończył się niespodziewanie szybko, kiedy dwudziestodwulatek usłyszał ciche skomlenie, parę metrów przed nim. Zatrzymał się gwałtownie, uszy stawiając w pionie i wysłuchując kolejnych dźwięków. Podchodził delikatnie do źródła dźwięku, skomlenie było coraz głośniejsze. Stąpał ostrożnie, nie chcąc wyjawić swojej obecności. Wytężył swój zmysł węchu, żeby ocenić co może wydawać te dźwięki, przymykając przy tym oczy. Jednak zaraz potem szeroko je otworzył, czując zapach wilka. Na pierwszy wdech wydawało się, że skomlące zwierzę to zwyczajny, typowy wilk, ale kiedy bardziej się skupiło można było wyczuć, że jest tym samym stworzeniem co Seokjin, co zdziwiło go jeszcze bardziej. Naturalny zapach tej osoby był tak słaby, że jakby ktoś się nie zatrzymał i zignorował, jedyne co by poczuł to to, że jest to wilk, a nie wilkołak. Osoba ta musiała przebywać w lesie naprawdę bardzo długo, dlatego było od niego czuć mocny zapach drzew.

Skomlenie przestało, a zagłuszyło je szybkie bicie serca drugiego zwierzęcia. Najprawdopodobniej drugie stworzenie wyczuło, że nie jest samo.

Seokjin podszedł jeszcze bliżej i schował za drzewem o jedno dalej. Spojrzał w stronę bicia serca i zauważył ślicznego szarawego wilka leżącego przy korzeniach z ranną lewą tylną łapą. Serce Kima również zaczęło bić szybciej widząc bolesną ranę. Nigdy nie lubił widoku i zapachu krwi, a widząc ranne osoby zawsze próbował w jakiś sposób pomóc. Dlatego zamiast zignorować rannego wilka stał się dla niego widoczny i wyszedł zza drzewa wolno do niego podchodząc.

Północ Szesnaście ✄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz