Kolorowe Kwiaty

52 7 0
                                    

Minął już miesiąc odkąd on wyszedł przez drzwi, i zniknął bez śladu.
Minął już miesiąc odkąd mnie zostawił, odkąd zdałam sobie sprawę, że on nie dzielił ze mną prawdziwego uczucia.
Minął już miesiąc, odkąd rzucił wprost pod moje nogi kwiaty na pożegnanie. Lilie. Symbolizują niewinność. I... Zdradę. Wśród bukietu, znalazła się też jedna, samotna dziewanna. Naiwność.

Spojrzałam w stronę wazonu, w którym pozostawiłam bukiet. Bez wody.
Kwiaty wszystkie opadały w dół, dawno uschnięte i teraz już nieco szarawe.
Wszystkie oprócz jednego. Ten jednen, samotny kwiat, nadal od miesiąca pozostawał nieugięty i nie chciał opaść w dół. Spoglądając na niego kolejny raz, ogarnęła mną wściekłość.

Podeszłam do wazonu i cisnęłam nim o ziemię. Szkło rozbiło się na miliony kawałków, odzwierciedlając moje serce. Doszczętnie połamane i zdruzgotane. Ugięły się pode mną kolana i podobnie jak wazon, runęłam na ziemię, upadając na szkło. W tamtej chwili nie odczuwałam bólu związanego z powbijanymi w nogi odłamkami szkła.

Z moich oczu zaczęły spływać łzy. Płynęły wolno po moich policzkach, potem brodzie, aż w końcu skapywały na podłogę. Łkałam tak do momentu, w którym usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
Jedyne co w tej chwili poczułam to strach. Natychmiast otarłam łzy lecz nie patrzyłam kto wchodzi do mojego mieszkania. Zbyt bałam się, że to on. Dlatego właśnie, gapiłam się w podłogę.

Osoba która zmierzała w moim kierunku, nie odzywała się, a jedyny dźwięk jaki mogłam dosłyszeć, to kroki. Były powolne i przy każdym następnym deski podłogowe skrzypiały niemiłosiernie. Cała się spięłam i zamknęłam oczy, gdy postać ukucnęła za mną.

Po chwili poczułam na swojej szyi miarowy oddech. Postać po chwili odważyła się również wetknąć swój nos w moje gęste, ciemne loki. Gdy osoba mnie objęła od tyłu, rozluźniłam się, wiedząc, że to nie on, i nie mam się czego bać.

Jeszcze nie do końca pewnie, odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Zobaczyłam Diego i chwilę patrzyłam w jego oczy. Były błękitne, takie jak głębokie morze, w którym od razu możesz się utopić. Nawet teraz, i ja się w nim zatraciłam. Gdy już wystarczająco napoiłam się jego uspokajającym spojrzeniem, rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam wdychać zapach jego ostrych perfum. Ani ja, ani on nie chcieliśmy się odzywać. Siedzieliśmy w siebie wtuleni w ciszy. Cieszyłam się, że mam przyjaciela, który nie pytał. On mnie rozumiał bez słów.

Poczułam jak się unoszę i jak jednym ruchem chłopak przesuwa nogą szkło w kąt. Szybko zgarnął klucze z szafki i w stylu panny młodej zniósł mnie do jego samochodu. Szybko wrócił się, aby zamknąć drzwi, po czym zawinął mnie w mój ulubiony kocyk i położył na tylnym siedzeniu. Po chwili, zmęczona długim płaczem odpłynęłam w sen. Czułam się bezpiecznie z przyjacielem, który zrobiłby dla mnie wszystko.

                                     °°°
Gdy się obudziłam, nie mogłam sobie przypomnieć gdzie jestem. Rozejrzałam się dookoła. Byłam na jakimś wzgórzu, a na niebie widniał księżyc i gwiazdy. Jakieś trzydzieści metrów dalej widziałam samochód i opartego o niego chłopaka. Z daleka nie potrafiłam zidetyfikować osoby, nie widziałam też jego twarzy.

Spojrzałam na siebie. Przykryta byłam moim ukochanym kocykiem, który zawsze był w samochodzie... Diego. Wtedy mi się przypomniało. Płakałam, Diego zabrał mnie do swojego samochodu i od razu zasnęłam. Nie pamiętam jednak, żebym przychodziła na tę polanę. 

Jeszcze raz przyjrzałam się postaci. Po chwili się odwróciła i wtedy dostrzegłam, że to Diego. Gdy dostrzegł, że się obudziłam, od razu do mnie podbiegł. 

- Co ja tu robię? - zapytałam. 

- Przywiozłem Cię tu, bo jak byliśmy mali kochałaś to miejsce. - westchnął. Wspomnienia zaczęły mi wracać. - Chciałem, żebyś trochę odetchnęła. Spałaś, a ja nie chciałem Cię budzić. Zresztą, jest noc więc nie było po co. - wyznał.

- Dziękuję.

- Za co? - Diego się zdziwił.

- Za to że jesteś moim przyjacielem. Za to, że zrobisz dla mnie wszystko.

- Dla Ciebie warto. - uśmiechnął się.

- Siadaj. - poklepałam obok siebie miejsce na trawie. Niezbyt dobrze widziałam w ciemności i raz klepnęłam chłopaka w but. - Sorki. - dodałam.

- Zaczekaj. - powiedział spokojnie, po czym spowrotem poszedł w stronę auta. Przez to, że widziałam tylko jego sylwetkę, przez chwilę nie widziałam co miał w ręku.  Dopiero gdy odpalił trzymany w ręce przedmiot, zobaczyłam, że to lampa naftowa. Po chwili chłopak znowu był przy mnie. - Teraz przynajmniej coś zobaczysz. - zaśmiał się cicho. Wtuliłam się w jego tors i patrzyłam na gwiazdy. Przez godzinę, beztrosko siedziałam w objęciach przyjaciela, nie przejmując się niczym.

Potem zastał nas świt, a ja zrobiłam się głodna. Chłopak rozłożył na trawie koc i przyniósł jedzenia, a ja poczułam się jak za dzieciaka.

Siedzę teraz na kocu i patrzę się w dal. Po chwili przybiega niebieskooki brunet i wręcza mi bukiet kolorowych kwiatów.
Dopiero teraz rozumiem jak bardzo tego potrzebowałam, po miesiącu patrzenia się na kwiaty wytykające mi jedynie moją słabość. Było jeszcze coś... Coś co zrozumiałam teraz, coś czego potrzeba mi było bardziej niż wielobarwnych, radosnych kwiatów. Czegoś więcej niż polnych rumianków, niezapominajek i fiołków; potrzeba mi było miłości.

Dopiero teraz zrozumiałam, że nigdy nie kochałam jego. Zakochałam się w kimś innym, kimś bardziej wartościowym, w kimś, komu na mnie zależy.

Diego. Teraz tylko to imię nasuwało mi się na myśl. Tylko on o mnie dbał. Tylko on w dzieciństwie pocieszał mnie gdy wpadłam w ogromne krzewy pokrzyw. Tylko on znał moje ulubione jedzenie, kolor, i tylko on wiedział, że nienawidzę tych kwiatów, a nie innych. Tylko on widział mnie w momentach moich największych sukcesów i tylko on, był przy mnir w momentach moich największych porażek, pomagał mi wstać i iść dalej. Tylko on.

Spojrzałam po raz kolejny w jego oczy. Pragnęłam się w nich zatracić kolejny raz... I kolejny... I kolejny...  Spojrzałam na jego usta. Zawsze lekko zaróżowione, delikatne, ale i pełne namiętności. W tej chwili miałam ochotę tylko wpoić w jego usta i dać upust wszystkim emocjom.

- Ja się w Tob...
- Nic nie mów. - przerwałam mu i wbiłam się w jego usta. On od razu odwzajemnił pocałunek, który w tej chwili oddawał jedynie nasze pragnienie i namiętność. Po chwili brunet się odsunął.

- Możesz mnie teraz nienawidzić. Trudno. - powiedziałam.

- Ja chciałem Ci powiedzieć... Że jestem zabujany w Tobie od drugiej klasy. - mruknął i kolejny raz złączył nasze usta.

- Kocham Cię. - szepnęłam mu do ucha. Brunet jedynie się uśmiechnął bardzo szeroko. Pociągnęłam go za rękę w dół i położyliśmy się razem wśród tych rumianków, niezapominajek i fiołków.
Symboli oddania, wierności, skromności oraz cichej miłości. Takiej, która wytrwale dążyła do siebie przez lata.

-------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że praca do konkursu ,,KOLOROWE KWIATY” Wam się podoba. Jest to mój pierwszy One Shot, ale mam nadzieję, że nie wyszedł aż tak źle...
_Organizatorem konkursu jest xconwaliex

One Shot's - Nemi0417Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz