piccolo (2)

52 5 72
                                    

Na pierwszą część zapraszam do blanchardowna

◇─◇──◇─────◇──◇─◇

– Byłabym zapomniała! – wykrzyknęła w pewnym momencie Irina, kiedy wraz z Ksenią siedziały w salonie i sączyły herbatę, przygotowaną przez panią domu. – Przyszedł dzisiaj list od Dimy. On i Siergiej zaprzyjaźnili się z jakimiś francuskimi wojakami, Franzem i Jeanem, i napisał mi, że gdybyśmy tego pragnęły, możemy wyjechać do Francji. Żona Jeana, hrabiego, chętnie przyjmie nas w swoim domu.

– Naprawdę? – spytała Ksenia, a oczy zaświeciły jej radośnie. Zaraz jednak sposępniała. – Ale co z dziewczynkami? Czy żona Jeana będzie chciała dzieci w domu?

– Nie martw się, kochanie, Camille sama ma dwójkę dzieci, bliźniaki, które urodziły się niedawno, a poza tym mieszka z nią jeszcze syn Jeana z poprzedniego małżeństwa. No i obie jej siostry mają dzieci, Dima pisał, że to nie będzie żaden problem – uspokoiła ją Irina, szczęśliwa, że Ksenia dała się namówić na wyjazd.

– W takim razie wyjedźmy za niedługo, tylko powiedz mi, jak uprzedzimy żonę Jeana? – Ksenia znów znalazła potencjalną przeszkodę. Ostatnimi czasy przybyło jej tak wiele zmartwień, że na wszystko, co szło gładko i dawało się załatwić bezproblematycznie, patrzyła sceptycznie.

– Dima o wszystko zadbał. Dał mi adres hrabiny – odpowiedziała zaraz Irina, po czym chwyciła dłonie przyjaciółki. – Pomyśl tylko! Wyjedziemy do Francji, odpocząć, dziewczynki będą miały towarzystwo do zabaw, a my poznamy żony Franza i Jeana. One też pewnie się martwią, wy trzy wychowujecie teraz samotnie dzieci, będzie nam obu lżej, kiedy będziemy miały kogoś więcej do podzielenia się zmartwieniami.

– No dobrze – powiedziała w końcu Ksenia, wciąż nie do końca przekonana, ale jednak szczęśliwa, że natrafiła na taką okazję. – Napiszmy do Camille, a kiedy dostaniemy odpowiedź, wyjedziemy.

◇─◇──◇─────◇──◇─◇

Nie musiały długo czekać. Jean uprzedził żonę o potencjalnej wizycie gości z Rosji, na co Camille zareagowała bardzo entuzjastycznie. Kochała Antoinette, ale towarzystwo siostry nie zawsze jej wystarczało. Poza tym Jean pisał w liście, że obie panie są osobami ogromnie inteligentnymi i ciekawymi towarzyszkami rozmów, co wyniósł z opowieści swoich nowych przyjaciół.

Kiedy w pałacu de Beaufortów zjawiły się dwie Rosjanki, zostały ciepło przywitane przez Antoinette i Camille. Wszystkie cztery panie od razu znalazły wspólny język, każda z nich miała wrażenie, że mogłyby rozprawiać godzinami i nadal miałyby tak wiele tematów do rozmów, że będą mogły konwersować kolejne godziny. Córeczki Kseni zostały od razu wzięte pod opiekę przez Louisa, który zaplatał im warkoczyki i czytał książki. Chłopiec naprawdę kochał Diane i Alexandre'a, ale bliźniaki były jeszcze tak malutkie, że nie nadawały się na towarzystwo. Sofija i Liz były od niego wprawdzie młodsze, ale pojmowały już więcej i naprawdę dobrze spędzało mu się z nimi czas.

– Ach, martwię się o mojego Dimę – westchnęła Irina, gdy pewnego dnia ona, Ksenia, Camille i Antoinette siedziały w saloniku, popijając herbatę i rozmawiając. – Nie dość, że jest teraz na wojnie, to jeszcze pewnie pije na umór.

Na te słowa Tonia zachichotała cicho.
– W takim razie znalazł wspólny język z Fransem! Nie martw się, Irino, Siergiej i Jean nie dadzą im zapić się na śmierć. Do tej pory mój Frans wracał ze wszystkich wojen i nic mu nie było, Jean dbał o niego należycie.

– Wiesz dobrze, że Jean nie pozwoliłby, żeby coś mu się stało – wtrąciła Camille, uśmiechając się z rozmarzeniem. Tęskniła za mężem, wciąż zresztą miała wrażenie, że od ich ślubu minął ledwie jeden dzień, jakby jeszcze wczoraj była najszczęśliwszą panną młodą w Paryżu i ślubowała mu miłość aż po grób. Czas leciał zdecydowanie zbyt szybko. – Ja za to okropnie przytyłam i boję się, że Jean nie będzie chciał mnie takiej, kiedy wróci. Wyglądam jakbym była w ciąży!

piccolo (2) | special urodzinowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz