🍭🍬Wonderland Dream☕🍰

93 5 31
                                    

Mały chłopiec włóczył się po ogrodach swej ciotki, znudzony jednym z wielu, przyjęć, które wydawała na swej pięknej posesji.

W tym samym czasie pewna blond włosa dziewczynka, otoczona przez wielkie i wielobarwne kwiaty, dyskutujące o walce małej, białej; chodź bardzo dzielnej, myszki i ukropionego w brązowe plamki białego kociaka - zwanego Bandzierchlast. Klaskała radośnie wykrzykując słowa otuchy dla dwóch walczących. Gdy myszka poddała się i odeszła męczenie; wspierając się o pokrapianego kota, jak o kompana po poległej bitwie;  

Blond włosa zdjęła kapelusz i z nim pod rękę, ruszyła do pięknych drzwi stojących na skraju urwiska. Wzięła cymbałki i zaczęła grać cichutko. Po chwili, do prostego rytmu, zaczęła śpiewać; do czego samoistnie dołączyły się rosnące nieopodal Piwonie, Róże i Goździki.

Poprawił uciskającą go muszkę i przeskoczył z kamienia, na kamień; oddalając się jeszcze dalej od lasu dorosłych. Skierował się skokami pod wielkie drzewo nad małą polanką, gdy zauważył... Białego królika! I to w malutkim surducie! Jego zawsze radosne i ciekawe oczka, chłonęły ten widok jak gąbka podsuwając sześciolatkowi niesamowite historie o tym kim jest owy zając. Jednak ten jakby spostrzegł, że został już zauważony i odwrócił się do niego, machając zegarkiem po czym czmychnął dalej! Chłopiec niesiony, niezaspokojoną ciekawością, pobiegł za nim. Jednak... Usłyszał cichutką melodie i na chwilę zatrzymałby wsłuchać się w nią. Miał wrażenie, że trawa... Kwiaty... A nawet wiatr!, Kołyszą się w cichą melodie.

Urzeczony tym prostym dźwiękiem ruszył nad drzewo, gdzie zauważył... Króliczą norę. Natychmiast otrzeźwiał, przypominając sobie o osobliwym króliku, gdy... Ziemia osunęła się spod jego nóg tym samym wciągając w sam środek czarnej otchłani. Nagle cicha melodia, zasłyszana wcześniej w lesie, otoczyła go ze wszystkich stron towarzysząc w upadku, który trwał... I trwał...

Chłopiec na nowo zaczął się rozglądać, dziwnie spokojny. Widział... Fortepiany? Książki, fotele, stoliki, krzesła, biblioteczki, szafy; lecące w przeciwną stronę niż on spadał. W końcu spadł boleśnie na podłogę. Jęknął z bólu i wstał... A przynajmniej stanąłby, gdyby nie fakt że był na suficie by z niego z lecieć. W ten sposób... Znajdując się w centrum zainteresowania pewnej dziewczynki, patrzącej na niego przez dziurkę od klucza.

-g-gdzie j-ja..???- wstał powoli i rozejrzał się z szeroko otwartymi oczami które lśniły od dziecięcej ciekawości. Zaczął zaciekawiony pukać do każdych z drzwi po czym, jeżeli te odpowiadały, odskakiwać z głośnym piskiem. Szczęśliwy biegał więc po pomieszczeniu i pukał do każdych drzwi, zaglądając do każdej dziury i za każdy baldachim o pięknie wyszytych kluczach. Nagle zdał sobie sprawę z stolika na środku, będąc tak pochłonięty zabawą by nie zauważyć go wcześniej. Podszedł do niego i wziął buteleczke po czym wylał kropelke na palec i zaczął dokładnie rysować błękitną cieczą po stole.

Zachichotała miękko
-to do picia!!- wyszeptała w dziurke od klucza powodując tym samym że dźwięk rozlał się po ozdobnej sali za malutkimi, błękitnymi drzwiczkami o czarnych zdobieniach stworzonych z przepięknie plecionych zębatek o czarnej, połyskliwej farbie. Poprawiła kapelusz po czym spojrzała przez oczko od klucza i z piskiem wylądowała na pupie widząc błękitno czarne oczy patrzące na nią z szeroko otwartymi ze zdziwienia powiekami
-a-ale ty jesteś maciupka!!!- zarumienił się na praktycznie jednym wdechu, patrząc na mniejszą istotę z niedowierzaniem i zafascynowaniem.
-n-nie jestem maciupka! Jestem Healyn! Królewska kapeluszniczka i główno dowodząca herbiacianką!- powstała z dumą poprawiając sukienke z wystawającyni kartami które nie biły się w świetle niebieskiego słońca, pokazując co rusz pomarańczowo żółte niebo na którym kłębiły się najróżniejsze chmury.

Chłopiec zawiesił na chwile wzrok na jej sukni
-a-a ja jestem chłopcem!! Nie macie tam chłopców?- przekszywił głowe patrząc z większą ciekawością przez dziurkę -mogę się do was dostać???- jego oczka pojaśniały pełne dziecięcej naiwności

-chłopców?- usiadła zakładając ręce na piersi naburmuszona -oczywiście że nie, cóż to za niedorzeczna nazwa? Wyobraź to sobie, witasz się z kimś a on mówi "mam na imię chłopiec!" Przecież to irracjonalne!!- zachichotała

-n-nie!! Na imię mi Mafu! Jestem chłopcem! A ty wyglądasz mi na dziewczynke!

Wstała z wielkimi od zdenerwowania wypiekami na twarzy
-nie jestem żadną dziewczynką!!! Jestem kapelusznikiem!!!- uspokoiła się lekko po czym dygneła -mnie zwą Healyn, o czym już wspominałam.- nagle wzieła zegarek który zawisł wprost przed jej kapeluszem
-zostały mi tylko cztery tiki i dwa naby by dostać się na wieczorny podwieczorek!! Żegnaj chłopczyku mafu!!

Nagle otworzył oczy z szarpnięciem i zaczął się rozglądać po białych ścianach.

Jego krzyk słychać było ma cały szpital.

Ucichł dopiero wtedy gdy pasy i kaftan zostały związane mocniej a kolejna dawka leków na uspokojenie wtłoczona do siedmioletniego ciała...

One shoty - NiekontynuowaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz