Siedział na szczycie Avengers Tower. Słońce wschodziło, a bóg płakał mu w ramię.
Jedna noc trwa zdecydowanie zbyt krótko. Wobec minionych wieków jest tylko mgnieniem. Nie wystarczy, by wylać wszystkie żale, ale by rozjątrzyć dawne rany nadaje się idealnie.
Wsunął nos w ciemne włosy, obejmując Lokiego mocnym, zdecydowanym gestem. Pachniał jego szkocką, dymem i czymś jeszcze- czymś dzikim, nieludzkim.
Tony'emu nagle zrobiło się żal tego nieśmiertelnego sadysty, wczepionego teraz w jego podkoszulek, niczym dzieciak przerażony przetaczającą się nad domem burzą. Tego zniszczonego, zdegradowanego do granic możliwości mężczyzny, który niespodziewanie zjawił się tu wieczorem, wyczerpany i zakrwawiony, tylko po to, by poprosić (tak, do cholery, poprosić!) o obiecanego dwa lata temu drinka.
Całą noc rozmawiali, a alkohol zdławił ostatnie bariery.
Mówili o swoim dziecińswie, o tym, jak przez ufność dali się oszukać najbliższym osobom. O balansowaniu na granicy dobra i zła, a wreszcie i na granicy śmierci.W końcu o tym, jak bardzo są do siebie podobni.
Gdy Tony całuje Lokiego, jest zupełnie świadom swoich czynów. Chłodne usta boga z desperacją zachowania jakiegokolwiek kontaktu odwzajemniają gest.
Po chwili odsuwają się od siebie, a Loki chowa twarz w jego podkoszulku i Tony nie wierzy własnym uszom, bo to, co słyszy, zupełnie nie pasuje mu do chłodnego, wyniosłego Trickstera. Cichy płacz zdaje się teraz wypełniać całą przestrzeń.
I wreszcie w pełni rozumie. Rozumie ogrom zła i nienawiści, które spadły na Lokiego, przesiąkając go przy okazji do szpiku kości.
—Nie zostawimy tak tego, Reniferku —z nagłą pewnością obiecuje na głos.
Siedzi na szczycie Avengers Tower. Słońce wschodzi, a bóg wreszcie zdobywa się na uśmiech.
CZYTASZ
Powroty [FrostIron]
FanfictionJedna noc trwa zdecydowanie zbyt krótko. Wobec minionych wieków jest tylko mgnieniem. Nie wystarczy, by wylać wszystkie żale, ale by rozjątrzyć dawne rany nadaje się idealnie.