1. Od pierwszej skasowanej bułki

343 38 14
                                    

Wangji wstał tak wcześnie, jak zawsze. Wiedział, że jego brat będzie dziś zajęty pracą, dlatego on musiał zająć się rozpakowywaniem towaru. Postanowił jednak zacząć od dobrego śniadania, ponieważ to najważniejszy posiłek dnia, a przynajmniej tak zawsze mówił wujek i tak zawsze było napisane na ich ścianie w kuchni... Zaraz obok trzech tysięcy innych napisów.

Naturalnie, przez okoliczności przeprowadzkowe, nie mieli pełnej lodówki, dlatego musiał wyjść po jedzenie do sklepu. Chwila spacerku, otwarcie drzwi, wybranie paru artykułów spożywczych i podejście do kasy, przy której nie było kolejki. Było zwyczajnie zbyt wcześnie dla normalnych ludzi. A przynajmniej tak powiedziałby siedzący tam kasjer. Ziewnął on chwytając reklamówkę pełną bułek.

- A co pan tak wcześnie nas nawiedza - znów ziewnął, dopiero teraz unosząc na klienta wzrok.

Wangji zaniemówił. Nie żeby zwyczajnie był jakiś rozmowny. Mruknął coś pod nosem dopiero po dłuższej chwili, odwracając wzrok od pracownika. Nie pomogło to jednak jego przyspieszonemu biciu serca, ani pozbyciu się wizji przepięknego mężczyzny, który przed chwilą tak uroczo ziewnął.

Wuxian był zbyt zaspany, by zauważyć jego dziwne zachowanie.

- Coś jeszcze pan sobie życzy? - zapytał typową formułą, znów unosząc wzrok, na przepięknego klienta.

Mężczyzna znowu coś mruknął pod nosem. Brzmiało jak zaprzeczenie, jeśli można to tak nazwać. Szybko spakował artykuły, zapłacił i pospiesznie, ale nie tracąc przy tym swej gracji, wyszedł ze sklepu.

Wuxian zamrugał po chwili jakby rozbudzony.

- Kto normalny przychodzi tak wcześnie do sklepu? - zapytał sam siebie, patrząc na zamykające się drzwi.

- Ktoś już był? - zdziwiła się Yanli, wychodząc z magazynu.

- Tak - uśmiechnął się w jej stronę. - Pewnie ten nowy z drugiej klatki.

- Wei Wuxian! Przestań zagadywać siostrę! - ten głos mógł należeć tylko do jednego bossa w okolicy. Zaraz po tym ukazał się w swojej fioletowej okazałości; zirytowany jak zawsze. Choć jego ubranie niezaprzeczalnie było fioletowe, to cała twarz przywdziewała czerwień. Trudno powiedzieć, czy był bardziej fioletowy, czy czerwony. To nie byłby Jiang Wanyin, gdyby nie był wściekły od samego rana, ok?

- Jiang Cheng uspokój się, przecież nikogo nie ma - popatrzył na niego zirytowany Ying.

W tym właśnie momencie, niczym w filmach, wróciło wysokie ciacho z wcześniej, czyli dla wtajemniczonych Wangji.

- Dzień dobry - uśmiechnęła się Yanli, na co gość odpowiedział ledwo zauważalnym skinieniem głowy.

Spokojnie ruszył w stronę regału i zabrał jeszcze jedną bułkę. Stojąc przy kasie, ani razu nie oderwał wzroku, od kasującego jedzenie Wuxiana. Zapłacił i bez słowa wyszedł, nie odpowiadając na żadną z zaczepek przystojnego kasjera.

Rodzeństwo popatrzyło na siebie, wzruszając przy tym ramionami. To było dziwne, ale cóż mogli na to poradzić?

KASJERZY MDZS (modern au)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz