Ogromne liściaste drzewa górowały nad niewielkimi krzewami, te z kolei górowały nad mniejszymi roślinami, a te nad owadami, grzybami i owocami. Cały ten łańcuch tworzył las, który porastał cały widzialny świat. Las ten był domem dla niezliczonej ilości stworzeń. Jednak jedno z tych stworzeń Bóg ogłosił niepodzielnym władcą całego lasu i jego mieszkańców. Bóg nakazał mu nazwać każde zwierze i każdą rośliną, i działać tak by te były mu poddane. Tym stworzeniem był człowiek o imieniu Adam. Pojawił się na świecie zupełnie nagi jak reszta stworzeń zamieszkujących las.
Gdy otworzyłem oczy ujrzałem dookoła siebie niezliczone ilości owoców, biegających zwierząt i rosnących dziko drzew. Byłem jednym z nich. Moje panowanie nad lasem sprowadzało się do tego, że chyba jako jedyny jego mieszkaniec wiedziałem czym jest ogień i jak tworzyć narzędzia. Żyłem poza czasem, bez nocy i dni. Wędrowałem, poznawałem las i jego mieszkańców wypełniając wolę boską. Żywiłem się wszystkim co znalazło się na mojej drodze, a były to owoce, których nikt dziś nie potrafiłby nazwać i opisać. Czułem się jednak samotny więc postanowiłem porozmawiać z Bogiem, który w tamtych czasach przechadzał się po swoim ogrodzie i rozmawiał z jego mieszkańcami.
- Panie Twój ogród jest cudowny, jednak czuję, że czegoś mi brakuje - powiedziałem.
- Wiem nawet czego...
Po tych słowach Bóg dotykiem swej dłoni uśpił mnie na wiele godzin. Śniłem wtedy o lesie. Jednak nie był to las jaki wtedy znałem. Las ten nie składał się z drzew i krzewów. Nie był nawet zielony, nie był nawet żywy. Składał się on z ogromnych, szarych, bezdusznych wież. Niebo nad nimi było szare i mroczne, a zwierzęta pozamykane były w klatach ku uciesze ludzi, których los wcale nie był lepszy.
Obudziłem się następnego ranka, obok mnie leżała moja druga połówka. Bóg dał jej na imię Ewa. Gdy już wstałem podszedł do nas Bóg.
- Teraz jesteś szczęśliwy Adamie? - zapytał.
- Tak, jesteśmy Ci bardzo wdzięczni co dla nas zrobiłeś.
- Również się cieszę. Mam do was jedną prośbę, a właściwie nakaz, którego macie przestrzegać. Nie wolno wam podchodzić do drzewa, które stoi w centrum naszego lasu. Jeżeli zjecie owoc z tego drzewa, to będziecie tego żałować przez wszystkie wieki... - powiedział Bóg i odszedł.
Pokornie przyjęliśmy boski nakaz i wciąż żyliśmy bez nocy i dni jako jedni z mieszkańców boskiego ogrodu. Nie czuliśmy przed sobą żadnego zawstydzenia, żyliśmy bez wszystkich norm znanych współczesnemu człowiekowi. Jednak jak wszystko co idealne nie może trwać wiecznie. Pewnego razu podczas naszej przechadzki spotkaliśmy węża, który powiedział do Ewy.:
- Zastanawiałaś się czemu Bóg zakazał wam jedzenia owoców jednego z drzew?
- Zapewne dlatego, że to dla nas dobre - odpowiedziała Ewa.
- Naiwna jesteś, on po prostu chce władzy - śmiejąc się powiedział wąż. - To drzewo, jest drzewem władzy, jedząc jego owoce poznasz czym jest dobro i zło. Zyskasz moc prawię równą Bogu. Będziesz mogła tworzyć podległych sobie ludzi, ujarzmić zwierzęta i przyrodę. Już nie będziesz musiała być jednym z nas. Będziesz Panią całego świata - triumfalnie powiedział wąż i schował się w krzakach.
Zaciekawiona Ewa zjadała zakazany owoc i niestety mnie też do tego namówiła. Bóg oczywiście wygnał nas z raju. Od tej pory musieliśmy uprawiać ziemię i jeść co nam wydała, ponieważ jak obiecał wąż ludzie stali się władcami, którzy byli równi Bogu. Jak łatwo się oczywiście domyślić większość ludzi stała się tymi, którzy mieli służyć innym ludziom. Zwierzęta stały się poddane człowiekowi. Rodziły się tylko po to by dawać pokarm. Tak samo jak większość ludzi istniało po to by pracować na swoich Panów. Jednak również panowie i władcy nie byli wolni jak my w boskim ogrodzie, ponieważ oni również byli sługami pieniędzy, biurokracji i państw. Czyli tworów, które sami stworzyli.
- Ten Bóg to jednak kretyn - skwitował Szatan moją opowieść o Początku.