* * *

102 18 35
                                    

AN: Luźny fanficzek z dedykacją dla moich przyjaciółek, które czekały na niego cierpliwie ponad rok. U know I love u, jesteście cudownie cierpliwe❤ I proszę nie bić za uchybienia związane z gotowaniem, zdecydowanie nie jestem w tej dziedzinie ekspertem.

14 lutego, Walentynki

Od kiedy kalendarz wskazywał na drugi miesiąc roku, data ta codziennie kłuła Namjoona w oczy. Miał świadomość, że ten wyjątkowy dla większości par dzień zbliżał się nieubłagalnie, a on wciąż nie miał pomysłu jak on i jego chłopak mogliby go spędzić. Niby wiedział co Jin mówi o Dniu Zakochanych -że jest to dzień napędzany konsumpcjonizmem, że to przereklamowane, że to głupie, że przecież okazują sobie miłość przez cały rok. Jednak w głębi duszy obydwaj wiedzieli, że Jin jako urodzony romantyk, pragnie, aby ten dzień był mimo wszystko wyjątkowy. A Namjoon, który swojego chłopaka kochał nad życie i chciał owo pragnienie spełnić, coraz bardziej stresował się nadchodzącym świętem. Po przemyśleniu kilku scenariuszy pomyślał, że wyczerpali już chyba wszystkie możliwe atrakcje dla zakochanych:

· - kino - pewnie byłoby przepełnione, repertuar mało obiecujący, zresztą na seanse filmowe chodzili regularnie;

· teatr - w tym roku byli już trzy razy i widzieli najlepsze sztuki;

· wesołe miasteczko - spędzili tam Walentynki rok wcześniej (był to pomysł starszego z chłopaków) i skończyło się to przeziębieniem, bo tak właśnie jest, gdy spędza się kilka godzin na śniegu i wietrze w środku lutego.

Odpadała również opcja domowego maratonu filmowego (był to ich weekendowy zwyczaj) i wyjazd gdzieś poza miasto, ponieważ ich samochód od tygodnia był w naprawie (co WCALE nie było winą Joona- przecież słupki uliczne pojawiają się na swoim miejscu zupełnie znienacka). Pozostawała już tylko romantyczna kolacja w restauracji. Była to jednak opcja ryzykowna, gdyż Jin był kucharzem, więc każde serwowane im danie miał w zwyczaju oceniać bardzo krytycznie i nie wahał się przed dzieleniem się swoimi negatywnymi opiniami z obsługą odwiedzanego akurat lokalu.

Tak więc Namjoon miał problem, z którym nie umiał sobie poradzić. A co robił zawsze, gdy był w tarapatach? Oczywiście dzwonił do swojego najlepszego przyjaciela i dzielił się z nim niekończącymi się pytaniami i wątpliwościami. Tak stało się też i tym razem. Ledwo za Jinem zamknęły się drzwi ich wspólnego mieszkania, Namjoon już wykręcał numer do Hoseoka. Na odpowiedź, na szczęście, nie musiał długo czekać.

- No co tam u Ciebie stary? - w słuchawce rozbrzmiał wesoły glos Hobiego - już dawno nie dzwoniłeś. - Wiem, wiem, wybacz. Miałem masę spraw na głowie. Dzwonię teraz, bo potrzebuję Twojej pomocy, i to bardzo! - Niech zgadnę... Niedługo Walentynki, a ty nie masz pojęcia jak je w tym roku uczcić? - Jak ty mnie znasz Hobi. Jest dokładnie tak jak mówisz. -W końcu przyjaźnimy się już te 15 lat, nie? Ale przejdźmy do konkretów. Rozumiem, że przemyślałeś już wszystkie oczywiste opcje? A zresztą co ja gadam, oczywiście, że to zrobiłeś, inaczej nie dzwoniłbyś do mnie- w głosie Hoseoka było wyczuwalne wahanie, w które nagle wmieszało się podekscytowanie- Namjoon, już wiem. Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?

* * *

Tydzień minął niesamowicie szybko i nastała wigilia Walentynek. Namjoon, po długich rozmyślaniach, zdecydował się zabrać swojego ukochanego do poleconej mu przez znajomych restauracji i teraz z niecierpliwością wyczekiwał Święta Zakochanych. Następnego dnia Joona obudziły wspaniałe zapachy wydobywające się z ich kuchni, co oznaczało, że jego wybranek był w swoim żywiole. Wciąż zaspany poczłapał do kuchni, gdzie zastał ubranego w bokserki i różowy fartuszek Jina. Uśmiechnął się na ten, jakże uroczy, widok i szybko skradł porannego całusa, a potem wrócił do łóżka, bo jak to powiedział Jin:

WalentynkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz