1. Rukia

70 4 18
                                    

Właśnie wracałam z morderczego treningu jaki zaserwował mi kapitan Ukitake, gdy dostrzegłam z daleka czerwoną czuprynę Renjiego. Dlaczego tu był? Przecież doskonale wiedział, że po treningach zawsze idę się wykąpać, a że lubię poleżeć w letniej, prawie zimnej wodzie, odwiedzał mnie dopiero po kolacji. Co się wydarzylo, co kazało mu zakłócić moje plany i zjawić się już teraz? Pomachałam mu i mimo zmęczenia przyspieszyłam kroku. Będąc przy nim, spojrzałam mu w twarz z uśmiechem, który zgasł równie szybko jak się pojawił. Abarai miał bowiem ten wyraz twarzy i już wiedziałam dlaczego tu na mnie czekał. Mimowolnie się spięłam, oczekując na wiadomość, którą miał mi przekazać niezwłocznie, po tym gdy wrócę z treningu.

- Kapitan Byakuya oczekuje cię w swoich apartamentach. - wyrecytował to samo, co zawsze. Kilka zwykłych słów, zaowalowany rozkaz. Westchnął. - Rukia..

- Nic nie mów. - przerwałam mu od razu, wiedząc, że się o mnie martwi. Tylko on jeden miał pojęcie co się teraz dzieje w mojej głowie. Co się w niej działo za każdym razem, kiedy brat wzywał mnie do siebie. Za każdym razem kiedy chociażby przebywałam w jego pobliżu, kiedy miałam go w zasiegu wzorku. - Już to przerabialiśmy, Renji. Poradzę sobie. - wymusiłam słaby uśmiech, który go na pewno nie przekonał. - Dziękuję za wiadomość. Udam się tam niezwłocznie. - Odwróciłam się i ruszyłam w kierunku baraków szóstego oddziału, dokładnie do osobistych apartamentów samego kapitana, Kuchiki Byakuyi, mojego przyszywanego starszego brata i - cóż za ironia losu - mężczyzny, którego szczerze pokochałam, a który ponad sześćdziesiąt lat temu był mężem mojej siostry.

Będąc już prawie na miejscu minęłam kilku strażników, którzy z pewnego oddalenia obserowali dzień i noc prywatne pokoje brata, zawsze gotowi go bronić i, w razie potrzeby, oddać za niego życie. Skinęłam im głową i ruszyłam dalej myśląc jednocześnie, że Byakuya doskonale obronił by się sam, nie potrzebował do tego straży. Niestety, wywodzi się z arystokratycznego rodu Kuchiki, więc ochrona, nawet tak marna, była wymagana. Tego się po prostu oczekiwało, takie były zasady, zwał jak zwał. Nieważne było, że zanim ci shinigami dobyliby miecza, mój brat miałby już odpalony Bankai. Nie, to nikogo nie obchodziło, a już na pewno nie straszyznę klanu.

Przystanęłam na krótką chwilę przed rozsuwanymi drzwiami, starając się, równie nieskutecznie jak poprzednio, opanować burzę emocji i uczuć, szalejącą wewnątrz mnie. Dochodziła dopiero godzina osiemnasta, więc przy dobrych wiatrach, koło dwudziestej pierwszej będę u siebie. Jeszcze raz odetchnęłam głęboko i rozsunęłam drzwi, wchodząc do środka pomieszczenia i zasuwając je za sobą. Ze wzrokiem utkwionym w podłodze podeszłam kilka kroków w przód.

- Przyszłam, jak sobie tego życzyłeś, bracie.

Przez krótką chwilę nadal było słychać skrobot pióra o papier, który jednak po kilku sekundach ucichł.

- Dobrze. - odparłeś jak zawsze.

Odważyłam się spojrzeć na ciebie, szykując się na to doskonale mi znane uczucie, które ogarniało mnie ilekroć byłeś w pobliżu. Widziałam jak pieczołowicie zaginasz kartkę i chowasz do koperty, po czym dokładnie zaklejasz lakiem stemplując znakiem szóstego oddziału obronnego. Odłożyłeś zaadresowany dokument na bok, pióro również. Dopiero wtedy wstałeś niespiesznie i spojrzałeś na mnie, dokładnie tym samym spojrzeniem, nieważne że to byłam ja. Spojrzeniem pustym, nie wyrażającym żadnych emocji. Czy jednak mogłam się spodziewać czegoś innego po mężczyźnie, który pochodzi z wysokiego rodu i tak naprawdę nie jest ze mną spokrewniony? Raz tylko czułam, że bariery miedzy nami tak jakby na chwilę opadły - gdy opowiadałeś mi o swojej żonie. Gdy złamałeś daną jej obietnicę, że nie powiesz mi prawdy.

- Pomożesz mi w kąpieli. - rzekłeś wreszcie słowa, na które i czekałam, i których jednocześnie nie chciałam usłyszeć. Bo choć wśród przyjaciół uchodziłam za osobę radosną, skorą do popełniania różnorakich gaf i plecienia trzy po trzy, to przy tobie.. Po prostu nie potrafiłam. Nawet jeśli hamowałeś swoje reiatsu, żebym czuła się swobodniej, to moje własne uczucia i emocje nie pozwalały mi być sobą. Nigdy jednak nie zwróciłeś na to uwagi, jak gdyby to było moje normalne zachowanie.

Ujrzyj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz