Rozdział 1

250 51 129
                                    

Violet Shy usadowiona między swoimi psami, mruczała pod nosem niepochlebne zdania pod adresem brata, który wdał się w pogawędkę o samochodach z ich wspólnym przyjacielem z dzieciństwa, Bradem Carterem. Nie tak miało to wszystko wyglądać. A już na pewno nie wyobrażała sobie tego, że jej ojciec wpakuje ją do jednego samochodu razem z Derekiem...

Na prośbę przyjaciółki, zgodziła się do niej przyjechać i jej pomóc. Reina była tak przerażona i zdesperowana, że młoda Shy nie wahała się ani minuty dłużej. Szybko spakowała swoje najpotrzebniejsze rzeczy, by chwilę później znaleźć się w Jeepie brata, a za towarzysza podróży mieć obok siebie zabawnego Cartera, który zawsze rozładowywał napięcie między rodzeństwem.

Dziewczyna wsłuchiwała się w spokojne dźwięki płynące z radia, po to aby zająć czymś zagmatwane myśli. Nie była zbytnio zadowolona z tego, że brat postanowił z nią pojechać. Przecież miała doświadczenie, jak postępować w takich okolicznościach i potrafiła wyjść bez szwanku z niejednego krytycznego położenia. Przeszła wiele trudnych szkoleń, a do tego miała psy, które nie były z pierwszej lepszej łapanki, sama je z dziadkiem wyszkoliła. Jednak jej ojciec i brat widzieli to inaczej, a żadne argumenty do nich nie przemawiały.

Wiedziała też, jakie relacje łączyły jej brata i Reinę, więc nie chciała, żeby się w to mieszał. Nie rozstali się w przyjacielskich stosunkach lub jak przystało na dwójkę dorosłych ludzi spokojnie i z kulturą. Te zerwanie było okazją do zarzucenia sobie żalów, złości i niedomówień. Jednak Violet domyśliła się, że to też odbiło się na Dereku, który pomimo że udawał twardego, w jakimś stopniu żałował tego co się stało.

Czasami myślała, że lepiej mówić do słupa, niż do mężczyzn z rodziny Shy. Pomimo, że skończyła już dwadzieścia siedem lat, to Henry czasami traktował, ją jakby znów miała te dwadzieścia lat mniej i to Violet czasami dobijało. Oczywiście kochała ojca i swoją całą rodzinę, ale wolała, aby na nią tak nie chuchali, pomimo tego, co się wydarzyło w przeszłości. Wspomnienia o tym bolesnym epizodzie już dawno zostały zamknięte w metalowej puszce i ukryte w najgłębszych zakamarkach umysłu. Sama mogła też dobrze o siebie zadbać, ale Henry Shy uważał inaczej. Natomiast Derek bez zawahania, i ku zadowoleniu ojca, zgodził się jej towarzyszyć w wyjeździe do Nowego Jorku. Brad też zaproponował swój udział w eskapadzie - jak to powiedział: Ktoś musi w tym trio kontrolować sytuację.

Jak to stwierdził ojciec, używając swego ostatniego uzasadnienia: Brad tylko przypilnuje Derek'a, który będzie miał na ciebie oko.

Violet nie była małą dziewczynką, która potrzebowała niani. Czuła złość oraz rozczarowanie, że najważniejsza osoba w jej sercu nie chciała zobaczyć, że ona już dawno podniosła się z tej traumy i próbowała sama kierować swoim losem. Tym bardziej, że nie była już dzieckiem. Nadszedł ten czas, aby zmierzyć się z demonami, które od dawna trawiły jej umysł i ciało...

Dziewczyna z zadumą oparła się o siedzenie. O wygodzie mogła zapomnieć, bo między nią rozłożyły się dwa wielkie owczarki niemieckie - Bondo i Sasza, które zajmowały większą część tylnego siedzenia. Psy z chęcią ułożyły swoje pyski na jej kolanach i w niewielkim stopniu dbały o komfort Violet. Shy westchnęła i zanurzyła rękę w gęstej sierści pupila. Przymknęła oczy, wsłuchując się w odgłosy jadącego pojazdu.

Jej myśli krążyły, wokół tego, czego się dowiedziała od Reiny. A mianowicie o tajemniczych wiadomościach adresowanych do młodych, niczego nieświadomych, kobiet. Niewinnych dziewczyn borykających się ze swymi problemami życia codziennego, by potem otrzymać kopertę, która okazywała się dla nich biletem w jedną stronę.

Reina Otrago była wybitną dziennikarką, a jej kariera pięła się po najwyższych szczeblach. Ale po otrzymaniu owej wiadomości, coś zaczęło się psuć. Stała się kłębkiem nerwów. Panika i stres spowodowały to, że dziewczyna nie wiedziała, co tak naprawdę powinna zrobić. Stanęła, w miejscu jakby czas się dla niej zatrzymał. Violet znała przyjaciółkę i wiedziała dobrze, że błaha sprawa by nią tak nie wstrząsnęła. Jednak tu ktoś czyhał na jej życie. Policja badała już sprawę, jednak jak na razie nie znaleźli wspólnego mianownika tych czterech zabójstw. Jedyne co mieli to tylko kartkę z napisem: Ps. Zabiję Cię.

Ps. Zabiję Cię Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz