the cruel prince

1.3K 136 41
                                    

Ciemne korytarze prowadzące do jeszcze ciemniejszych komnat rozciągały się po całym zamku, tworząc labirynt, w którym nie jeden już się zgubił na przestrzeni lat. Świece płonące na kinkietach czasami pozwalały odnaleźć drogę powrotną do punktu wyjścia, ale nie zawsze. Wystarczyło, że podmuch wiatru sprawił, że świeca zgasła i nieszczęśnik zostawał uwięziony między jedną salą, a drugą. Po czasie po zamku błąkał się już jedynie jego duch.

Kim Taehyung, trzeci syn wielkiego władcy Tolkund znał cały zamek jak własną kieszeń. Jego rodzeństwo podobnie jak on, nigdy się w nim nie zgubiło, zawsze jakimś cudem wszyscy potrafili znaleźć wyjście, albo jakieś zapomniane dawno wrota, które ostatecznie prowadziły do kolejnych komnat. Kiedy Taehyung był mały, czasami z nudów zabierał do zamku kilkoro wieśniaków, dzieci, by pod pretekstem zabawy, zostawić ich samych sobie w ciemnych korytarzach niezdobytej od stuleci fortecy. To były jedne z ulubionych rozrywek młodego księcia, który polowania tego typu rozkochiwał w sobie od najmłodszych lat.

Ten wieczór nie był wyjątkiem. Dorosły już Kim zabierał od lat do zamku coraz to ciekawsze wilcze zdobycze - omegi, czy bety, a czasami nawet Alfy, które z jakiegoś powodu zaszły mu za skórę. Największą zabawę miał, kiedy zbliżała się jego ruja i gromada przerażonych omeg uciekała przed nim po zamku, a on po kolei łapał je wszystkie. Dziś nie bawił się jednak w kotka i myszkę z żadną omegą, a betą, która nierozważnie poszła za nim, kiedy ten szukał nowej zabawki na rynku. Taehyung lubił grać. Przebierał się za kupców, za stajennych, czy za służbę, kiedy tylko miał taką ochotę. W ten sposób nie zwracał na siebie uwagi i mógł spokojnie poruszać się po terenie królestwa. Zazwyczaj jednak wystarczyła sama jego uroda, by przyciągnąć niczego nie spodziewającą się ofiarę. Kim Taehyung był w końcu diabelnie piękny.

- Bu - szepnął do ucha kobiety, która pisnęła głośno i rzuciła się do ucieczki, oczywiście dalej błądząc po korytarzach. Alfa zaśmiał się.

Poszedł za nią, aż ta nie utknęła w jednej z dziesiątek ślepych uliczek. Przylgnęła plecami do muru i zaczęła płakać. Na jej szczęście książę nie był w humorze na dalszą zabawę. Chwilę jej się przyglądał, ale po niedługim czasie zostawił ją samą i postanowił zawitać do wielkiej sali, gdzie wieczorami serwowano jego rodzinie kolację. Wiedział, że kobieta i tak nie ucieknie.

Młody Alfa ruszył korytarzem, zaraz skręcając koło jednej z sal balowych w lewo, tym samym zaraz znajdując się koło wąskich schodów, które prowadziły do jednej z wież astronomicznych. W zamku było tak wiele zakamarków i podobnych wieżyczek, że do tej pory książę nie poznał wszystkich sekretów twierdzy. Miał wrażenie, że pokoi przybywało, że korytarze rozciągały się czasami na długie wręcz kilometry. I może nawet to złudzenie było prawdziwe? Zamek zdawał się żyć, oddychać, zmieniać się i choć nie zmieniał się diametralnie to co jakiś czas pojawiało się w nim coś, czego wcześniej tam nie było. Choć może była to tylko wyobraźnia?

Ale czy wyobraźnia podsunęłaby mu obraz kolejnych drzwi? Równie prawdziwych, jak mury, których dotykał, tak samo prawdziwych jak on sam? Taehyung zatrzymał się. Wiedział, że jest za wysoko i żeby dostać się na kolację musi zejść co najmniej dwie kondygnacje niżej, ale do tej pory był przekonany, że na tym piętrze nic ciekawego nie ma poza jedną z piękniejszych sypialni, w których mieszkała jego najstarsza siostra. Ale wrota przed nim nie były drogą prowadzącą do jej komnaty. I Taehyung miał nie dowiedzieć się tak szybko, co za sobą skrywały, bo najwyraźniej ktoś bardzo nie chciał, by zostały otwarte.

Na drzwiach, sięgających ponad dwa i pół metra wysokości i prawie dwa szerokości widniała srebrna, połyskująca w świetle pochodni kłodka, nad którą wyryto jedną, jedyną literę: V. Oprócz niej komnaty strzegły łańcuchy, wbite w mury na tyle głęboko, że nie dało się ich ruszyć Taehyung dotknął srebra, a od razu poczuł, jak z zimna drętwieją mu palce. Pociągnął za klamkę, ale ta ani drgnęła. Niewiele myśląc, położył się na ziemi, zaraz przykładając do niej twarz. Chciał zajrzeć przez szparę między drzwiami, a podłogą, ale nie dość, że sama szpara była niewielka, to jeszcze za nią buchała jedynie ciemność.

The cruel prince | kth&mygOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz