-4- Powrót?

19 0 1
                                    


Środa, 10 lipca, godz. 5:50, wczesny ranek


Kolejny lipcowy poranek, tylko jakiś taki bardziej ponury. Gdy tylko opuściłem kołdrę ze swojego ciała, poczułem wszechogarniający mnie chłód, jak bym siedział w chłodni. Paulina tymczasem spała. Zazwyczaj wstawała o szóstej ale postanowiła wykorzystać swój urlop i pospać trochę dłużej. Zazdrościłem jej tego. Kiedy wszedłem do kuchni zimno zdawało być się jeszcze bardziej przeszywające niż w sypialni. Wtedy zobaczyłem szron na oknie.

-Co do cholery? - pytam ze zdziwieniem.

Momentalnie zobaczyłem, że sytuacja na dworze wcale nie wygląda lepiej. Pochmurny dzień, oszronione rośliny, przechodzący obywatele w kurtkach na zimę, coś było nie tak. Wówczas na jednym z ulicznych megafonów rozległ się komunikat od głowy naszego "państwa" - Krzysztofa Bosaka. Tak, zapewne części z was mówi coś to nazwisko i słusznie. Pan Krzysztof już dawno przed wybuchem epidemii działał w polskiej polityce, a parlamentarzyści zapamiętali go jako niezwykle ambitnego, zawziętego i znającego się na polityce młodego człowieka. Choć na wyspie nie mieszkali sami Polacy (właściwie to stanowiliśmy "mniejszość narodową"), to nie stanowiło to problemu by dostrzec w Bosaku świetnego kandydata na panującego ZOMBREXEM.

Tak, czy siak, prezydent ostrzegł w paru językach obywateli ZOMBREXU o awarii kopuły.

-,,Drodzy obywatele, w dniu dzisiejszym awarii uległa nasza kopuła, a konkretnie jej funkcja regulowania temperatury na wyspie. Nie obawiajcie się, jesteście tu bezpieczni a nasi technicy już zajmują się naprawą. Do czasu rozwiązania problemu, o którym poinformujemy, prosimy abyście ubierali się ciepło, nie włączali klimatyzacji, nie uchylali okien i nie przebywali na zewnątrz za długo. To tyle, dziękuję."


Może i wyspie nie zagrażało nic poważnego, a trochę chłodu mi nie zaszkodzi, to czułem, że coś złego wisi w powietrzu. Szybko umyłem się, zjadłem śniadanie, wziąłem ze sobą kurtkę. Przed wyjściem pożegnałem się jeszcze z Pauliną i ruszyłem w kierunku pracy. Termometr na ulicy wskazywał temperaturą równą zeru stopni Celsjusza. To naprawdę mało jak na tropikalną wyspę z temperaturą przynajmniej 30 stopni. Nie przejmując się zbytnio, otworzyłem drzwi do sklepu z bronią, W środku już czekał na mnie Angelo, który polerował broń i odkładał ją do kolejnych gablot.

-O no proszę, już jesteś. Nie spóźniłeś się tym razem haha. - mówi Angelo.

-Ciebie też dobrze widzieć stary.

-Niezła sytuacja. Ciekawe ile minie zanim pozbędę się tej kurtki z siebie. Może jeszcze śnieg spadnie hahahah.

Tymczasem mi wcale nie było do śmiechu. Na mojej twarzy malował się lekki niepokój spowodowany ostatnimi wydarzeniami. I w dodatku ten telefon od Gniewka. Mój popsuty humor momentalnie zauważył Angelo.

-Ej smutasie, co tam? Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. - mówi z przejęciem Angelo.

-Eh, właściwie to się czymś przejmuje. - odpowiadam.

-Co się stało? - pyta.

-Wczoraj zadzwonił do mnie Gniewko. Mówił, że ma do mnie sprawę, poważną.

-I tylko to cię tak zastanawia? 

-Nie... Jest coś jeszcze.

-To co?

Wtedy z biura wyszedł nasz szef. Lubił mieć ze swoimi przełożonymi głębsze więzi, więc zamiast  "per pan", kazał o sobie mówić "Rambo". Rambo był z pochodzenia Czechem, jednak mając 4 lata wyemigrował z rodziną do Niemiec. Tam, narodził się jego sen o zostaniu największym dystrybutorem broni w Europie, jednak ówczesne europejskie dyrektywy w tej sprawie skutecznie mu to uniemożliwiły. Rambo jednak nie poddał się i gdy trafił na wyspę, momentalnie złożył wniosek o założenie własnej działalności. Znał się na broni jak mało kto, więc lokalne władze pozytywnie rozpatrzyły jego wniosek.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 18, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zombie Survival 2 [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now