Wyspa 2

32 4 2
                                    

  Po krótkim odpoczynku upał nie wydawał się już tak nieznośny i Reptylka bez problemu pokonała drogę do laboratorium, spacerując brzegiem plaży. Oczywiście na miejscu czekało ją jeszcze więcej zabezpieczeń, ale działając zgodnie z instrukcjami Oriany, pokonała je sprawnie. Po wejściu do środka, wydawało się bardzo ciemno w porównaniu z zalanym słońcem brzegiem, mimo mocnego oświetlenia. 

Miejsce wyglądało na bardzo dobrze wyposażone. Uwagę zwracała wielka lodówka z próbkami DNA różnych zwierząt- głównie gadów, gryzoni i innych małych stworzeń. No, może nie takich małych, biorąc pod uwagę kapibary i warany z komodo. 

-Mhm.. To napewno nie jest główne laboratorium. Nie widzę nigdzie żadnych notatek, rozpoczętych ekstrakcji ani nawet zużytych narzędzi. Gdzieś tu musi być winda. HA! - zakrzyknęła triumfalnie pod nosem, patrząc na całkiem pustą, metalową ścianę. W tym samym momencie serce podskoczyło jej do gardła, bo pomieszczenie wypełnił kolejny kobiecy głos, tym razem bardziej rzeczowy

-Witaj, jestem Susan 1. Będę twoim asystentem badawczym, zgodnie z przesłanymi instrukcjami. Czy chcesz kontynuować? - 

Trenerka rozejrzała się, szukajac właścicielki głosu, ale szybko dotarło do niej, że najpewniej jest to sztuczna inteligencja, która nadzoruje działanie centrum badawczego. - tak, jasne - odpowiedziała, na co ściana rozsunęła się i ukazała sporą, nieco szpitalną windę. 

  Po ilości przycisków widać było, że pierwsze pomieszczenie nie było nawet wstępem do całego kompleksu. Była to atrapa, służąca zmyleniu ciekawskich. 
Większość pomieszczeń znajdowała się pod ziemią, na kilku piętrach. Było tu jeszcze więcej fiolek, wielkie inkubatory, stoły operacyjne, jakieś dziwne kapsuły otoczone czujnikami i kamerami. Znalazła też sporo stanowisk dla programistów, oraz całe mnóstwo malutkich podzespołów, rozłożonych w pośpiechu na części. 

Wszystko przypominało stację kosmiczną, połączoną z jakąś arką na wypadek apokalipsy. 
  Tutaj próbki wyglądały ciekawiej. Jadowite rośliny, starożytne komary zatopione w żywicy, skamieliny, a nawet bakterie. Wszędzie unosił się gryzący zapach środka do dezynfekcji, który dobrze znała ze swojego ośrodka w Polsce. 

  Nie zwlekając, zabrała się do pracy. Zaczęła grzebać w szafach, w poszukiwaniu dokumentacji. 
-Dlaczego nic tu nie ma? Jak mam kontynuować coś, czego nie ma?! - Zanim ogarnęła ją irytacja, znów odezwała się Susan. - Czy szukasz protokołu nr 201?
Jako, że dokładnie o to chodziło, SI włączyła główny komputer i na wielkim, przezroczystym monitorze pokazał się hologram przedstawiający różne fazy rozwoju zwierząt, oraz obszerne opisy. 

-Wynika z nich, że pracowano tu nad łączeniem międzygatunkowym! Widziałam już hybrydy zwierząt, ale jak skrzyżować DNA zwierzęcia i rośliny? - 
  Resztę dnia zajęło jej studiowanie dotychczasowych badań i wniosków. Wynikało z nich, że Oriana szukała sposobu aby udoskonalić armię jaszczurek o nowe osobniki, ale też zmodyfikować ich systemy obronne i sposób tresury. 
-Dobrze, weźmy coś na rozgrzewkę…- gadała pod nosem, naciągając lateksowe rękawiczki i sięgając po odczynniki. - co by tu… Nie, nie. Gady są trudniejsze. Tak. Zaczniemy od myszy. I do tego jeszcze chomiki. To powinien być banał. - 
Stresując się mocno, poprosiła bota o instrukcje i przystąpiła do krzyżowania. Większość żmudnej pracy przejął komputer, analizując każdy łańcuch genetyczny w zamkniętej komorze i ekstraktując z niego pary, które odpowiadały za pożądane cechy. Po jakimś czasie Reptylka uważniej przyjrzała się opisom procesu i zauważyła coś mega dziwnego. Skąd u chomika kopyta? Czyżby ktoś się pomylił i odłożył fiolkę z jakimś półproduktem? 

Pobiegła do szafy z fiolkami i z zimnym potem na plecach zorientowała się, że to ona w stresie pomyliła rzędy. Zdaje się, że w inkubatorze znalazło się DNA jelenia, a nie chomika. 

  Z żołądkiem gdzieś blisko gardła czekała na wynik tej dziwnej kombinacji i już zastanawiała się, kiedy jest jakiś najbliższy lot powrotny do domu. - Co jeśli ta krzyżówka będzie agresywna? Jakie będzie mieć choroby i czy nie umrze zaraz po uzyskaniu? No cóż, zobaczymy. - 

 Po szóstej próbie, Susan oznajmiła, że udało się korzystnie skrzyżować obie próbki i według obliczeń długość życia wynosi do 11 lat. Hologram przedstawiał najbardziej kretyńską kombinację, jaką widziała. Mysz z długimi kończynami i kopytkami, o proporcjach, które przypominały kasztana z wbitymi zapałkami. 
-O kurwa, to MYSZOJELEŃ! - wrzasnęła z wrażenia. - protokół zakończony, nazwa MYSZOJELEŃ zatwierdzona. Zaczynam hodowlę. - 

  Reptylka niebardzo wiedziała jak edytować nazwę gatunku, ponieważ SI uparła się na brak takiej możliwości. Pozostało jej obserwować w inkubatorze proces wzrostu zwierzęcia, co powinno zająć conajmniej kilka tygodni. Mocno się zdziwiła widząc, że proces tworzenia nowego ciała postępował na jej oczach. W ciągu kilku minut powstał przezroczysty zarodek, z układem nerwowym i widocznym sercem. Nie zajęło godziny, a przypominał już pokrakę z hologramu, pokrytą zlepionym, brązowo-szarym futerkiem. 

Z opisu procesów zachodzących podczas rozwoju dowiedziała się, że zwierzątko to ma bardzo duży instynkt stadny i jest niemożliwie zwinne, z tendencjami do agresji, jednak nie w pojedynkę. 
  - To powinno ułatwić sprawę, bo chciałabym go zbadać i nie musieć amputować sobie rąk.- zanim skończyła myśl, Susan 1 oznajmiła, że płód jest już w pełni rozwinięty i nastąpi jego poród. Dziwnie było nazywać tak wyciąganie malucha z syntetycznych płynów owodniowych, przez robotyczne ramię. 

  Mokry zwierzak, z zamkniętymi jeszcze oczami, umieszczony został w stanowisku z czujnikami, które Reptylka widziała już wcześniej. Dopiero teraz zrozumiała, że służyły one do badania funkcji życiowych i dokumentacji pierwszych chwil nowych gatunków. Patrzyła jak z kopuły wysuwają się różne małe ramiona, pobierające próbki włosów, mierzące temperaturę i wagę, oraz zapisujące prędkość oddechu. 
   Po chwili do kapsuły został wpuszczony jakiś gaz i zwierzątko otworzyło czarne oczka. Patrzyło na Reptylkę jednym z nich, bacznie obserwując każdy ruch i nerwowo ruszając nieco jelenim pyszczkiem. 
Zaskakująco łatwo utrzymywało równowagę na wrzecionowatych nóżkach, gotowe do ucieczki. 

-Jest w nim coś słodkiego- pomyślała trenerka, rozczulając się nad niewinnie wyglądającym zwierzątkiem. 
  Upewniła się, że jest ono dobrze zabezpieczone przed ewentualną ucieczką, zaleciła botowi dezynfekcję wszystkich powierzchni i koniec pracy, po czym opuściła laboratorium, wracając tą samą windą. 

  Zdziwiła się widząc, że słońce znika już za gładkim oceanem. Spędziła pod ziemią dobre 10 godzin. - czas odpocząć - mruknęła, wystawiając twarz do wiatru, po czym ruszyła plażą w stronę domu. 

Wyspa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz