Na przedmieściach nie dzieje się wiele. Dlatego pomysł na mały wypad w te okolice wydał się naprawdę zrozumiały. Domy te są już puste. Pomysł Many'ego, Thana oraz Vaile był z prostych powodów oczywisty. Ciężko znieść głód komuś kto nigdy wcześniej go nie zaznał. I nie mowa tu o braku obiadu po powrocie do domu. Dręczył ich los okrutny. Gdzie by się nie znaleźli nie było mowy o jakimkolwiek ziarnku choćby marnego zboża. Głównie dla tego, że nie było już nikogo kto mógł by je uprawiać. Ta choroba ciągnie się już za ich plecami długimi dniami.
"Elle Vaile nie żyje" to ostatnie słowa jakie słyszała uciekająca z miasta dziewczyna. Fingując tamtego dnia swoją śmierć liczyła na to, że nigdy więcej tam nie trafi. Dlatego do tej pory udaje taką stanowczą. Nigdy taka nie była, ale nie chce dać po sobie znaku, że tęskni za brudną miejską wodą i widokiem starych dachów i zawsze zamkniętych okiennic. Panowie z pewnością zrozumieli by gdyby chciała wrócić, ale wie, że na to jest już zwyczajnie za późno.
Panowie znani jako Than i Many Green to osoby w swoim gronie znane. O ich "gronie" co prawda nie wiele wiadomo, tym co z niego nie pochodzą. Część z nich nazywana jest zegarkowcami, ale nie do końca wiadomo jak bardzo jest złożona, co nie pozwala na konkretne posegregowanie ich. Można by porównać je do winorośli, które pną się po tym samym budynku, ale mają różne korzenia. Tak było właśnie z nimi. Dogadywali się wyłączni w jednej kwestii - w kradzieży. Byli to złodzieje, kieszonkowcy. Na co dzień klepiący biedę. Taka opinia była im całkiem na rękę. Bo czyny, które mieli już za sobą nie mogły się równać z jakąkolwiek kradzieżą dokonaną w przeciągu ostatnich 20 lat.
Na pustkowie takim jak to byle jakie tereny zabudowane to nadludzki luksus. Dlatego przejście się pustymi uliczkami Venory było naprawdę wielkim przeżyciem dla dziewczyny, która nie mogła pamiętać normalności jeszcze za czasów gdy ludzie mogli wyjść zza jej murów. Teraz wszytko co zostało za nimi to relikty przeszłości. Wszystkie mieszkania i kamienice wyglądają jak wyjęte z życia, brakuje im tylko ludzi. Mogła dokładnie oglądać jak czas zatrzymał się tu w miejscu.
Ciągnąca się dookoła murów miasta bezludna dzielnica nazywa się Kresami. Nie jest do końca taka bezludna skoro jest tu razem z Thanem i Manym, ale coś musi być na rzeczy, że cały dobytek został tu z dnia na dzień porzucony. Dla nich kradzież czegoś co nie należy do nikogo, nie sprawiała najmniejszej przyjemności, dlatego byli obojętni w stosunku do potencjalnych łupów. Ale dla niej była to nie mała pokusa. Co jakiś czas wystawiała tylko głowę przez okno, żeby upewnić się, że nie straciła ich z oczu i przetrzebiała mieszkania dalej. Ulica poza bramami oddalała się idąc gdzieś wprost na słońce. Zachód był już nie długo. Była to okazja, żeby zejść z ich szlaku w głąb Kresów na noc i zobaczyć co jeszcze kryją budynki porzuconego miasta.