Obudziła mnie woda kapiąca z sufitu prosto na twarz. Byłam tak bardzo osłabiona i obolała, że ledwo potrafiłam zrobić najmniejszy ruch. Udało mi się lekko przekręcić głowę w stronę drzwi. Dojrzałam przed nimi tacę z "posiłkiem". Cela była na tyle mała, że dałam radę ręką dosięgnąć jedzenie. Długo to zajęło, ale udało mi się usiąść. Oczywiście tak jak ostatnio dostałam kromkę suchego chleba oraz butelkę wody. Na szczęście zostało mi jeszcze trochę wody od poprzedniego razu, więc można powiedzieć, że mam mały zapas wody. Zjadłam chleb, a następnie popiłam wodą. To co mi zostało wlałam do wcześniejszej butelki, przez co mam pełną butelkę wody. Pijąc co jakiś czas dostarczę sobie chociaż trochę energii. Pustą butelkę odłożyłam z powrotem.
Siedząc na ziemi rozmyślałam wykonanie planu Madeline. W sumie nie jest to zły pomysł. Jak ktoś przyjdzie po tacę włożę coś do dziurki od klucza i drzwi się zablokują. Hmm, lecz co włożyć. Obok mnie jest kilka małych kamyków. Idealnie nadadzą się, aby użyć ich w tym planie. Mam nadzieję, że nie zauważą, że coś majstrowałam przy drzwiach.
Minęła chwila i zaczęłam realizować plan. Podeszłam do drzwi i włożyłam mały kamyczek do dziurki od klucza. Po jakimś czasie drzwi się otworzyły, a z nich wyszedł mężczyzna. Wziął tacę i o dziwo uśmiechnął się do mnie. Był wampirem, gdyż miał czerwone oczy. Dziwne, że wampir się do mnie uśmiechnął. Inny oblizał by się na mój widok. Chciał już wychodzić i zamknąć drzwi, ale nie dało się tego zrobić Spoglądał chwilę na zamek i poszedł po pomoc. Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
W momencie gdy byłam sama, a drzwi były otwarte, wyszłam z celi. Byłam na korytarzu. Ciągnął się daleko, daleko w dwie strony. Z prawej było widać jakieś światło, a z lewej całkowitą ciemność. Postanowiłam wybrać prawą stronę i pójść za światłem. Szłam kawałek i ujrzałam dziurę w ścianie, z której wyłaniało się wcześniej wspomniane światło. Była na tyle duża, że zdołałam się przez nią przecisnąć. Jestem tak bardzo wychudzona, że przecisnę się chyba przez każdą dziurę.
Przejście nie było takie łatwe gdyż było pod górkę i musiałam się czołgać. Wtedy już wiedziałam, że byłam w celi pod ziemią. Przeszłam i okazało się, że jestem na zewnątrz. Byłam na jakiejś posiadłości. Zrobiłam kilka kroków w przód, odwróciłam się i okazało się, że jestem przy zamku. Czyżby moim porywaczem był król lub książę ? Tego zapewne dowiem się wkrótce...
Nie stałam tam długo, bo od razu zaczęłam uciekać. Uciekać z tego strasznego miejsca. W końcu dobiegłam do pobliskiego lasku oddalonego od zamku o zaledwie 10m. Było w nim ciemno, ale i tak biegłam przed siebie. Nagle zahaczyłam nogą o wystający korzeń. Przewróciłam się i najprawdopodobniej rozcięłam sobie nogę. Bolała mnie strasznie i czułam jak krew po niej spływa. Zaczęło mi się robić słabo. Po chwili poczułam mocny ból głowy i straciłam przytomność. Ostatnie co zobaczyłam to jakaś postać podbiegająca do mnie.
----------------------------------------------------------
Hej ! Kolejny rozdział ukończony ! Przepraszam, że zajęło mi to tak długo, lecz wirus pozbawił mnie sił do pisania.
CZYTASZ
Zaginiona dziewczyna
VampireCześć jestem Aurora. Mam 17 lat i mieszkam w Nowym Orleanie. Pewnego razu na ognisku z przyjaciółmi poszłam w głąb lasu za dziwnym szelestem. Później okazało się to być złym pomysłem... Najlepsze notowania: #16 - w kategorii ''wampiry''