- Grace, jeśli nie przyśpieszysz, to, przy odrobinie szczęścia, może, dojedziemy na 6 lekcję. - Zamruczałam głośno z niezadowoleniem.
- Zrób sobie prawko i kup samochód, jak coś ci nie pasuje. - Odpowiedziała opryskliwie, ale mocno przycisnęła pedał gazu.
- Też cię kocham. - Powiedziałam i zrobiłam dzióbek w jej stronę.
- Spierdalaj. - Szepnęła cicho i ostro skręciła w prawo.
Po paru minutach auto zatrzymało się przed dużym, nowoczesnym budynkiem w kolorze bieli.
- Pani mówi, Pani ma. Witamy w liceum Oakland, jesteśmy spóźnione tylko 5 minut. - Oznajmiła, zadowolona z siebie blondynka. Pośpiesznie wyszłam z pojazdu i skierowałam się w stronę szkoły. Kątem oka zauważyłam, jak nastolatka opierając się o swój czerwony samochód, z kieszeni jeansów, o tym samym kolorze, wyjmowała zapalniczkę i papierosy. Prychnęłam na myśl o tym, że jeszcze niecały miesiąc temu planowała to rzucić. Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Szybko poprawiłam czarny plecak i zaczęłam wchodzić po schodach.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. - Powiedziałam szybko, wchodząc do klasy 208.
- Mamy wtorek, wczoraj mieliśmy rozpoczęcie roku szkolnego, a Pani, Panno Swallow jest spóźniona - zaczęła Pani Davis. - Nie będę nawet pytać o Panienkę Smith, która zapewne niedługo do nas dołączy. - W głosie nauczycielki, której brakowało parę lat do emerytury, słychać było kpinę.
- Widzi Pani, taki nasz urok. - Odpowiedziałam niechętnie, kierując się do przedostatniej ławki przy oknie. Przez moją głowę przelatywała długa wiązanka przekleństw, opisujących starszą kobietę.
Dzięki Bogu, że za 5 lat żaden nieszczęśnik nie będzie musiał się z nią użerać. Nie, tak, jak ja i Grace, którym zostały 2 lata, zaczynając od dzisiaj.
- Pieprzona starucha. - Mruknęłam pod nosem, wyciągając książkę i zeszyt od matematyki.
Lekcja trwała, w międzyczasie do klasy dotarła blondynka, którą nauczycielka skrytykowała za spóźnienie i bluzkę z dekoltem. Zadowolona usiadła koło mnie, pokazując środkowy palec plecom matematyczki.
- Nie wierzę, że przepuściła nas do drugiej klasy. - Szepnęła do mojego ucha.
- Pewnie nas uwielbia, ale nie chce pokazać, że ma faworytki. - Zażartowałam, na co obydwie cicho zachichotałyśmy, przepisując obliczenia z tablicy.
Dzwonek rozległ się w całej szkole, a my szybko opuściłyśmy salę.
- Słyszałaś, że mamy w szkole nowego? - Zapytała nagle Grace, gdy kierowałyśmy się w stronę sali gimnastycznej
- Nie, jesteśmy dopiero po 1 lekcji, w dodatku matematyki, a jedyne o czym myślę, to, jak bardzo spocę się na wf-ie, którego nienawidzę. - Odpowiedziałam, wyrzucając ogryzek jabłka do kosza, stojącego na korytarzu.
- To teraz już wiesz, podobno jest cholernie przystojny. - Oznajmiła, zarzucając mi rękę na ramiona i wzdychnęła z rozmarzeniem.
- Cholera, nie mam wody - mówię zirytowana, wyciągając rękę z czarnego plecaka. - Idź do szatni, a ja pójdę do automatu. - Powiedziałam, a dziewczyna skinęła głową na zgodę.
Szybkim krokiem, prawie biegiem dotarłam do celu i pośpiesznie dokonałam zakupu, słysząc dźwięk, oznajmiający, że do końca przerwy zostało 5 minut.
Żwawo szłam z powrotem do momentu, aż na kogoś wpadłam.
- Kurwa mać. - Syknęłam, lądując na zimnej podłodze. W moich uszach odbijał się dźwięk spadającej ze schodów, prowadzących do szatni, butelki.