Pierwszy łyk.
Jedna kropla krwistoczerwonego trunku wymknęła się z bladych ust i skapnęła z twarzy nastolatka, odnajdując swoje miejsce w materiale śnieżnobiałej koszuli. Zmęczone, szare oczy zamknęły się na chwilę, a w głowie ich właściciela panował zamęt.
Rozpacz ściskała mu gardło i powodowała mdłości, a sytuacji nie poprawiało wlewane w żołądek wino. Harry, oh, Harry! Obiecał mu, że nigdy go nie zostawi, że po wojnie spędzą radośnie lata, aż do marnego końca swojego życia. Mówił to z pocieszną nadzieją, a teraz leży martwy, w środku zakazanego lasu, ku uciesze tego potwora.
Granger poinformowała go o sytuacji, wysyłając mu patronusa. Chaotycznie wyjawiła mu, że Severus nie żyje, zmarł z ręki - a raczej kłów - Nagini, węża Czarnego Pana. Snape zdołał jednak przekazać im swoje wspomnienia, z których wynika...
Wziął kolejny łyk.
Zacisnął powieki, pilnując, by łzy nie wypłynęły mu z oczu. Okrucieństwo losu nie zna granic, pozbawiając go jedynej osoby, która kiedykolwiek miała go pokochać szczerze i bezinteresownie. Gdzie jest sprawiedliwość, gdzie się podziała to siedemnaście lat temu? Draco doskonale znał odpowiedź. Nie istnieje. Skoro nie było jej, gdy Voldemort mordował swoją pierwszą ofiarę, ani którąkolwiek następną, wliczając w to Państwa Potter, Severusa czy... czy Lucjusza i Narcyzę, a w ostateczności Harry'ego. Nie było jej, gdy Pansy prawie zamordowała Granger, czy gdy to samo niemalże zrobiła Belatriks. Zwyczajnie nie istniała. Dlaczego jednak, mimo tej świadomości, to tak boli?
...wynika, że Harry był horkruksem potwora, więc musiał zginąć, by dało się zgładzić tą bestię. Nie było innego wyjścia, inaczej cała ludzkość byłaby zgubiona.
Ale co go obchodzi cała ludzkość? Chętnie by ich wszystkich poświęcił, gdyby tylko on i Harry mogli wspólnie uciec, skryć się i przeczekać, aż ignorancja Voldemorta doprowadzi do jego zguby, po raz kolejny.
Kolejny łyk.
Gdyby tylko Harry nie miał cholernego kompleksu bohatera, wszystko skończyłoby się dobrze!
Westchnął.
Oszukiwał sam siebie.
Śmierć Pottera była nieunikniona, a on musiał zaakceptować to i zadbać, by po upadku Czarnego Pana nikt nie zapomniał poświęcenia Harry'ego. Jest mu to winien, za tą całą radość i ukojenie jaką ten mu podarował w trakcie ostatniego roku.
Dziękuję Harry - pomyślał biorąc ostatni łyk, słysząc przy tym donośny głos Voldemorta, gdy ten ogłaszał śmierć jego jedynej miłości.
Wstał, podniósł różczkę i wyszedł z komnaty, stawić czoła mordercy jego rodziny - rodziców, chłopaka i zapewne wielu przyjaciół, którzy nie mieli umierać. Nie mieli odchodzić ku jego zwycięstwu, nie jego...
Pół godziny później w pustym kieliszku po winie rozbłysł mały płomyczek duszy Draco, który również w tej sekundzie poległ w walce o Harry'ego, o rodzinę, o miłość, najsilniejsze uczucie, jakie mógł zdobyć.
Umarł jednak ze zwycięskim uśmiechem na ustach, bo "ostatecznie, dla należycie zorganizowanego umysłu, śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody". A jeśli tą przygodę odbędzie wraz z Harry'm, rodzicami i przyjaciółmi, to bardzo chętnie weźmie w niej udział.
CZYTASZ
śmierć smakuje winem; drarry
FanfictionBitwa o hogwart zebrała krwawe żniwo. A krew ma podobny kolor do wina... [2020] harry potter fanfiction