Rozdział 1

1.2K 71 7
                                    

Rozmawiałem z dwójką dziewczyn do wieczora. Opowiadałem im, co się wydarzyło od czasu studiów. Pokazywałem zdjęcia z przeróżnych krajów, w których znajdowałem się podczas mojej pierwszej trasy. Nie rozmawiałem z nimi od tamtego czasu. Tak wyszło. Teraz nadrabiam ten stracony czas.

Po kolacji przeprosiłem swoją mamę oraz siostrę i poszedłem do swojego starego pokoju, by się rozpakować.

Ściany koloru jasnego błękitu, dość małe już dla mnie łóżko. Gitara w kącie pokoju. Na ścianie gablotka z koszulką Kanadyjskiej drużyny hokeja. Nie wiem czy wam wspominałem, ale za nim przeprowadziliśmy się do Atlanty, mieszkaliśmy w Toronto, małym miasteczku właśnie w Kanadzie. Wracając.. Sprzęt sportowy w kartonach na dnie szafy i półka z nagrodami za osiągnięcia sportowe.

Ułożyłem w szafie swoje ciuchy i buty. To co wykorzystuje się w łazience, wrzuciłem do szafki w lustrze, w starej małej toalecie. Wróciłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Trzeba przyznać, że nawet po upływie tylu lat, wciąż jest bardzo wygodne.

Z kieszeni spodni wyciągnąłem telefon i zalogowałem się na twittera. Od dłuższego czasu na nim nie byłem. Zupełnie zapomniałem, że mam tę aplikację na swoim telefonie.

Pierwsze co zrobiłem, to wstawiłem wspólne zdjęcie z Pattie i Jazmyn, które zrobiłem popołudniu. Dopisałem do niego, krótkie zdanie.

@justinbieber

Chwila z rodziną! Wspaniały czas x *obraz*

Odpisałem kilku beliebers i zrobiłem małe follow spree. Stwierdziłem, że muszę tu wpadać częściej. Czas na zmiany.

Westchnąłem i odłożyłem urządzenie na biurko. Otworzyłem szufladę, byłem ciekaw co kiedyś tam trzymałem. Kilka nieśmiertelników, numerów playboy'a, gry i filmy, prezerwatywy.. nic szczególnego. Tylko jedna rzecz zwróciła na mnie szczególną uwagę. Mianowicie bordowy zeszyt. Obejrzałem go z każdej strony ze zdziwieniem, aż w końcu zdecydowałem się go otworzyć.

To był pamiętnik. Czytałem swoje wpisy, przy niektórych uśmiechając się głupkowato, a przy innych powstrzymując łzy. Kiedy zdecydowałem się żyć na swoim, zostawiłem go tutaj.

Ostatni wpis.

Jej oczy, o mój boże jej oczy! Są jak diamenty. Warte milion dolarów. Te spojrzenie zaparło mi dech w piersiach.

Odnosił się do mojego pierwszego spotkania z Margaret. Tego na boisku, kiedy grałem w kosza z kumplami. Pamiętam to tak dobrze. Tego spojrzenia nie da się zapomnieć.

Pisanie listów do dziewczyny, było dla mnie czymś przyjemnym. Stało się moim przyzwyczajeniem, a kiedy napisałem do niej ostatni list nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Podobało mi się to pisanie. Skoro nie piszę do dziewczyny i mam ten dziennik, równie dobrze mogę tu zapisywać swoje myśli, zaczynając od dziś.

Drogi pamiętniku,
dziś przyleciałem do Atlanty po 5 latach od ostatniej wizyty. Pewnie zapytasz, czy w konkretnym celu. Otóż Margaret, wybranka mojego serca, która wyjechała kilka lat wcześniej, powróciła. Szukałem jej ponad rok, bez skutku. Gdy tylko dowiedziałem się, że wróciła do miasta gdzie zamieszkuje jej rodzina, rzuciłem wszystko i przyleciałem właśnie tutaj. Mógłbym napisać ile się w moim życiu wydarzyło od ostatniego wpisu, a jest tego zbyt wiele. Dziś nie chciałem jej już szukać. Jest wieczór, spedziłem miło czas z moją siostrą oraz matką i jestem zmęczony. Jutro rano zamierzam poszukać Margaret.

Odrzuciłem zeszyt i długopis na łóżko. Opadłem na miękką poduszkę i podkulając nogi, by zmieścić się na posłaniu, odpłynąłem do krainy Morfeusza.

BelieveWhere stories live. Discover now