Rozdział 3

7 2 1
                                    

Sophie zatrzymała się przed drzwiami wejściowymi. Wiedziała, że jak postawi nogę w mieszkaniu od razu otrzyma ochrzan. Dochodziła godzina 23, a ona była poza domem w nieznanym mieście. W dodatku telefon jej padł, przez co nie było z nią kontaktu. Lekko się zestresowała. Pierwsze dni z nową rodziną i od razu takie akcje. Dziewczyna głęboko odetchnęła w celu uspokojenia, a następnie pociągnęła za klamkę. ,,Niech się dzieje wola nieba’’ – pomyślała. Po cichu weszła do mieszkania. Czekała na jakiś krzyk, jednak to nie nastąpiło. Włączyła światło w przedpokoju. Rozejrzała się dokładnie. Zobaczyła, że Mars siedzi niedaleko niej i merda ogonem. Spojrzała w dół. Chciała zlokalizować buty Agnes i Tony’ego. Nie było żadnych. Wieszak też był pusty. Zdziwiła się. Może wystraszyli się brakiem obecności Sophie i poszli jej szukać? Szybkim krokiem ruszyła w stronę swojego pokoju. Musiała podładować telefon. Chciała dowiedzieć się gdzie są jej opiekunowie.
Podłączyła urządzenie do ładowarki. Zniecierpliwiona czekała aż telefon pokaże 1%. Włożyła paznokieć do buzi. Zawsze tak robiła, kiedy doskwierały jej nerwy. W końcu uruchomiła telefon. To co zobaczyła zszokowało ją. Nie miała żadnego nieodebranego połączenia.  Jedynie wiadomość od Agnes, że będą w okolicach północy. Ulżyło jej lekko. Uciszyła, że jej późny powrót do domu pozostanie bez konsekwencji. Zostawiła urządzenie na łóżku. Musiała wziąć szybki prysznic i pójść spać. Rano miała szkołę.
Gorąca kąpiel dobrze wpłynęła na Soph. Zrelaksowała się po tym całym dniu. Usiadła na łóżku oparta o zagłówek. Sięgnęła po telefon. Miała dwa powiadomienia z Facebook’a. Były to zaproszenia do znajomych od April i Sam’a. Oczywiście je przyjęła. Nie mogła doczekać się jutrzejszego spotkania. Ciekawili ją ci ludzie. Miała wiele pytań, jednak z nimi musiała chwilę poczekać. Szczególnie w pamięci zostały jej niebieskie oczy bruneta. Ten wzrok towarzyszył Soph całą drogę, a teraz ponownie ją nawiedził. Im dłużej o tym myślała tym bardziej się rumieniła. W końcu postanowiła pójść spać. Nie minęła minuta, a dziewczyna już usnęła.
Rano rozległ się dźwięk budzika. Soph przeciągnęła palcem po telefonie w celu wyłączenia go. Był to jej już drugi alarm. Nie miała ochoty wstawać. Czuła się strasznie. Za krótko spała. Najchętniej zostałaby w łóżku jeszcze z godzinę albo dwie. Niestety takie rarytasy dopiero w weekend. Dzisiaj czekała na nią szkoła. Usiadła na łóżku spoglądając na pokój. Przetarła oczy dłonią po czym przeciągnęła się. Leniwie wstała i podeszła do szafy. Część rzeczy już rozpakowała z walizki. Po dłuższej chwili wzięła krótkie, lekko podarte spodenki i czarny, przewiewny top z białym napisem "BROOKLYN". Przebrała się przy szafie przy okazji wrzucając tam swoją piżamę. Weszła jeszcze do łazienki, aby wykonać poranną  rutynę. Ochlapanie twarzy zimną wodą trochę pomogło dziewczynie w rozbudzeniu. Od razu nabrała szybszego tempa. Wzięła bordowy plecak i wyszła z pokoju. Wchodząc do kuchni zobaczyła Agnes i Tony'ego. Kobieta siedziała przy stole patrząc w jakieś papiery. Natomiast mężczyzna podpierał się o blat popijając kawę. Widać było, że miał podkrążone oczy. Ewidentnie miał ciężką noc. Oczywiście nie mogło zabraknąć Marsa, który tylko czekał na coś dobrego.
- Dzień dobry. – Przywitała się Sophie podchodząc do blatu. Bardzo chciała zrobić sobie kawę na drogę.
- Cześć Soph, wyspałaś się? – Zapytała Agnes nie podnosząc wzroku znad dokumentów.
- Tak, nawet. Spałam jak zabita. – Stwierdziła nastolatka zalewając kawę do kubka termicznego. – O której wczoraj wróciliście?
- Chwilę po północy. Nasz firmowy kryzys okazał się większy niż przypuszczaliśmy. – Odparł Tony przecierając oczy dłonią. Mężczyzna był strasznie zmęczony.
- Rozumiem, ale już wszystko ok? – Blondynka spojrzała na swoich opiekunów. Wzrok zatrzymała na mężczyźnie, który pokiwał głową twierdząco. – Czyli dzisiaj wrócicie wcześniej, tak?
- Postaramy się, ale nasza praca jest dość nieprzewidywalna. Agnes dalej siedzi w papierach. – Tony wskazał na swoją żonę.
- No dobra, w takim razie lecę do szkoły. Późno już. – Stwierdziła Soph po spojrzeniu na zegarek. Chwyciła kawę i ruszyła w stronę drzwi. Jednak zatrzymały ją słowa opiekuna.
- Jak nie chcesz zjeść kanapek, które zrobiłem to chociaż weź je ze sobą. – Dopiero teraz dziewczyna dostrzegła gotowe śniadanie na stole. Przytaknęła głową i spakowała jedzenie do pudełka.
- Podrzucić cię? – Zapytała Agnes wstając od stołu. Chowała dokumenty do teczki, na której wyryte były złote inicjały „GS”.
- Nie trzeba, dam sobie radę. – Odparła Soph podchodząc do drzwi. Założyła buty i rzuciła szybkie „Cześć” do swoich opiekunów.
Nastolatka wyszła na zewnątrz. Założyła słuchawki na uszy i włączyła swoją ulubioną playlistę. Musiała sobie jakoś umilić drogę. Od niedawna zaczęła słuchać rapu. Szła w stronę szkoły wsłuchując się w melodie. Co jakiś czas popijała kawę, którą wcześniej sobie przygotowała. Potrzebowała pobudzenia. Ekscytowała ją myśl ponownego spotkania grupy znajomych. Nie mogła się doczekać.
Soph zdziwiła się widząc przed sobą budynek szkolny. Miała wrażenie, że dopiero co wyszła z mieszkania. Droga minęła jej bardzo szybko. Schowała już pusty kubek termiczny do plecaka i ruszyła w stronę wejścia. Tam przywitali ją nowi znajomi. Niestety tylko dwójka. April z uśmiechem stała pod ścianą. Machała ręką w stronę blondynki. Obok niej Sam opierał się na kiju hokejowym.
- Hej kotek, jak tam? Łapka nie boli? – Pierwszy zagaił brązowooki chłopak chcąc przyciągnąć blondynkę do siebie swoją drewnianą rurą.
- Kotek ma jeszcze drugą sprawną łapkę. Chyba nie chcesz jej mieć na twarzy. Masz już jedno limo. – Nastolatka odparła pewnie.
- Twoje argumenty mnie przekonują. – Sam z uśmiechem przybił żółwika nowoprzybyłej. Dało się pożartować z Soph.
- Dobra, chodźmy już pod salę. – April wtrąciła uradowana.
Jones westchnął załamany. Nie lubił się uczyć. Często opuszczał lekcje wraz z Dominic’em. Preferował inne rzeczy. Znajomi ruszyli w stronę odpowiedniej sali. Czekała ich chemia.
- Powiedz mi Jones, po co ci tej kij? – Zapytała Sophie. Strasznie ją to ciekawiło. Pamiętała, że miał go dzień wcześniej w alejce.
- Należę do drużyny hokejowej. Jestem w tym świetny. – Sam odpowiedział krótko. Po czym dodał. – Poza tym nie wiadomo kiedy trzeba będzie ratować jakąś pannę z opałów.
Sophie przewróciła oczami. Wiedziała, że chłopak nawiązał do wczorajszej sytuacji mówiąc to.
- Może chcesz dzisiaj ze mną usiąść, Soph? Możemy razem porobić doświadczenia na chemii. Co ty na to? – April zaproponowała blondynce. Chciała, aby poczuła się komfortowo w nowej szkole.
- Jasne, czemu nie. – Odparła Sophie lekko zaskoczona.
- Ruda. – Zaczął poważnie Sam. – Właśnie mnie zdradziłaś.
Dziewczyny wybuchły śmiechem. Po chwili dołączył do nich chłopak. Mieli ubaw z tonu Sam’a. Z takim humorem zaczęli lekcje chemii z profesor Learn.
W końcu nadeszła długa przerwa. Dziewczyny wyszły z sali kierując się w stronę stołówki. Musieli zostawić Jones’a z tyłu, ponieważ nauczycielka chciała z nim zmienić słówko. Soph przeszło przez myśl, że znowu coś nabroił. April nie przejęła się sytuacją przyjaciela jakby był to porządek dzienny. Nastolatki usiadły przy dużym prostokątnym stole, wiedząc, że zaraz dołączą do nich chłopaki. Długo nie musieli czekać. Za drzwi wyszedł wysoki brunet – Aaron.
- Cześć słońce. – Dał buziaka rudowłosej dziewczynie i obok niej usiadł. – Rozumiecie, że ten wariat odrzucił mój projekt?
- Dlaczego? - Zapytała zszokowana April. – Przecież siedziałeś nad nim tyle.
- Stwierdził, że jest źle zrobiony. Wszystko poszło do kosza. Mam nadzieję, że Leo ma te materiały. – Stwierdził załamany wyciągając telefon. Pewnie z zamiarem napisania do owego chłopaka.
Po chwili Soph dostrzegła Mike’a. Szedł z grupą znajomych. Głośnio się z czegoś śmiali. Pod pachą trzymał pomarańczową deskorolkę. W końcu zbił piątkę z kumplami i ruszył w kierunku stołów.
- Siemaneczko towarzystwo, co tam? Gdzie reszta? – Przywitał się optymistycznie blondyn siadając naprzeciwko April.
- Dom poszedł zapalić, pewnie zaraz przyjdzie. – Odparł szybko Aaron dalej patrząc w telefon. Soph zrobiła zdziwioną minę. Nie tolerowała papierosów w swoim otoczeniu. Szczególnie w tak młodym wieku.
- Sam został z nauczycielką. -  Blondynka podsumowała. Chwilę po tym zauważyła dwójkę przyjaciół wchodzących na stołówkę. – Idą.
Każdy oderwał się od swoich zajęć. Pomachali do nowoprzybyłych. Chłopaki usiedli naprzeciwko Soph. Dom był akurat bezpośrednio przed nią. Na jego twarzy mogła dostrzec siniaka, którego była autorką. Przez chwilę zrobiło jej się głupio, że tak potraktowała chłopaka.
- Przepraszam. – Wyszeptała łapiąc kontakt wzrokowy z Dominic’em. W jego oczach malowało się zaskoczenie pomieszane z odrazą na tą chwilę słabości dziewczyny. Chłopak milczał, zdecydował się zignorować blondynkę.
- To czego byś się chciała o nas dowiedzieć, Sophie? – Rozpoczął rozmowę wesoły Mike. Wyglądał na podekscytowanego. Cała grupa skupiła swoją uwagę na blondynce. Nawet Aaron zdecydował się odłożyć telefon.
- Chyba chciałabym wiedzieć co wy tam robiliście? Niecodzienna pora do spacerów. – Odparła lekko zmieszana Soph.
- Kotek, za takie informacje trzeba słono zapłacić. – Zażartował Sam posyłając towarzyszce buziaka.
- Jones, jeszcze raz mnie tak nazwiesz a nie ręczę za siebie! – Warknęła szarooka.
- Dobrze, dobrze. – April wkroczyła do rozmowy. – Nie zwracaj na niego uwagi. On taki jest.
- Codziennie spotykamy się tą ekipą. Często robimy wypady nocne. Akurat wtedy byliśmy na pobliskim dachu. – Aaron postanowił wrócić do tematu. Wiedział, że o teksty Sam’a zaraz może rozpętać się ostra dyskusja. Brunet po poznaniu przyjaciela rudowłosej często popadał w irytację. Denerwowały go jego słowa, czy przymilanie do April. Dla niego ten człowiek mógłby nie oddychać. Jednak nauczył się ignorować chłopaka. Akceptował go ze względu na swoją dziewczynę.
- Na dachu?! – Soph podniosła głos będąc w szoku. – Co wy tam niby robiliście?! Możecie spaść!
Towarzystwo zaśmiało się pod nosem widząc minę koleżanki.
- No wiesz, sporo trenujemy, jeszcze więcej jemy. Oh, ale bym zjadł pizze. Taką peperoni! – Rozmarzył się Mike. Uwielbiał jedzenie. Mógłby za nie oddać życie. W końcu wypalił.– Zamówmy dzisiaj coś do kryjówki!
- A czasem uda nam się sklepać tyłki złym ludziom. – Podsumował Dominic unosząc kącik ust.
- Czekaj, trenujecie? Macie kryjówkę? Kim wy do cholery jesteście? Należycie do jakiegoś gangu czy coś w tym stylu? – Fala pytań zalała towarzystwo. Blondynka miała coraz więcej pytań.
- Coś w tym stylu. – Odpowiedział Jones. Po czym dodał. – Ty to lepiej nam powiedz skąd się nauczyłaś takiego ciosu? Był świetny!
Dominic złożył ręce i odwrócił wzrok. Dalej go bolało, że dziewczyna sprowadziła go do parteru jednym uderzeniem. Tyle lat trenował sztuki walki, a dał się podejść.
- Mój poprzedni opiekun mnie go nauczył. – Rozpoczęła swoje wyjaśnienia Soph. Przy tym wyraźnie posmutniała. - Był karateką. Szkolił mnie przez trzy lata.
- Opiekun? Jesteś adoptowana? – Zapytała April kładąc rękę na ramieniu dziewczyny. Chciała dodać jej otuchy. W głębi duszy znała odpowiedź na swoje pytanie, musiała się tylko upewnić.
Każdy czekał na to co powie Sophie. Wiedzieli jak cholernie ciężko jest nie mieć rodziców. Leo z Dom’em wychowywali się bez matki, która zmarła w wyniku wypadku samochodowego kiedy chłopcy byli jeszcze mali. Sam również żyje bez ojca. Opuścił swoją rodzinę, aby ułożyć sobie życie z inną kobietą. Zerwał kontakt ze swoimi dziećmi oraz byłą żoną. Grupa znajomych znała się wiele lat. Wiedzieli jak brak rodzica wpływał na poszczególnych członków ekipy. Jednak byli dla siebie jak rodzina, na której zawsze mogli polegać.
W końcu Soph lekko pokiwała głową.
- Tak. – Potwierdziła też słownie. – Mojego opiekuna zamordowali. Dlatego jestem teraz tutaj.
Szok. Tylko tyle można było wyczytać z twarzy grupy przyjaciół. Takiej odpowiedzi się nie spodziewali. Pierwszy wrócił do zmysłów Aaron. Musiał zapytać.
- Zamordowali? Kto?
Blondynka już otwierała usta, aby udzielić odpowiedzi. Jednak przerwał jej dzwonek wzywający na lekcje. Zawsze musi zadzwonić w najmniej odpowiednich momentach. Towarzystwo chciało zostać i wysłuchać historii koleżanki, niestety trzeba było zbierać się na kolejne lekcje. Każdy wstał od stołu zbierając swoje rzeczy z podłogi. Pomachali sobie, a następnie poszli w swoich kierunkach. Szybko im minęła ta przerwa. Praktycznie jej nie odczuli, aż tak pochłonęła ich rozmowa z nową koleżanką.
Dziewczyny poszły na lekcje matematyki. Jones uznał, że później do nich dołączy. Chciał zatrzymać się jeszcze w toalecie. Koleżanki doszły pod salę. Nauczycielka jeszcze nie przyszła. Czekały na nią w milczeniu. Ciszę postanowiła przerwać Sophie.
- Gdzie jest Leo? Nie przyszedł dzisiaj do szkoły?
- Skończył już edukacje. Pracuje sobie. Dom mu tego strasznie zazdrości. Nienawidzi, jak to określa „tej budy”. – Wyjaśniała April.
- Szkoda. – Stwierdziła blondynka. – Myślałam, że go spotkam.
- Spodobał ci się? – Rzuciła zaczepnie piegowata dziewczyna posyłając uśmiech Soph.
Policzki nastolatki przybrały odcień różu. Niespecjalnie wiedziała co ma powiedzieć. Na pewno Leo ją zainteresował. Myślała o nim, szczególnie o tych cudnych oczach. Ale czy jej się podobał? Nie potrafiła stwierdzić. Chciała przemilczeć pytanie zadane przez April. Jednak ta ciągle na nią patrzyła wzrokiem wymagającym odpowiedzi. Na szczęście Soph uratował ją zbliżający się Jones.
Chłopak powoli podchodził do rudowłosej dziewczyny. Ta go nie widziała. W końcu młody chłopak złapał April za ramiona i krzyknął. Dziewczyna poskoczyła wydając z siebie pisk. Zwróciła tym na siebie uwagę tłumu, jednak ci szybko wrócili do swoich zajęć.
- Jones! Nie rób tak! – Ochrzaniła przyjaciela rudowłosa. – Kiedyś na zawał o ciebie zejdę.
- Po pierwsze. – Sam pomachał podniesionym palcem dziewczynie. – Umiesz mnie wyczuć. Poza tym kogoś muszę straszyć, a Soph mi sprzeda gonga.
Towarzystwo ryknęło śmiechem na słowa chłopaka. Miał rację. Blondynka by to zrobiła. Na koniec dodał.
- Także wiesz, ja wolę już nie ryzykować.
- W końcu coś do ciebie dociera Jones. Jestem dumna. – Soph podsumowała dalej śmiejąc się. Czuła duża swobodę przy tej dwójce.
Przez następne 15 minut rozmawiali i żartowali. Humor im dopisywał. Nauczycielka dalej nie przyszła. W końcu ktoś z klasy postanowił dopytać w sekretariacie o co chodzi. Okazało się, że zajęcia są odwołane. Prowadzący zapomniał poinformować uczniów o swojej nieobecności. Mogli na spokojnie iść do domu, ponieważ dzisiaj kończyli matematyką.
- Kurcze, mogła nam wcześniej powiedzieć. - Lamentował Jones. Miał zdecydowanie fajniejsze rzeczy do roboty niż siedzenie na darmo w szkole.
- Plus taki, że kończymy wcześniej. – Podsumowała Sophie zakładając plecak na plecy. – Dobra, będę się już zbierać. Do zobaczenia jutro.
Miała już odchodzić, ale zatrzymał ją głos April.
-Czekaj! Może chcesz później wpaść z nami do kryjówki? – Zapytała. – Poznasz nas lepiej.
Jones skrzywił się na tą propozycję, ale milczał. Nie był zadowolony. Jeszcze wczoraj April mówiła, że nie ufa nowopoznanej dziewczynie, a teraz zaprasza ją do kryjówki jakby była nie wiadomo kim. Poznali się dzień wcześniej.
- Tak, jasne, chętnie. – Blondynka odparła uradowana. Zaskoczyła ją ta propozycja. – Gdzie mam przyjść?
- Przyjdę po ciebie z Aaron’em. Do zobaczenia! – Pożegnała się April.
Sophie pomachała na odchodnym. Poszła w stronę drzwi wyjściowych. Jones poczekał, aż dziewczyna zniknie z zasięgu jego wzroku, jak i głosu. Złapał rudowłosą za łokieć, aby odwrócić ją w swoją stronę.
- Czyś ty zwariowała?! – Był wściekły, mieli nie zapraszać byle kogo do kryjówki. – Przecież mówiłaś, że jej nie ufasz, a akie akcje odwalasz?!
- Przepraszam, wiem co na ten temat sądzisz. – April odpowiedziała lekko skruszona. – Nie powinnam sama podejmować tej decyzji.
- To czemu to zrobiłaś? – Odparł już trochę spokojniej. Ciekawy był co przyjaciółką kierowało.
- Sam, dalej nie ufam Soph. Bije od niej dziwna aura.  Ale mam przeczucie, że musimy ją chronić. Powinna być w naszych szeregach.
Czarnowłosy westchnął. Wiedział o dziwnych przeczuciach swojej przyjaciółki. Musiał zaakceptować decyzje April. Nauczył się jej ufać.  W znacznej większości się nie myliła.
- Dobrze, powiedzmy reszcie o dzisiejszych odwiedzinach. – Podsumował Sam.
Razem ruszyli w głąb szkoły poszukując swoich przyjaciół.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 23 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

...Where stories live. Discover now