Rozdział 2

5 0 1
                                    

A jak Alexandra. L jak Lexy. S jak Sandra. Mam trzy możliwości do wyboru, a nie znoszę żadnej z nich. Nazywam się Alexandra Evans, ponieważ to nazwisko jest wystarczająco nudne, by nie przyciągało niczyjej uwagi. Poza tym wystarczająco różniło się od Lynn Smith, by Isabel nie pomyślała, że warto mu się przyjrzeć. Funkcjonariusze, którzy zajęli się procedurami mojego wstąpienia do programu ochrony świadków, uznali że powinnam przyjąć imię mające wiele różnych odmian. Lexy wcale nie tak daleko było do Lynn, ale w formalnych dokumentach podpisuję się jako Alexandra.

Tak oto jestem w małym szarym miasteczku na szkockiej granicy, z nowym nazwiskiem i nowym życiem.

Ale to nie potrwa wiecznie.

Pierwszym pomysłem na zmianę imienia Brayana był Harry, jednak nie spodobało mu się ono. Zastanawialiśmy się jeszcze nad Mattem, Owenem i w końcu zostaliśmy przy Danielu. Daniel i Alexandra Evans.

Nasz nowy dom znajdował się w środkowej części szeregowca, był umeblowany w starym stylu i wyklejony paskudną tapetą i wykładziną. Wszystko przygotowano przed naszym przybyciem, ale od razu usłyszeliśmy, że nie powinniśmy się zbytnio do niego przyzwyczajać. Całkiem możliwe, że będziemy musieli znów się przeprowadzić. Jest to pierwszy dom, do którego trafiliśmy, ale trzecie miejsce od momentu opuszczenia Dursley.

Dopóki tu tkwimy, żadne z nas nie ma poczucia celu w życiu. W zasadzie wychodzę z domu tylko po zakupy, choć nie dostajemy zbyt wiele pieniędzy tygodniowo. Raz w tygodniu chodzimy na tanie zajęcia z samoobrony, ale ostatnio zaczęły mnie one tak irytować, że chyba sobie odpuszczę.

Nie tworzymy profilu na Facebooku, Instagramie czy jakimkolwiek serwisie, w którym moglibyśmy zostawić po sobie cyfrowy ślad. Jesteśmy duchami żyjącymi na obrzeżach społeczeństwa, a życie toczy się wokół nas. Nie możemy do niego dołączyć, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Nie jesteśmy bezpieczni. Jeszcze jej nie znaleźli.

Brayan uważał, że zginęła gdzieś na wrzosowisku, głęboko w wąwozie, którego nie może przeszukać policja, ale ostatnio nawet on robi się nerwowy gdy rozlega się pukanie do drzwi lub ktoś odzywa się do niego na ulicy. Isabel jest jak karaluch, którego nie sposób zadeptać, który chowa się wśród szczelin i niespodziewanie wyskakuje, obserwując cię uważnie i szykując się do skoku, kiedy najmniej się tego spodziewasz. Poznałam ją w szpitalu Crowmont. Pozwoliłam jej coś poczuć i nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek mi to wybaczyła. Ona się nie podda, prędzej umrze, próbując. W końcu po mnie przyjdzie.

Jak zwykle dłonie mi wilgotnieją, gdy zaczynam myśleć o Isabel. Staję się jednocześnie bardziej świadoma obecności węży wokół domu i ich okazjonalnego posykiwania. Co to za węże? Kobry? Próbuję sobie przypomnieć o jakim omenie wspomniałaby Isabel na widok węży, ale nic z tego nie wychodzi.

I wtedy staję przed swoim domem. No, może nie swoim, ale namiastką miejsca, w którym mogę położyć się spać. Drzwi otwierają się bezpośrednio na salon, w którym zauważam Brayana stojącego na samym środku ze wzrokiem wbitym w okno. Dostrzegam na szybie niewielką plamę krwi i rozmazane ślady.

- Co się stało? - pytam upuszczają torby na wykładzinę.

- To była kobra - mówi Brayan.

Przyglądam się śladom na szkle i w końcu dochodzę do wniosku, że jestem w stanie rozpoznać wśród nich kształt węża.

- Jesteś pewny? - Podchodzę do okna i patrzę z bliska. Dlaczego nie zauważyłam węża leżącego na ziemi pod domem?

- Już go tutaj nie ma - odpowiada - Uciekła.

Spodziewałabym się raczej, że po takim zderzeniu wąż będzie w zbyt kiepskim stanie, by uciec. Nie zobaczyłam jednak niczego na chodniku.

- Jesteś pewny? - powtarzam.

- Dlaczego miałbym kłamać?

Ma oczywiście rację. Co zyskałby okłamując mnie? Poza tym, co miałby zrobić z martwym wężem?

- Myślisz, że to ona? - pyta.

- To tylko zbieg okoliczności. Choć Isabel jest inteligentna, nie sądzę, by potrafiła wyszkolić węża i skierować go w nasz dom - Kładę dłoń na jego ramieniu, które jest dużo silniejsze niż kiedyś, i powtarzam sobie, że mam rację. Takie coś byłoby niemożliwe. Nawet w szpitalu w Crowmont, kiedy Isabel oswoiła Leile, swoją żmiję, nie potrafiłaby tak wyszkolić węża, aby trafił w nasze okno. Biorę głęboki wdech i staram się nie myśleć o koszmarach. Wyciągam rękę i podnoszę zakupy. - Głodny?

- Powinienem wyczyścić to okno - mówi Brayan, bardziej do siebie niż do mnie.

- To ja w tym czasie przygotuję kanapki.

- Super.

Wychodzi z pokoju ze zwieszoną głową. Mój utrzymywany w tajemnicy syn. Zmężniał od tamtej nocy na wrzosowisku i wydaje się starszy, choć minęło zaledwie kilka miesięcy. Jest teraz wyższy i nabrał mięśni. Przed kilkoma tygodniami przez pewien czas byliśmy sobie bliźsi niż kiedykolwiek dotąd, jednak od tamtej pory znów się od siebie oddalamy.

Pewnego dnia chciałabym móc powiedzieć mu prawdę.

Kiedy smaruję chleb, Brayan wchodzi do kuchni i rzuca brudną szmatę do pojemnika. Kiedy się obraca, by wyjść z salonu, zauważam, że z kieszeni jego bluzy wystaje kawałek węża. Zastygam w trakcie smarowania, z ręką zawieszoną nad paczką szynki w plastrach. Dlaczego zachował taką pamiątkę? Brayan tak samo boi się węży jak ja po tym, przez co razem przeszliśmy. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Głośny dzwonek wyrywa mnie z otępienia. Podrzucam ze strachu talerz i w końcu chwytam się blatu, żeby się uspokoić. Kiedy w końcu tego typu niespodzianki przestaną mnie doprowadzać do takiego stanu? Kiedy znów będę normalna? Jak moje serce już się uspokaja, biorę głęboki wdech i wyciągam telefon.

- Halo?

- Alexandra? Mówi Will.

Jeden z funkcjonariuszy, którzy pomogli nam wydostać się z Dursley po ataku Isabel.

- Mamy się pakować?

- Przykro mi to mówić, ale tak.

- Chodzi o Isabel?

- Szczerze mówiąc, nie mamy pewności, ale musimy przenieść was w bezpieczne miejsce. Policja w Newcastelon znalazła ciało. Młoda kobieta, ciemne włosy jak twoje. Zwłoki były okaleczone.

Zaciskam dłonie na skraju blatu kuchennego i czuję narastające przerażenie.

- Zabieracie nas?

- Tak - mówi - Jutro o szóstej rano.

- Będziemy gotowi.

- Okej, w takim razie do zobaczenia.

Kończę połączenie i opieram się ciężko o blat. Nie powiedział ani słowa na temat miejsca, w które się przeniesiemy, ale nie mógł tego zrobić przez telefon. Choć Isabel jest przerażająca, nie wyobrażam sobie, że mogłaby podłożyć mi podsłuch w telefonie. Ale przecież był czas, kiedy nie mogłam sobie jej wyobrazić tnącej ciało martwego sześciolatka lub wciskającej węża w usta uciętej głowy. Nie mam czasu na takie myśli. Muszę przygotować Brayana.
Kiedy tylko dostrzega moją minę, wie już, że się boję.
- Jutro rano znów wyjeżdżamy. Straż zabierze nas o szóstej.
- Dlaczego?
- Znaleźli zwłoki tutaj. Okaleczone.
Brayan zabiera pilota z oparcia sofy i włącza telewizor na kanał BBC. Trwa rozmowa z jakimś politykiem, jednak pod spodem widzę przesuwający się pasek informacyjny.
Zwłoki odnalezione w Newcastelon. Kobieta została uduszona i okaleczona.
- Uduszona - powtarza Brayan - Ciekawe, dlaczego zginęła.
Ja zastanawiam się również, kiedy zginęła. Wczoraj? Przedwczoraj? Staram się oderwać wzrok od ekranu, ale zupełnie mi to nie wychodzi. Kobieta. Uduszona i okaleczona.
Mnie to nie może się przydarzyć...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 04, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ktoś musi umrzećWhere stories live. Discover now