Mamy już drugą połowę grudnia, a ja pracuję w tej firmie trochę ponad dwa tygodnie. Szczerze powiedziawszy, nie sądziłem, że uda mi się tu tak szybko odnaleźć. Jednak to chyba atmosfera zbliżających się świąt niezwykle poluźniła sytuację w biurze. Podczas przerw z chęcią rozmawiałem z współpracownikami i chyba wszystkich znałem doskonale... no prawie wszystkich...
- Eren! Nie patrz się tak w jego stronę, bo jeszcze nas zastrzeli - zaśmiała się Hanji, pracowała w innej części budynku, a pomimo to ciągle podczas przerw przychodziła tutaj.
- H-Hanji! Nie przesadzaj - powiedziałem spokojnie, a po chwili zza rogu wyłonił się nasz szef. Erwin był naprawdę świetnym szefem, nie wymagał niemożliwego i rozumiał, że każdy może mieć przerwę.
- O czym to rozmawiacie? - zapytał, kiedy pojawił się obok nas, po czym spojrzał na moją towarzyszkę. - A tobie to przerwa się nie skończyła?
- Oj, szefuńciu, szefuńciu! Praca nie zając, nie ucieknie - zaśmiała się i udała się w stronę swojego oddziału, zgarniając kogoś po drodze, zapewne po to, aby zrobił jej kawę.
- Jak ci się tu pracuje, Eren?- Um... Bardzo dobrze, szefie, atmosfera jest świetna i w ogóle - odpowiedziałem dość szybko, uśmiechając się przy tym. Zerknąłem w międzyczasie w stronę mojego biura, które dzieliłem z nim...
- Rozumiem, dogadałeś się z Levim? - zapytał nagle blondyn, chyba widząc, w którą stronę się patrzę.
- T-tak, jakoś dogadałem się z panem Levim... - rzekłem, ale chyba moja odpowiedź nie do końca usatysfakcjonowała szefa. Niestety, a może stety, nie zdążył mi nic odpowiedzieć, gdyż otrzymał bardzo ważny telefon. Odprowadziłem go wzrokiem i wziąłem głęboki oddech, nic innego, jak tam wrócić... Niepewnie przekroczyłem próg biura i od razu poczułem na sobie to zimne, obojętne spojrzenie, które po chwili znów wpatrywało się w monitor komputera.
- Eren - zimny głos mojego współpracownika, doprowadził mnie wręcz do dreszczy. Dlaczego on zawsze to robił?! - Położyłem dokumenty na biurku, przejrzyj je.
- Um... Oczywiście, proszę pana - odpowiedziałem z cichym westchnieniem i ruszyłem do swojego biurka. Kiedy zająłem miejsce pracy, zauważyłem, że jak zwykle dokumenty, które ten przyniósł, były ułożone w idealny sposób w dokładnym centrum biurka, abym ich przypadkiem nie przeoczył. Westchnąłem głęboko i zacząłem przeglądać papiery.Kiedy w końcu wybiła upragniona godzina siedemnasta, przeciągnąłem się delikatnie. W końcu wolne! Wyjrzałem tylko przez okno i uśmiechnąłem się lekko, mimo iż było ciemno, miasto wydawało się takie jasne, zapewne przez te wszystkie ozdoby świąteczne. Może z trochę głupkowatym uśmiechem zacząłem pakować swoje rzeczy do teczki, dziś byłem umówiony na spotkanie z przyjaciółmi, więc humor jeszcze bardziej zaczął mi dopisywać. Zaraz ruszyłem do wyjścia z biura, kiedy zauważyłem, że mój "współtowarzysz niewoli" ciągle siedzi w miejscu i coś zapisuje na komputerze.
- Um... Panie Levi, nie idzie pan do domu? - zapytałem niepewnie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, może fakt, że tylko z nim tak naprawdę jeszcze nie rozmawiałem?
- Nie - odparł krótko, nie racząc mnie nawet tym zimnym spojrzeniem. Wzruszyłem tylko ramionami i wyszedłem z biura. Zaraz udałem się do windy, gdzie natrafiłem na Hanji i kilku innych współpracowników. Widać, że wszyscy śpieszyli się do domu, przecież trzeba kupić jeszcze tyle rzeczy, a do świąt już tak niewiele czasu!Do świąt został już tylko tydzień, co za tym szło, w całej firmie wszyscy mieli niezwykle pozytywne nastroje, w tym i ja. Właśnie stałem przy dystrybutorze wody razem z Hanji, Petrą, Auruo i Erwinem. Cała reszta plątała się gdzieś i dyskutowała, co komu kupią na święta. W pewnym momencie przybiegła do naszej grupki Christa, która z wesołym uśmiechem wyjaśniała zasady losowania prezentów na wigilię. Oczywiście na początku mówiła, że wie, iż to trochę późno, jednak wypadałoby, aby każdy zrobił każdemu jakiś drobny upominek, tak aby wszyscy poczuli się lepiej. My oczywiście zachwyceni tym pomysłem, podjęliśmy się losowania. Kiedy wyjąłem karteczkę z imieniem, nieco mnie zatkało. Przez chwilę zastanawiałem się, czy można mieć większego pecha, w końcu czemu akurat ja trafiłem na tego zimnego potwora, powszechnie zwanego Levim? T-to prawda, podziwiam go za jego pracowitość i nieugiętość, ale jednak mógłby być nieco... sympatyczniejszy? Z tego co słyszałem, dość łatwo nawiązywał kontakty z innymi pracownikami, czy tylko ja byłem takim nieudacznikiem?
- O, widzę, że masz Leviego - powiedziała nagle Petra, która z uśmiechem spojrzała przez ramię. - W zeszłym roku ja go trafiłam, oczywiście losowanie też było tak późno przeprowadzone - zaśmiała się ciepło dziewczyna.
- N-naprawdę? - zapytałem, lekko niedowierzając. - Co mu kupiłaś? - zapytałem pośpiesznie, już chciałem coś dodać, ale nagle podbiegł do nas mój przyjaciel Armin. Trochę mnie to zaskoczyło, gdyż on wraz z moją przyjaciółką pracował kilka pięter niżej. Chłopak przez chwilę zipał i wyglądał, jakby chciał nam coś ważnego powiedzieć.
- E-Eren! - zaczął, a po chwili dotarła i moja przyjaciółka.
- Eren, pójdziemy dziś razem na zakupy? - zapytała po prostu, poprawiając swój czerwony szalik. Dałem jej go parę lat temu, ale trochę mnie dziwiło, że ta ciągle w nim chodzi.
- Um, jasne - powiedziałem spokojnie i lekko się uśmiechnąłem. Kiedy znów się obróciłem w stronę Petry, ta już dyskutowała z Gunterem. Nieco zawiedziony spojrzałem na zegarek, bo wszyscy powoli zaczynali się rozchodzić i z lekkim przerażeniem stwierdziłem, że moja przerwa już się dawno skończyła. Od razu pożegnałem się z przyjaciółmi i popędziłem w stronę swojego biura. Kiedy tylko przekroczyłem próg, wszystko było takie jak zawsze.
CZYTASZ
[SnK] Biurowe Święta
FanfictionEren i Levi pracują w jednej firmie. Los chciał, aby mięli wspólne biuro, jak potoczą się ich dalsze losy? Seria: Shingeki no Kyojin Pairing: EreRi (Eren x Levi) Gatunek: Romans, shounen-ai Ograniczenia: K+ (+9)