⁜I WANNA LIVE⁜

11 1 2
                                    

Niebo oświetlał księżyc, jego promienie wpadały przez otwarte okno do okrytego mrokiem pokoju. Przez uchylone okiennice wślizgiwał się jesienny wiatr muskając pomarańczowe zasłonki w pomieszczeniu. Noc była cicha i tajemnicza, tylko czasami dało się usłyszeć delikatne granie świerszczy do gwiazd. Ich muzyka była ukojeniem dla człowieka okrytego cienkim puchem powietrza. Wszyscy o tej porze spali. No prawie wszyscy. W zaciemnionym czterech ścianach po lewej stronie znajdowało się łóżko, z którego ktoś zrzucił kołdrę wraz z poduszką. Można było dostrzec od dawna nie sprzątany bałagan, jakby ten ktoś nie miał czasu, aby to uporządkować. 

W jednym z kątów światło księżycowe zdołało okryć bladą twarz chłopaka, który z podkulonymi nogami patrzył w jeden martwy punkt przed siebie. Czerwone  i opuchnięte powieki przypominały o koszmarze, którego chłopak doświadczył. Nagle zrobiło się ciemniej niż wcześniej było, księżyc ukrył się za jedną z chmur na dworze, powodując kompletny mrok w pokoju. W tej samej sekundzie młodzieniec usłyszał lekkie krople deszczu uderzające o parapet. W tym momencie z oczu blondyna poleciały słone łzy, wyznaczając dróżkę na twarzy chłopaka. Deszcz zadudnił, niebo pokrył jasny blask błyskawic. Rozpłakał się na dobre, jego umysł został zalany wspomnieniami i myślami, które z każdą sekundą powodowały ciężki oddech u chłopaka. 

Młody mężczyzna żałował wiele, tego co zrobił swojemu dawnemu przyjacielowi. Żałował wszystkich złych słów, które mu powiedział, tego, jak się nad nim znęcał, bił oraz poniżał. Miał wrażenie, że świat wie, to co zrobił i obwiniał o te rzeczy. On sam siebie tępił za to, gdyby nie on...

Gdyby nie on...

Nie mogło mu to przejść przez myśl, nie był w stanie powiedzieć tego na głos. Wydawało mu się, jakby inny człowiek spoglądał na niego z ukrycia, zza okna i kpił z niego, jaki to on bezwartościowy, bezmyślny... W sumie miałby wtedy rację, chłopak nie kwalifikował siebie, jako człowieka, lecz jako bestię, potwora, który dopuścił się haniebnego czynu... Niespodziewanie coś zakuło go w piersi, serce przyspieszyło rytm, krew zawrzała w uszach. Czuł, jak traci powoli oddech, więc z całych sił wciągnął głośno powietrze. Powtórzył to z trzy razy, dopóki nie zaczął kaszleć, zakrztusił się własną śliną. Powoli poczuł ból głowy, świat, jakby zawirował, zrobiło mu się ciemno przed oczami. Dostał ataku paniki. W uszach mu dzwoniło. Próbował ze wszystkich sił uspokoić oddech i powrócić do spokojnego oddychania. Trudno było mu t jednak zrobić. Bał się, pierwszy raz od dłuższego czasu dopadł go niewyobrażalny strach. Strach przed nadchodzącym końcem jego żywota. Człowiek bez tlenu nie może żyć, jego mózg obumiera. Pomimo wielu przekleństw, wyzwisk w stronę nieboskłonu o tym, jakie to jego życie jest popieprzone. Błagał o śmierć, ale tego jedynego dnia wspomnienia z dni, kiedy był dzieckiem wypłynęły i zalały umysł. Mimo bólu fizycznego, jak i psychicznego musiał walczyć, chciał walczyć dla niego. Dla tego, z którym miał znaleźć się razem w Akademii dla bohaterów, U.E. 

-Mam tego dosyć! Przecież przeprosiłem, wiem czego dokonałem kiedyś. Dlaczego nie mogę się od tego odciąć? - po jego twarzy spłynęła samotna łza. - Chce umrzeć! Tak bardzo tego chcę! Niech ten ból w końcu zniknie. - załkał.

Ręce zaczęły się pocić i trząść, poruszał głową próbując wyzbyć się myśli i wspomnień. Kontem oka zerknął na czerwone ślady na swoich nadgarstkach. Westchnął ciężko. Pragnął wrócić do ciepłego łóżka, chciał iść w końcu spać. Niestety strach ogarnął całe jego ciało, nie potrafił się ogarnąć. Nie miał pojęcia, ile już tak siedzi i modli się o spokój. Nagle w pokoju opadła temperatura, zimno otuliło twarz blondyna. Poczuł coś na kształt dłoni muskających jego twarz, wargi. Powoli z niepokojem podniósł głowę do góry. Jego usta opuścił kłębek powietrza. Oczy młodego mężczyzny napotkały zielone oczy, swojego kolegi. Zamarł w szoku...

I WANNA LIVE - BNHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz