Macie Karoline i Malfreda.
Malfred///
Wyszedłem, zamykając drzwi i przeklinając w myślach na tych debili. Jedno muszę Jemu przyznać: W cholerę ich rozpuściłem i teraz za bardzo się rządzą, to pewne. Skręciłem w stronę zablokowanych drzwi z weneckiego lustra. Zobaczyłem skąpo ubrane dziewczyny, spacerujące po korytarzach. Chyba trafiłem na godzinę ulgową. Westchnąłem i przeciągnąłem kartą obok drzwi, które natychmiast się otworzyły, zwracając uwagę wszystkich dziwek na moją osobę. Natychmiast każda padła na kolana i dopadły się do moich stóp. Przekręciłem oczami, na te lizańskie zachowanie. Przeciskając się pomiędzy ich ciałami, jakoś dotarłem do Karoline. Ta, gdy tylko mnie zobaczyła, szybko otworzyła drzwi, wciągnęła mnie i zatrzasnęła drzwi na trzy zamki. Była świetną krawcową, która dorabiała u mnie, szyjąc i projektując seksowne ubrania dla dziewczyn i wygodne kostiumy dla moich chłopaków (i niektórych dziewczyn) do akcji. Wiedziałem że nienawidziła swoich "modelek", dlatego za każdym razem kiedy przychodziłem do niej, patrzyła na mnie wzrokiem pełnym nadziei, że mam dla niej inną robotę. Usiadłem na miękkiej kanapie, ręką pokazując, żeby zrobiła to samo. Usiadła, ale nie wytrzymała, i gwałtownie zaczęła.
-Mal, kurwa co się dzieje? Martwi mnie twój wzrok, taki na pół smutny i na pół zakłopotany. I jesteś starsznie nerwowy, bardziej niż zazwyczaj. Gadaj.-Jeszcze bardziej się zdenerwowałem. Karoline nie powinna tak łatwo odczytywać moich uczuć. Westchnąłem. Mimo wszystko, miała całkowitą rację.
-Karoline, mam dla ciebie robotę. Kojarzysz mojego chrześniaka, Martina?- Karoline szybko pokiwała głową.
-Tego małego szkraba z gangu, dla którego zawsze byłeś wzorem i kilka razy mu pomagałeś?-zaśmiałem się w duchu. Dziewczyna rozmawiała z Martinem zaledwie jeden raz, przez chwilkę, a ta większość o nim wie. Odkąd pamiętam, zawsze było jej łatwo poznawać i "interpretować" ludzi.
-Teraz on już nie jest takim małym szkrabem. Przywiózł mi kilka dziewczyn do popilnowania ale...- Karolina przerwała mi, śmiejąc się.
-Ale jutro jest spotkanie, na którym musisz być ty i twoje dziwki, a jak zwykle nie mogłeś odmówić młodemu?- chyba zrobiłem niezbyt mądrą minę, bo dziewczyna wybuchła jeszcze większym śmiechem. Tylko jej pozwalałem rozmawiać ze mną naturalnie, miałem do niej zaufanie. Poza tym, jej charakterek i temperament był od pierwszych dni, dosyć trudny do opanowania. Wtedy, nie wytrzymałem nawet tygodnia, i zwolniłem ją z wielkim hukiem. Następnego dnia, miałem zobaczyć się z moją starą znajomą (Nataszą), która uczyła wtedy, jeszcze malutką, Kate. Zadzwoniła do mnie mówiąc, że nie ma gdzie zostawić córki, i czy może ją wziąść ze sobą. Zgodziłem się. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy w drzwiach stała Natasza z, wcześniej przeze mnie wylaną, Karoline. Koniec końcow, wyszło na tym że ona ostudzi emocje a ja dam jej posadę. Minęło pięć lat, a my juz zdążyliśmy się polubić i teraz jesteśmy jako pseudo-przyjaciele. Młoda dorosła ze starym prykiem.
-Halo, Mer!-ocknąłem się z wspomnień.Natychmiast spojrzałem na dziewczynę.-W końcu! Pytam jeszcze raz. Co to za robota? Mam przetrzymac te dziewczyny u siebie? Ile ich jest? Dwie?
- Nie, nie dałabyś rady przetrzymać pięciu, dosyć niebezpiecznych dziewczyn, chyba nawet z gangu. Martin mówił że nie chcą sie do tego przyznać, ale podobno to niemożliwe, bo są za mocno wyćwiczone. Myślę że ciężko by ci było utrzymać dwie, a co dopiero pięć. Twoją robotą jest ogarnięcie dla nich, na jutro, ciuchów dziwkarskich, ale na tyle pięknych żeby było widać że są ze mną, i na tyle nie różniących się niczym, żeby można je było łatwo schować. Normalnie bym je uśpił, ale po pierwsze przespały już dość za długo, a po drugie muszę ich pilnować, bo podobno sa bardzo cenne, szczególnie Kate, i nie mogą pozwolić na stratę ich. Martin tez coś wspomniał że ten od Kings próbował się do nich skontaktować i umówić na spotkanie, a to dziwne. Jak on miał...- Przerwałem, szukając w pamięci chociaż imienia chłopaka, kiedy Karoline zaczęła nad czymś głęboko myśleć. Przez chwilkę pogrążyliśmy się w swoich myślach: Ja szukając imienia lub Nazwiska tego bossa od "Kings", a Karoline zapewne myśląc o wyglądzie projektu ubrań dla dziewczyn. Po chwili moja rozmówczyni odezwała się.
-A co jeśli te ich spotkanie to pułapka? Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek był chętny do rozmowy.-Spojrzałem na nią z uznaniem. Mimo że siedziała w tym krócej niż ja, to była całkiem trafna dedukcja.
-Rzeczywiście. Napiszę za chwilkę do niego o tym sms.-wtedy wpadło mi do głowy to, czego tak bardzo szukałem.- Xavier! Tak miał ten chłopak na imię.-Karoline spojrzała na mnie jak na idiotę.
-Nie ważne jak miał na imię. Ten, jeśli się nie mylisz, "Xavier", może mieć na oku dziewczyny, dlatego Martin miał kolejny powód żeby je u ciebie zostawić. Czyli podsumowując jesteś w czarnej dupie i musisz je ze sobą zabrać. Pozwól że o coś zapytam. Kiedy mam do nich przyjść po wymiary i w jaki sposób zrobić coś tak wymagającego przez niecały jeden dzień?- sam tego nie wiedziałem. Liczyłem jednak na nia, jak na nikogo innego, bo jej wyczucie stylistyczne, stało się moją wizytowką. Uśmiechnąłem się do niej, jakby na pociechę.
-Dasz radę, najwyżej zarwiesz nockę- spojrzała na mnie swoim wściekłym wzrokiem. Wiedziałem że uwielbiała spać.- Wybacz Karoline, ale naprawdę cię potrzebuję. Iść do nich możesz nawet teraz. W sumie to im szybciej pójdziesz, tym szybciej zrobisz.- Usłyszałem dzwonek, przez co odetchnąłem z ulgą, ale potem przerażony spojrzałem na zegar. Całą godzinę przesiedziałem u Karoline, a miałem wyskoczyć tylko na chwilkę. Co prawda nie miałem dzisiaj jakiś spotkań, ale zostawienie tych dziewczyn na godzinę w pokoju, bez ochrony i nie zamykając drzwi...Z tego co mówił Martin i poznając już charakterek jednej z nich...
to się źle skończy.
CZYTASZ
Life (not) so easy W TRAKCIE POPRAWEK
Action"Znowu kłamiesz! Czemu wy wszyscy kłamiecie! Jesteście oszustami! Nie rozumiecie że kłamstwo mnie zabija!" To jest książka, nie dla tych co szukają miłosnych historii. To jest książka dla tych co lubią pot, krew, łzy i akcję tnącą jak brzytwa. To je...