A N G E R

811 52 7
                                    

Miało być po północy, ale niestety nie byłam na siłach tego dodać. Zaraz po fajerwerkach, po odwiedzinach mojego pieska i zaholowania mojego brata do domu, po prostu padłam do łóżka i zaczęłam czytać. Kompletnie straciłam jakiekolwiek chęci do pisania. 

Ale teraz już jestem. Jak minął wam Sylwester i początek Nowego Roku?

Trochę pomyślałam, o tym co dodam... Wyszło mi, że na razie wlecą dwie prace. Nie wiem, co z następnymi, ale sukcesywnie będę dodawać. 

A teraz zapraszam was na kolejnego Larry'ego. Mam nadzieję, że takie klimaty się wam spodobają. 

Miłego czytania i jeszcze raz: SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!

♥♥♥♥

(One shot poprawiony)

Usłyszałem trzask drzwiami, a później głośne krzyki. Sam miałem ochotę krzyczeć, ile miałem siły w płucach, byle oni przestali. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a później weszła moja siostra. Przekręciła klucz w drzwiach i podeszła do łóżka. Przytuliła mnie i westchnęła.

— Ojciec zaraz pójdzie spać. Są wściekli, bo... Wampiry są naszym terenie. Nie chcą opuścić go, dopóki... Nie spełnią ich warunków.

— Jakiego?

— Nie mogę ci powiedzieć, Hazz. Musisz... Nie wychodź z pokoju ani z domu, dobrze? To... Niebezpieczne. Szczególnie do ciebie.

Spojrzałem na nią, ale ona podniosła się i wyszła. Opadłem na łóżko. Co ja miałem z tym wspólnego? Byłem umówiony jutro z Niall'em i chciałem się z nim zobaczyć. Pokręciłem głową, kiedy wrzaski się nasiliły. W tym domu nigdy nie było spokojnie. W moim życiu wrzaski rodziców były na początku dziennym, już od kilku lat. Westchnąłem, ale nic z tym nie mogłem zrobić. Kiedy chciałem załagodzić sytuację, rozmawiając z nimi, nie skończyło się to dobrze. Miałem szlaban i nie mogłem nawet wychodzić z pokoju. Jedynie mama zlitowała się nade mną i przynosiła mi posiłki. Mój ojciec był bezwzględny, nieraz podniósł na mnie rękę. Skoro byłem omegą, byłem gorszy. Tak twierdził. Miał też zdanie innych w dupie. Kiedyś od niego usłyszałem, że skoro on tutaj rządzi, wszyscy powinni być mu podporządkowani, a najbardziej rodzina. Miałem odmienne zdanie co do jego „rządzenia". Chciałem znaleźć swojego przeznaczonego, a później z jego pomocą zmienić to. Byłem synem przywódcy, miałem prawo do stanowiska. Moja siostra była betą, zgodnie z prawem (którego nie można było zmienić), nie mogła zostać przywódcą. Dopiero ja, omega, musiałem znaleźć alfę. Chciałem, aby to stało się szybko. Bardzo szybko. W świetle prawa każda omega i beta nie były... Potrzebne, można było robić z nimi, co się chciało. Tylko w szkołach i domach były inne zasady. Bardzo współczułem innym omegą, którzy mieli rodzeństwo alfę. Mnie Gemma rozumiała, sama była traktowana przez ojca jak powietrze i rzadko kiedy, siadaliśmy całą czwórką do jednego stołu. Ojciec jadał sam. My z matką. Podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Był już późny wieczór i księżyc bardzo lśnił na niebie. Niedługo powinna być pełnia, pomyślałem i zerknąłem na las. Zmarszczyłem brwi, kiedy zauważyłem tam dwie osoby. A może to moje przewidzenia? Powoli wariowałem od siedzenia w czterech ścianach.

— Harry! — Usłyszałem krzyk ojca z dołu. Przeszedł mnie dreszcz. To nie mogło skończyć się dobrze. — Natychmiast do mnie!

Mus to mus. Ruszyłem szybkim krokiem do salonu. Ojciec siedział tam razem z mamą, która płakała. Siostra też nie miała za ciekawej miny. Mój wzrok spoczął na ojcu. Wpatrywał się we mnie intensywnie.

— Jesteś już dorosły, synu. Czas na to, abyś...

— Nie zgadzam się! — Krzyknęła mama. — Nie możesz tego zrobić! To nasz syn! Jedyny, który... Który będzie sprawował władzę nad tą watahą! Chcesz się go pozbyć?!

Przygryzłem wargę i odwróciłem wzrok, kiedy zauważyłem, jak ojciec zaczynał robić się czerwony ze złości.

— Nie masz prawa o niczym decydować!

— Jestem jego matką. Mogę. Mam większe prawa niż ty — powiedziała.

Ciszę przerwał świst powietrza, a później plask. Zamarłem i spojrzałem na siostrę. On nigdy, ale to przenigdy nie uderzył mamy.

— Dlaczego uderzyłeś mamę? Ona... — Zacząłem, ale mi przerwał. Podszedł do mnie i szarpnął mną.

— Bo mogę. Wy, omegi, jesteście beznadziejni. Do niczego się nie nadajecie. Tylko urodzić zdrowe alfy i siedzieć w garach! — Krzyknął i popchnął mnie na stolik. Usłyszałem krzyk Gemmy, a później uderzyłem o kant stołu w głowę. Zamrugałem zaskoczony. Dotknąłem głowy i poczułem ciepło.

— Tato! Co ty robisz!?

A N G E R  → larry ONE SHOT ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz