Prolog

19 3 0
                                    


Biegliśmy przez las. Nie wiem dokładnie, ile już uciekaliśmy. Wszystko działo się tak szybko, jeszcze chwilę temu biegliśmy murem zamkowym, a w następnym momencie razem uciekaliśmy między drzewami.

Za plecami słyszałem krzyki strażników, którzy mieli zadanie nas zabić. Przeleciałem palcami prawej ręki po kołczanie i zorientowałem się, że zostało mi tylko dwanaście lub trzynaście strzał. Zdecydowanie za mało.

Wiedziałem, że nie możemy uciekać w nieskończoność. Przyspieszyłem bieg by oddalić się na tyle daleko, aby móc zdążyć wycelować i wystrzelić. Kiedy planowałem się już zatrzymać, zauważyłem przed sobą kłodę, która mogłaby posłużyć za prowizoryczny wał ochronny. Drugi zwiadowca zdawał się myśleć podobnie. Jeden po drugim przeskoczyliśmy ponad kłodą, zatrzymaliśmy się i machinalnie wystrzeliliśmy wszystkie strzały jakie nam pozostały.

Wszyscy strażnicy padli martwi. Z ciał wystawały długie, czarne drzewce strzał z czerwono-czarnymi lub biało-zielonymi piórami.

Popatrzyliśmy sobie w oczy z Willem i odetchnęliśmy z ulgą w głosie. Dlaczego akurat Will? Bo tak miał na imię mój dawny uczeń, a teraz już pełnoprawny zwiadowca.

A może już nie jesteśmy zwiadowcami? Tego już sami nie potrafimy stwierdzić.

Kilka dni temu - po śmierci króla oraz objęciu władzy przez zbuntowanego barona - wszyscy z pięćdziesięciu zwiadowców zostali uznani za zdrajców i zbirów. Każdy obywatel dostał nakaz, aby nas łapać i zabijać, za co były nagrody. Na szczęście żaden z nas nie dał się pojmać.

Teraz wszyscy zmierzali do miejsca spotkań, o którym nie wiedział nikt spoza naszych szeregów.

Czy wszystkim uda się tam dotrzeć? Zadałem sobie w duchu pytanie. Mam nadzieję, że tak...

Zwiadowcy - Mroczne CzasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz