I

61 7 3
                                    

Ogień już przygasał, ostatnie pasma dymu unosiły się w niebo i mieszały z innymi. Dopiero wtedy odwróciłam wzrok od stosu.

Czwarta w tym miesiącu.

Która będzie następna?

Burmistrz dał znak, tłum wreszcie mógł się rozejść, więc razem z masą ruszyłam. Nawet nie próbowałam się przepchnąć, by jak najszybciej zniknąć z centrum wioski. Po prostu dałam się ponieść równemu rytmowi pozostałych.

Drewno dogasło, ale ja wciąż czułam zapach spalenizny na sobie. Na ubraniach, włosach. Swąd wgryzł się w tłum. Przesycał najmniejszy zakamarek wsi, przypominając każdej kobiecie, że nie jest bezpieczna. Dlatego też nikt nie próbował przerwać egzekucji, by nie stanąć tuż obok na stosie.

Zatrzymałam się sama przed bramą, przyglądając jak pozostali wracają do domów. Chłopi zawzięcie komentowali, przyklaskiwali Klerowi za kolejny trafny osąd. Obrażali własne żony stojące tuż obok nich, spluwali na wzmiankę o czarach i wiedźmach, żeby za kilka chwil ruszyć na wieczorną mszę.

Zacisnęłam dłonie na materiale peleryny i zmusiłam się do ruszenia w stronę lasu. Z każdym krokiem na miękkim puchu, oddalałam się od wioski, jednak zapach dymu mnie nie opuszczał. Jej krzyki nie znikały z moich myśli. Przyspieszyłam, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu przy babce.

Stanęłam przed drzwiami chaty kiedy już ściemniło się na dobre. Zebrałam się w sobie, weszłam do środka i zaraz dałam się otoczyć woni ziół oraz zupy gotującej się nad paleniskiem.

- Wróciłaś – odezwała się babcia. – Usiądź, zjedz. Na dworze jest straszny ziąb.

Z wdzięcznością przyjęłam od niej miskę z gorącym posiłkiem.

- Babciu, tak nie może być – odezwałam się po chwili. – Rebeca była niewinna, nie mogli jej skazać, a jednak to zrobili. Oni...

- Spokojnie, dziecko – przerwała mi delikatnie i położyła szorstkie dłonie na mojej twarzy. – Ogrzej się, zaraz mi opowiesz.

Chociaż babcia myślała, że trzęsłam się z zimna, powód był inny. Bałam się, z każdym kolejnym dniem coraz bardziej.

- O co ją oskarżyli? – zapyta kiedy już po posiłku usiadłyśmy na jej posłaniu.

- Ktoś doniósł, że zabiła nienarodzone dziecko jej pani. Mówią, że przez nią poroniła.

- Lady Cardec? Ta stara ropucha już nie donosi dziecka – oburzyła się babcia. – Jak mogła oskarżyć o to biedną Rebecę?

- Nie ona, babciu – odpowiedziałam cicho i okryłam się kocem. – Jej mąż.

- Cholerne chłopy – warknęła.

- Babciu! Nie przeklinaj – upomniałam ją. – Przecież...

- Nie po to wyniosłam się na to odludzie, żeby nie móc mówić co mi się żywnie podoba! – ożywiła się i pogroziła mi palcem. – Pamiętaj, że przeklinać nie możesz tylko przy tych gałganach z jajami. Kiedy jesteśmy we dwie, nie musisz się o nic martwić.

Zaśmiałam się mimo woli. Ta kobieta mnie kiedyś wykończy. Zaraz jednak uśmiech zamarł mi na twarzy, kiedy spojrzałam na palące się drewno. Westchnęłam ciężko i przytuliłam się do babci

- On ma zło w oczach. Sir Gabriel – dodałam, kiedy spojrzała na mnie pytająco. – A jeśli oskarży i nas?

Babcia nie odzywała się przez dłuższą chwilę. Zaczęła kołysać mną lekko w uścisku i nucić jakąś spokojną melodię. Przymknęłam oczy i pozwoliłam się uspokoić.

- Nie pozwolę, by stała ci się krzywda – powiedziała w końcu. – Prześpij się, dobrze? Jutro mamy dużo pracy.

Ucałowałam ją w policzek i wspięłam się na niewielką antresolę. Zaraz zaciągnęłam zasłonę i otuliłam się kocami, żałując, że nie obiłam ścian futrem tak jak mnie prosiła kilka tygodni temu.

Już nie drżałam, jednak strach tak mocno wgryzł się w moje serce, że gdy zamykałam oczy widziałam twarz Sir Gabriela szpeconą przez lubieżny uśmiech, który pojawił się, gdy stos zapłonął.  

^^^^^^^^^^

Witam moich kochanych czytelników! Jeśli jeszcze nie zapomnieliście o starej dobrej Carmen, zapraszam na kolejną przygodę! Pracuję nad przerobieniem ZOO i potrzebuję miejsca, żeby chwilę uciec i nie znienawidzić tego opowiadania (a jestem tego bliska). Tak więc będę sobie tu popisywać. Lekko, bez stresu, właściwie bez jakiegokolwiek pomysłu i zobaczymy co z tego wyjdzie. Chętni do komentowania i wytykania błędów? No to lecimy.

(oczywiście okładka zrobiona na szybko, opis byle jaki, byle pustego miejsca nie zostawić, ale to może kiedy się poprawi)

Do następnego! (Aww... jak mi tego brakowało)

InnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz