Wycie niosło się echem po lesie, kiedy pod czujnym spojrzeniem babci wbiłam siekierę w pieniek przy chatce. Rąbanie polan na mrozie, nie należało to moich ulubionych zajęć, jednak dzięki temu stawiałam się silniejsza.
- Tej zimy, wróciły szybciej – zauważyła babcia, kiedy wilk zawył ponownie. – Wczoraj też go słyszałam, niedługo powróci reszta.
- Staruszek Chooper będzie przygotowany? Wolałabym nie marnować dwóch dni na podróż po nic.
- Nic się nie bój, dziecko. Ten stary pryk może i jest ślepy, ale nos i uszy ma sprawne - uspokoiła mnie i zniknęła w chacie z drewnem.
Zmęczona otarłam dłonią pot z twarzy i przysiadłam na drewnianym schodku. Musiałam złapać oddech.
- Wstawaj, bo jeszcze wilka dostaniesz – pogroziła mi babcia, na co przewróciłam oczami. – Takaś mądra? Nie proś o herbatki, jak przeziębisz sobie pęcherz.
Może i lubiłam robić jej na złość, ale solidnemu argumentowi nie mogłam odmówić. Mimo zmęczonych mięśni, zmusiłam się do wstania wraz z naręczem porąbanych wcześniej drewienek. Ostatni kurs do chaty i odpocznę.
Obawiałam się, że babcia znajdzie mi kolejne zajęcie, jak tylko zostawię drewno w pobliżu paleniska, jednak pozwoliła mi usiąść przy stole i podała kubek z naparem. Upiłam łyk ciepłego napoju i odetchnęłam ciężko. Chociaż nie przeszkadzało mi wykonywanie typowo męskich prac, silniejsza para rąk na pewno poradziłaby sobie z tym szybciej.
Wyszłam znów na chłodne powietrze i tym razem usiadłam na złożonym w kostkę kocu. Odpięłam klamrę peleryny i pozwoliłam jej opaść koło mnie. Przymknęłam oczy na przyjemny kontrast ciepłego kubka i zimnego wiatru krążącego między moimi włosami.
Czasem zastanawiałam się co podkusiło babcią, żeby zamieszkać tak daleko od wioski, bo na pewno nie chodziło tylko o jej cięty język. Chociaż to mogło być głównym powodem – pomyślałam, obserwując, jak przeklina na kruki buszujące w jej ogródku. Na pytania odpowiadała tylko, że miała dość wścipskich nosów i plotkar. Trudno było nie przyznać jej racji. Życie w wiosce nie należało do najłatwiejszych.
- Kaya, ubierz się, do jasnej cholery!
Podskoczyłam w miejscu na chrapliwy krzyk babci, a kiedy moje serce odzyskało trzy zgubione uderzenia, westchnęłam ciężko i zarzuciłam na siebie pelerynę. Z babcią nie było sensu się kłócić.
- Kompletnie zapomniałam. Ach, cholerna starość – mruknęła, stając naprzeciw mnie. - Był tu Hector, pożyczy nam konia, żebyś nie musiała iść piechotą do Redii.
- Hector? – zaciekawiłam się. – Kiedy?
Babcia uśmiechnęła się do mnie z dziwnym błyskiem w oku i podparła ręce na biodrach.
- Przyszedł, jak jeszcze spałaś. Nie każdy może chrapać tak długo jak ty – wytknęła mi, na co przewróciłam oczami. Wstawałam przed wschodem słońca, a dla niej to i tak było za późno.
- Mogłaś mnie obudzić...
- Żebyś wyleciała do niego w samej halce? Chłopak narobiłby sobie nadziei.
Poczułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec i modliłam się, żeby babcia tego nie zobaczyła.
- Rozumiem, że mam jechać już teraz?
Babcia pokiwała głową i podała mi czystą suknię oraz skórzaną torbę z przestrogą, żebym niczego nie potłukła. Przebrałam się jak najszybciej, opłukałam twarz wodą i uczesałam włosy tak, by babcia niczego nie zauważyła. Nie musiałam wysłuchiwać od niej kazań i dogryzek.
CZYTASZ
Inna
WerewolfPłonące stosy i Kler siejący strach wśród każdej kobiety, I ona, unika poświęconej ziemi, nie nosi biżuterii... Czy uda jej się uniknąć ognia, skoro jest inna?