Nareszcie, po wielogodzinnej operacji, wracałem już do domu. Oczy mnie szczypały, sygnalizacja świetlna ostro raziła moje spojówki. Całe Tokio skąpane było w blasku najróżniejszych neonów, bilbordów, oświetlonych jaskrawo budynków i ulic. Ziewnąłem raz po raz chcąc tylko zasnąć, choć na parę minut. Wyglądałem ostatnio naprawdę marnie i miałem wrażenie, że mówili mi już o tym wszyscy, włącznie z Sasuke na czele. Chociaż to głównie przez niego taki byłem. Przez niego i moje uczucia, które miały minąć a, o dziwo, trzymały się mnie jeszcze bardziej.
Skręciłem kierownicą w prawo i znów czekałem na światłach. Po tylu latach miałem do stolicy Japonii niejaki uraz. Wszystkie złe rzeczy działy się tutaj, odkąd wróciłem tylko od rodziców z Kalifornii. Byłem tu niespełna miesiąc a licznik prędkości złapał mnie może z cztery razy, ktoś odholował mi auto, innym razem wylałem kawę na wściekłą Sakurkę. Nie ochłodziła się po tym, to na pewno.
Stwierdziłem więc, jako doktor wierzący w zabobony, że miasto mnie chyba nienawidzi. Bo jak inaczej wytłumaczyć takiego pecha? No nie dało się. Przeżyć już mogłem wszystko, ale gniew Sakury albo jeszcze gorzej, ten babuni?
Raz, chyba w żartach, powiedziałem, że wszystkie złe rzeczy trafiają na mnie, bo znowu zacząłem zadawać się z Uchihą i to musiała być klątwa rzucona przez Sasuke. Nawiązałem wtedy do naszej licealnej plotki, jakoby Uchiha był wampirem, ponieważ sama jego obecność wysysała z ludzi witalność, później, już na stałe pojawiała się plotka, że Sasuke miał jakieś zdolności nadprzyrodzone i potrafi tak zepsuć komuś życie. Było to coś na wzór przeklęcia, bądź fatum, które rzucał. Miało być to tylko szczeniackie dogryzanie ze strony Kiby, no i trochę z mojej. Jednak, kiedy Kiba nieoczekiwanie spadł ze schodów i połamał sobie żebra, po tym, jak przyznał się, że to on puścił plotę w obieg to ludzie zaczęli jeszcze bardziej wierzyć, że pokarał go nie tyle Bóg, co zdolności pewnego bruneta. No i jakoś sam zacząłem po części w to wierzyć.
Nie bez powodu przecież mówiono, że to przeklęta rodzina, różne dziwy działy się w jego domostwie. Co jeśli Sasuke, no nie wiem... umiał rzucać uroki, zabijać wzrokiem, może miał lalkę voodoo z moim wizerunkiem, albo był medium i kazał duchom mnie prześladować? Było mnóstwo opcji, jeżeli chodziło o siły nadprzyrodzone!
Sprowadziło się to jednak do dostania po łbie od Sakury i Sasuke, od niej to chyba z przyzwyczajenia. Odpuściłem już późniejsze spekulacje, przynajmniej na głos. Z uszkodzonym mózgiem przecież nie mógłbym już być chirurgiem dziecięcym, musiałem więc ugryźć się w język. Schowałem swoje przypuszczenia na później i zacząłem baczniej przyglądać się kolejnym wpadkom.
Mandaty, złamanie klucza w środku drzwi, kiedy otwierałem dom, zgubienie karty kredytowej, zgubienie dokumentów przy sprawdzaniu prawa jazdy, notoryczne przesypianie budzików, spalanie obiadów, włączenie przypadkowo zraszaczy w pracy, zniszczenie Sakurze pary obcasów, podrapanie przez kota, którego chciałem dać do Kiby, w rezultacie musiałem chodzić z plastrami na rękach, żeby broń Boże nie wdało się zakażenie, przypalenie żelazkiem ulubionej i bardzo drogiej koszuli, przebiegnięcie przez przypadek na czerwonym i wpadnięcie pod koła, potknięcie się o dywan, przez co wylałem cenną zupę na Sasuke i najgorsze... brak ramen w domu i najbliższym monopolowym. „Incydentów" było sporo a sprawcą każdego z nich na pewno był Sasuke! Ten przeklęty Uchiha odgrywał się za moje bycie zza granicą. Nie było mowy o pomyłce!
I pomyśleć, że ja nadal darzyłem uczuciami tego drania a on mi najgorszego życzył! Nawet nie przyznał się, tchórz jeden. Zawsze albo mnie zbywał, albo kazał mi się leczyć. Czyli nic nowego.
Zacząłem patrzeć na niego nieco inaczej, kiedy wchodząc do jego domu, w holu zdjął bluzę, było to bodajże w pod koniec liceum. Skupiłem się na ruchu jego ramion, na odkrytych delikatnie plecach, bo koszulka nienaturalnie się podwinęła. Długo nie mogłem oderwać wzorku od niego, zaczęło docierać do mnie, że jego ciało jest idealne, że chciałbym je dotknąć, poczuć, jakie jest. Doszło do mnie, że nie patrzę na niego w ten sam sposób, jak kiedyś. Oczywiście dalej zachowywaliśmy się tak samo, nie byłem na tyle odważny, żeby zrobić coś więcej. Sasuke też nic nie robił. Podejrzewałem więc, że od początku nic do mnie nie czuł, może jedynie braterską przyjaźń. Nigdy nie dawał mi nawet jakiegoś potwierdzenia, żeby obalić te stwierdzenie. Zawsze był dla mnie zimny, dla wszystkich taki był. Zdawało się, że to przez jego sytuację rodzinną, która stała się napięta. Jego ojciec - Fugaku niezwykle cenił sobie swoje nazwisko. Kto by nie usłyszał choć raz o Uchisze, ten wie z automatu, kto kim rządzi. Sam fakt bycia w tej rodzinie budziło respekt i dawało przywileje.
CZYTASZ
❝Cursed Naruto❞ ✔️|| SasuNaru NaruSasu
Fanfiction💌 [Oneshot zakończony!] Naruto wraca do Japonii po dwóch latach, mając skrytą nadzieję, że wyzbył się uczuć do pewnego bruneta. Przyleciał tylko na wzgląd babuni Tsunade, która niespodziewanie zaoferowała mu pracę, jako chirurg dziecięcy. Spędza...