I

7 1 0
                                    

- LISAAA!!!- Usłyszałam krzyk za drzwiami, a chwilę później do mojego pokoju wparował Cedric, czyli mój o 3 lata starszy brat. Cedric Diggory jest wysokim i szczupłym puchonem ze ślicznymi szaro-zielonymi oczami, a na jego głowie znajduje się szopa z brązowych kudłów. Mimo tego, iż jesteśmy rodzeństwem, wyglądamy totalnie inaczej. Ja jestem niską blondynką z falowanymi  włosami a moje oczy są błękitne. Na chwilę obecną nie znajduje się w żadnym z domów ponieważ dopiero od dziś zaczynam uczęszczać do tej szkoły (jestem na pierwszym roku) mimo tego już sama zaczęłam przypuszczać gdzie się dostanę, to nie sekret, że pragnę się dostać do Hufflepuff'u.

- Halo ja jeszcze śpię. - Leżałam na łóżku a pod ręką miałam poduszkę, którą się zakryłam, aby choć na chwilę wrócić da krainy snów.

- WSTAWAJ! Bo się spóźnimy na pociąg- powiedział i wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. 

Po chwili zrozumiałam sens jego słów. Wstałam z łóżka i biegiem podeszłam do szafy, z której wyjęłam spódniczkę w kratę, luźny biały sweter oraz czarne podkolanówki. Wszystkie te rzeczy zabrałam ze sobą do łazienki. Ukradkiem spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie obok drzwi do łazienki, do wyjścia miałam jeszcze godzinę. 'Wyrobię się' pomyślałam i szybko władowałam się do kabiny prysznicowej, aby troszkę się odświeżyć przed tym ważnym dniem. Po wyjściu z łazienki już ubrana zeszłam na dół z myślą, aby zjeść śniadanie. Zegar wskazywał 10:38 dlatego postanowiłam nic już nie jeść gdyż do odjazdu pociągu zostało nam zaledwie 22 minuty. 

Rodzice przenieśli nas i nasz rzeczy na stacje King's Cross. Rodzice nigdy nie okazywali nam czułości dlatego zwyczajnie bez pożegnania wrócili do domu. Cedric postanowił pobawić się w przewodnika i wszystko mi tłumaczył, niestety chłopak nie był cierpliwy i spokojny jak na jego dom przystało .

- Lis, matko. Masz tylko przebiec pomiędzy peronem 9 i 10- powiedział zdenerwowany chłopak. Staliśmy przed wejściem dobre 5 minut a mnie złapała trema i nie mogłam się ruszyć- Lis będzie dobrze pobiegnę za tobą- powiedział i podszedł do mnie, aby mocno  mnie  przytulić.

Dodało mi to otuchy dlatego szybko wyślizgnęłam się z jego objęcia, zabrałam swoje rzeczy  i wbiegłam w ścianę . Po chwili znalazłam się po drugiej stronie. Cedric wbiegł chwilę po mnie i złapał mnie za rękę prowadząc do pociągu, który miał odjechać za 10 minut.

Po wejściu do pociągu Cedric stwierdził, że powinniśmy się rozdzielić, abym miała możliwość tak jak on 3 lata temu poznać wielu wspaniałych ludzi. Niechętnie przystałam na jego pomysł. Postanowiłam więc wędrować w poszukiwaniu pustego przedziału. Chodziłam strasznie długo, w tym czasie pociąg ruszył. Miałam ochotę znaleźć Ced'a i usiąść razem z nim w przedziale, ale wiedziałam, że odnalezienie chłopaka graniczy z cudem.

- Czemu cały czas chodzisz z tymi rzeczami, zamiast usiąść w jakimś przedziale?- usłyszałam za sobą damski głos. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam śliczną wysoką blondynkę ze śliczną śnieżną cerą. -Jeśli  chcesz możesz usiąść ze mną. Siedzę sama- dodała, a ja skinęłam głową i weszłam do jej przedziału.

- Dziękuję. Jestem Lisa Diggory i dopiero zaczynam naukę w Hogwarcie- przedstawiłam się ze szczerym uśmiechem, dziewczyna odwzajemniła gest i usiadła obok okna. 

- Jestem Luna Lovegood i też jestem w pierwszej klasie.- dziewczyna przeczesała swoje śliczne włosy i dodała. -Lisa może wreszcie usiądziesz?- powiedziała dziewczyna i zachichotała pod nosem. Wtedy zrozumiałam, że przez ten cały czas stałam jak słup, zamiast zająć miejsce.

Czas z Luną minął mi strasznie szybko, cały czas rozmawiałyśmy na temat zwierząt, których nie widać. Mam nadzieję, że zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami do końca Hogwartu.


 Wielka Sala

Kiedy dotarliśmy do Wielkiej Sali wszyscy poczuliśmy na sobie wzrok starszych roczników oraz całego grona pedagogicznego, była to bardzo krępująca sytuacja wydawało mi się, że zostałam oceniona od góry do dołu. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, wolałam być cichą myszką. 

Wreszcie stanęliśmy przed podestem, na którym znajdował się stołek oraz nauczycielka transmutacji ubrana w czarną długą szatę, z której wystawała zielona koszula, w ręku trzymała   tiarę przydziału. Tiara była starym czarnym kapeluszem. Z tego, co mi wiadomo należała ona kiedyś do Godryka Gryffindor. Moje rozmyślanie przerwała profesor McGonagall.

- Kiedy wyczytam wasze imię i nazwisko proszę, abyście podeszli i  usiedli na taborecie, ja położę wam na głowię tiarę, która zdecyduję, do jakiego domu się udacie. Po decyzji tiary zasiadacie do stołu waszego domu. Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieli. - dodał kobieta przyglądając się wszystkim po kolei. - Zaczynajmy!- poprawiła swoje okulary i poprosiła pierwszego ucznia, który dostał się do Gryffindoru tak jak następna osoba. 

- DRACO MALFOY- powiedziała profesorka a chłopak o platynowych oczach i bardzo jasnych włosach, usiadł pewnie i dumnie na taborecie. Arystokrata, pomyślałam wciąż wpatrując się w niego. Tiara nawet go nie dotknęła a już krzyknęła.

- Slytherin- chłopak na te słowa uśmiechnął się i dumnym krokiem ruszył w stronę stołu węża.

Nauczycielka po dłuższej chwili zaprosiła kolejnego ucznia.

- HARRY POTTER- cała sala zamarła. Każdy wpatrywał się tylko w niego. Nic dziwnego to przecież wybraniec, który uratuję świat czarodziei. Chłopak usiadł na stołku i cały zbladł. Dało się zauważyć, że mruczy coś pod nosem. Chyba walczył z własnymi myślami.  

- Gryffindor!- wykrzyczała tiara a stół Gryfonów zaczął szaleć i krzyczeć „MAMY POTTERA". Chłopak szybko odszedł. A nauczycielka poprosiła tym razem moją koleżankę z przedziału.

- LUNA LOVEGOOD- dziewczyna zdawała się spokojna, kiedy szła w stronę stołka. Kiedy na nim usiadła spojrzała się na mnie i wysłała mi promienny uśmiech, odwzajemniłam gest. Ciągle patrzyłam w jej szaro-srebne oczy i mówiłam cicho 'będzie dobrze'.

- Ravenclaw- Luna podeszła do mnie i bardzo mocno przytuliła. Na odchodne szepnęła ciche „teraz ty lecisz do puchonów".

Zostało już naprawdę mało osób, wszyscy byli bardzo zdenerwowani. W mojej głowie pojawił się wielki mętlik i panika 'A CO JEŚLI NIE MA MNIE NA LIŚCIE' na tą myśl czułam, że moje nogi się uginają.

- LISSANDRA DIGGORY- to ja, pomyślałam. Ruszyłam w stronę stołka i delikatnie na nim usiadłam, przynajmniej mi się tak wydawało. 

- Hmmm bardzo inteligentna.... sprytna... odważna? Nie... pracowita i uprzejma, ale chyba nie na miarę Hufflepuff'u- W tym momencie moje serce stanęło. To znaczyło tylko jedno 'Nie będę puchonką'.

- Błagam cię, pragnę być w Hafflepaff'ie. Tam jest mój brat Cedric.- jedna samotna łza spłynęła mi po policzku. Próbowałam przekonać tiarę do zmiany decyzji, ale na marne.

- Przykro mi, ale decyzja została podjęta.- w tym momencie spojrzałam na sale, szukając w tłumie mojego brata. Kiedy już go ujrzałam delikatnie pomachałam głową na boki. Naglę tiara krzyknęła głośne- Slytherin- zamarłam.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Rozdział może zawierać błędy* 



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 11, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pusta stronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz