Prolog

377 19 10
                                    

Draco mógł poczuć jak jego serce wali mu w piersi na widok morza czerni zmierzającej ku zdewastowanemu dziedzińcowi.  Miał wrażenie jakby nie widział swojej miłości przez wieczność kiedy tak na prawdę było to tylko parę niespokojnych,  okropnych godzin. Ich ostatnia rozmowa, ostatni pocałunek zalały z powrotem jego wspomnienia tak intensywnie, że starał się powstrzymać napływające łzy.

Śmierciożercy podchodzili bliżej, a chwilę później pojawił się ich Pan, Lord Voldemort. Obok niego kroczył olbrzym trzymający coś na kształt zawiniątka.

Draco wiedział kto to był, oczywiście, że wiedział. Czuł się jakby sam Czarny Pan zadał mu cios prosto w serce. Moment w którym szmaragd więcej już nie zaświeci. Wiedział to lecz nie mógł w to uwierzyć. Wszystkie jego lęki wypełniły każde najmniejsze ścięgno jego ciała, a jego serce jakby dostało poparzenia trzeciego stopnia.

W końcu całe poruszenie umilkło.

Serce Draco ustało się gdy postać przypominająca węża i jego armia zatrzymali się pośrodku zdemolowanego dziedzińca.

Przełknął ślinę chwilę przed tym zanim Czarny Pan przemówił.

W tym momencie serce Draco Malfoy'a bolało tak bardzo jakby zostało wyrwane z jego piersi i podarte na strzępy tylko po to by skleić je razem z igłami i włożyć z powrotem na miejsce. Chcąc krzyczeć z rozpaczy, powstrzymał się by inni nie mogli zobaczyć jak drga z powodu rozsadzającego bólu jego serca.

—HARRY POTTER NIE ŻYJE!

~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-*-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-~-

Hej! Jeśli wam się podoba zachęcam do zostawiania po sobie gwiazdek i komentarzy u mnie oraz w originale opowieści u autorki tej historii -     Write_me227 



It was all just a game (Drarry tłum.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz